Izuku: Nie... Do bohatera mi daleko... Nigdy nie podołałem wymaganiom... Mam do pana pytanie.
Aizawa: Tak?
Izuku: Gdzie jest All Might i czy mógłbym z nim porozmawiać?
Aizawa: Jest na korytarzu i za chwile do nas przyjdzie tylko skończy rozmowę z lekarzami.
Izuku: Dobrze. To mam jeszcze jedno pytanie.
Aizawa: Tak?
Izuku: Mógłby mnie Pan przytulić? Wiem, że to dziwne pytanie... Ale potrzebuje żeby ktoś mnie po prostu przytulił, żeby nikt wreszcie nie zrobił mi krzywdy.
Aizawa: Ymm... No dobrze? - usiadłem się na łóżku i odwróciłem się w jego stronę popatrzyłem chwile na Aizawe. Przepraszam... ale muszę to zrobić, przeszkadzasz mi. Jesteś zagrożeniem bo możesz wyłączyć mój dar, a teraz nie stać mnie na żadną porażkę. Zszedłem ostrożnie z łóżka i przytuliłem się mocno do Aizawy wtedy wysunąłem nasączone trucizną ostrze z buta i wbiłem mu je gwałtownie w nogę. Następnie szybko wyciągnąłem nóź i wbiłem mu go w brzuch. Idioci nawet mnie nie przeszukali czy nie mam przy sobie niebezpiecznych narzędzi. Aizawa spojrzał na mnie pełen zaskoczenia i wyrzutów. Ale nie był w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku. Zgiął się wpół i zsunął z krzesła ciężko oddychając, z rany z brzucha leciała krew robiąc małom kałuże, a Aizawa zaczął ją uciskać żeby się nie wykrwawić. Wyciągnąłem drugi nóż i zanurzyłem go w jego gardle rozszarpując nożem jego tchawice. Prawdopodobnie już nie żyje lecz dla pewności dźgnąłem go nożem kilka razy w plecy.
Stanąłem nad jego martwym ciałem z którego powoli ubywało ciepło. Czy jest mi z tego powodu źle? Czy czuje się źle z faktem, że zabiłem człowieka? Jest to całkiem inne uczucie niż to gdy w starej szkole zostały podłożone bomby. Uczyniłem to własnymi rękoma. Przeze mnie jego serce już nigdy się nie skurczy, to przeze mnie krew w jego żyłach już nigdy nie popłynie, to moja wina... Wspaniale. Nigdy tak dobrze się nie czułem. To naprawdę cudowne uczucie. Dzięki mnie dusza tego człowieka w końcu zaznała spokoju i nie musi się męczyć na tym świecie. Zaśmiałem się cicho pod nosem, a następnie podszedłem do drzwi w taki sposób, że gdy All Might je otworzy to mnie zasłoni i nie zauważy mnie jeśli nie zajrzy za drzwi. Słyszę jego perfidny głos na korytarzu, faktycznie tam jest. Zostaje mi teraz tylko poczekać. Dzielą mnie tylko minuty, kilka sekund aż zabije to ścierwo.
Nagle zobaczyłem ruch klamki, a drzwi otworzyły się. Do pokoju wbiegł All Might i od razu nachylił się nad ciałem Aizawy wtedy ja wyskoczyłem zza drzwi z nożem kierując się na All Mighta. Jednak ten mnie ubiegł i chwycił mnie za nadgarstek i używając resztki swojego daru powalił mnie na podłogę.
All Might: Izuku! Co się z tobą dzieje. Ty go zabiłeś? - nic nie widziałem tylko zadowolony uśmiechnąłem się i kopnąłem go w krzyż wbijając ostrze z trucizną.
Izuku: Obawiam się, że za 40 sekund możesz przestać oddychać - zaśmiałem się pod nosem i używając daru uwolniłem się od uchwytu All Mighta. Widać, że trucizna zaczyna działać bo przestaje kontaktować co się dzieje. Chwyciłem go za ubrania i przydusiłem do ściany następnie spojrzałem na jego puste oczy w których widać cierpienie i ból będące wynikiem trucizny. Pochwyciłem nóż do ręki i zamachnąłem się trafiając w jego szyję. Nie sądziłem, że mam tyle siły ale odciąłem jego głowę która spadła na podłogę rozbryzgując wszędzie krew. Cała sala, w tym ja, była uwalona od czerwieni. Jakie to piękne. Do sali zaczęli zbiegać się lekarze i pielęgniarki których zwabił hałas zabójstwa. Uśmiechnąłem się do personelu medycznego i rozbijając szybę wyskoczyłem z niego.
Zacząłem spadać, ale nie bałem się, nawet nic nie chciałem z tym zrobić bo wiem, że Kurogiri ma mnie w opiece. I nie pomyliłem się bo zanim dotknął ziemi pojawił się portal do którego wpadłem. Ale nie przemyślałem tego bo w sumie i tak walnąłem tylko zamiast o ziemię to o podłogę w naszej bazie. Lecz wstałem szybko na nogi.
Izuku: Udało mi się!
Shigaraki: Wiem.
Izuku: Hmm? Skąd?
Shigaraki: Wiedziałem, że ci się uda.
Toga: Ślicznie wyglądasz taki ujebany...
Dabi: Czyli co Deku? Świętujemy to? Wypijemy za to drinka?
Izuku: Przepraszam ale nie...
Dabi: Hmm? Czemu?
Izuku: Muszę najpierw skończyć pewną sprawę. Mógłbym dostać tego nomu Tomura?
Shigaraki: Yyy... No możesz jako nagroda za dobre sprawowanie, weź sobie takiego jak potrzebujesz i ile potrzebujesz.
Izuku: Świetnie. To ja za chwilę przyjdę - popędziłem do pokoju w którym był Katsuki i z impetem otworzyłem drzwi trzaskając nimi zaraz za sobą.
Izuku: No dzień dobry jak ma się dziś szmata? - Katsuki leżał osłabiony na podłodze i widać, że jak i Dabi tak też Tomura się z nim bawili bo ma blizny po poparzeniach oraz zagojone rany od daru Tomury które tworzą paskudnie duże blizny. Ręce i nogi miał przykute łańcuchami do podłogi.
Izuku: Więc no... Ja już zabiłem All Mighta, to ten, czas na zabawę, nie sądzisz? - spojrzał na mnie osłabionym wzrokiem i zaczął płakać. Łzy obmywały jego policzka od brudu z podłogi i krwi. Pierwszy raz widzę żeby płakał. Czyżby był już tak załamany psychicznie? Wspaniale, najlepszy dzień w moim życiu. Nie sądziłem, że można mieć jeszcze lepszy humor niż mam, a tu widzę ryczącego Kacchana. Jego cichy szloch roznosił się po całym pokoju. A ja napawałem się jego dźwiękiem.
Izuku: Czego płaczesz? Uświadomiłeś sobie, że to wszystko przez ciebie? Ale cóż ja mam teraz dla ciebie niespodziankę... - spojrzał przerażony na mnie i mocniej zapłakał.
Izuku: Jesteś ciekawy w co się pobawimy, co? - podszedłem do niego i usiadłem się na podłodze koło niego. Obserwowałem zafascynowany jak jego łzy spływały po jego policzkach i spływały na podłogę. Kapanie łez było wręcz niesłyszalne przez łkanie i dyszenie Katsukiego ale ja słyszałem je doskonale.
CZYTASZ
Villian Deku
ActionŻycie jest coraz trudniejsze...Jak mam sobie dalej radzić? Skutecznie przez te wszystkie lata wmawiano mi że jestem nikim...że trudno uwierzyć mi że jest inaczej... Opowieść ta przedstawiać będzie powody oraz emocje które pchnęły Deku do zastania...