9. Analiza ekspertki

96 14 0
                                    

Sobota wieczór. Urumi wolała spędzić ten czas na imprezie, a nie przy łóżku niechętnej podnieść się przyjaciółki. Ale właśnie, czego nie robi się dla przyjaciół? W każdym razie Kida leżała pod kocem zwinięta w kłębek smutku i nieszczęścia. Nawet oddychała bez chęci. Ale nie płakała. Leżała i wpatrywała się w martwy punkt gdzieś po drugiej stronie pokoju. Wpatrująca się w ten obraz rozpaczy, Urumi westchnęła.

- Pójdę po coś do picia.

- Przynieś soku z cytrusów.

Blondynka wypuściła głośno powietrze.

- Przynajmniej wiemy, że jednak mówisz.

Wyszła z pokoju pozostawiając przyjaciółkę samą. Kida w myślach po raz tysiąc siódmy odtwarzała w myślach sytuację, jaką zastała na mecie u stóp Myogi. Rozbity samochód, ślady zdartych opon na asfalcie, wściekły Shingo. Oskarżenia, cios w policzek. Zapiekł ją na samą myśl o incydencie z dnia poprzedniego. Potarła nieumytą twarz dłonią. Zupełnie, jakby chciała rozmasować miejsce po uderzeniu. Wciąż ją bolało. Ale nie był to ból fizyczny. Gdzieś głęboko w duszy czuła po raz kolejny, jak przyjaciel zadaje jej cios. Z furią w oczach. Nie było tak jak w filmach, nie zreflektował się tuż po chwili i nie zaczął przepraszać. Gotowy był to powtórzyć, bez żadnego momentu zastanowienia.

- Jestem.

Urumi usiadła na krześle obrotowym, które wcześniej przytoczyła w okolice łóżka. Postawiła na szafce nocnej wysoką szklankę. Kida podniosła się niezdarnie. Skinęła głową w ramach podziękowania i sięgnęła po sok. Kwaskowaty smak rozpłynął się po jej ustach. Ale tym razem nie potrafiła się z tego cieszyć.

- Opowiesz mi, co się stało?

- Shingo pewnie przedstawił ci sytuację, gdy cię tu przywiózł.

- On wcale...

- Nie kłam - skarciła przyjaciółkę Kida. - Mama tuż przed twoim przyjściem powiedziała, że jakiś chłopak przywiózł dwa kartony soku.

- Masz mnie. Ale i tak opowiedz.

-  Nie ma co. Spieprzyłam tuning. Miałam podłubać przy układzie kierowniczym, zwiększyć zakres skrętu koła. Spieprzyłam. On się rozbił, bo coś musiało się rozkręcić podczas wyścigu. Nie wiem do końca co, nie pozwolił mi obejrzeć auta po wypadku. Oskarżył mnie o celowe schrzanienie roboty i współpracę z Red Suns. Uderzył mnie. Tyle w temacie.

- A ty mu oddałaś?

- Nie, czemu?

- Kiedy mnie podrzucał, był cały poobijany. Jakby spadł ze schodów.

Kida nawet uśmiechnęła się kącikiem ust. Szybko jednak wróciła do normalnego wyrazu twarzy. Nie było się z czego cieszyć.

- To nie moja robota.

- Wierzę. A jaka jest rola tego chłopaka, o którym mówiła twoja mama?

- Co? - Kida mimowolnie zmarszczyła brwi. - Kompletujesz historię z ilu punktów widzenia?

- To już trzecia wersja opowieści.

- Świetnie.

- Nie ironizuj, opowiadaj o co chodzi.

Westchnienie.

- Młodszy Takahashi był tu wczoraj. Przyjechał, kiedy akurat siedziałam pod warsztatem i paliłam. Rozmawialiśmy przez chwilę, zapytał, czy bardzo bolało. To pewnie on pobił Shingo. W imię jakiś zasad chuliganów, nie wiem do końca, o co mu chodziło.

- To słodkie! - wykrzyknęła Urumi.

- To idiotyczne - poprawiła ją.

- Chłopak pobił innego gościa, bo zrobił ci krzywdę. To jest słodkie - blondynka szczególny nacisk położyła na słowo „jest". Zupełnie, jakby chciała udowodnić coś przyjaciółce.

- Pobił go, bo uderzył dziewczynę. Ale bijąc kogokolwiek, wcale nie był od niego lepszy.

- Jesteś niemożliwa, wiesz?

- Do tego brudna, nieubrana i okropna. Dodajmy też leniwa, mam trochę roboty w warsztacie.

Kida odstawiła pustą szklankę i podniosła się z łóżka. Urumi uniosła brwi, trochę zdziwiona, trochę zaskoczona. Obserwowała oniemiała, jak jej przyjaciółka niedbale rozczesuje włosy, zupełnie jakby był to poranek, a nie wieczór.

- Chcesz mi powiedzieć, że to było tak proste? Przynieść ci soku i wysłuchać historii?

- Wystarczył sok - szatynka wyszczerzyła się w ten typowy dla niej, bezczelny sposób. - Zejdziesz na dół? Zaraz dołączę.

Urumi pokiwała głową i wyszła z pokoju. Kida zaś spojrzała w lustrzane drzwi szafy. Oczami wyobraźni wciąż widziała ślad dłoni na twarzy. Chociaż fizycznie go tam nie było. Przetarła dłonią policzki. Dość tego lenistwa. Na poniedziałek miała trzy samochody do skończenia, a w niedzielę z pewnością nie znajdzie czasu na pochylenie się nad nimi. Cholerna kolacja u wujostwa. Ojciec zdążył dać jej już znać, że zaciągnie ją tam nawet siłą. Westchnęła. Uświadamiając sobie, jak długo Urumi czeka na warsztacie, pospiesznie przebrała się i popędziła na dół.

- Długo czekałaś? - wbiegając na halę zderzyła się z opierającym o ścianę Takeshim. - Cholera, strasznie przepraszam.

- Cześć, Kida. Dobrze, że jesteś. Będziesz miała okazję się zrewanżować - oznajmił jej pogodnie. W palcach obracał kluczyki samochodowe.

- Cześć. Zaczynam się bać - Kida niezdarnie poprawiła włosy i oparła się o stojące z brzegu auto czekające na naprawę.

Czekając na wyjaśnienie od przyjaciela, wyjęła z kieszeni papierosa. Przytknęła go do zapalniczki, by już po chwili otrzymać karcące spojrzenie od przyjaciółki.

- To już uzależnienie, wiesz? - Urumi wytknęła jej, kiedy Takeshi otwierał już usta.

- Wolę to nazywać jednostronną miłością.

- Bardzo toksyczną miłością. Chłopaka lepiej sobie znajdź.

- I kto to mówi! - Kida parsknęła śmiechem.

- Przynajmniej w życiu umawiałam się już z kimkolwiek. A nie tylko samochody i papierosy - blondynka obruszyła się nie na żarty. Szatynka zaś przewróciła oczami. Jej życie i jej wybory. Tylko własnym czasem mogła dysponować w ograniczonej ilości.

- Dziewczyny, dość - zaostrzającą się wymianę zdań przerwał im Nakazato.

- Do meritum.

- Mam zaproszenie na imprezę u kumpla, na jutro...

- Odpadam - nim chłopak skończył, Kida już wiedziała, że nie da rady się pojawić.

- ... i potrzebuję towarzystwa.

- Jestem już umówiona z Shingo - skrzywiła się Urumi. Takeshi i Kida popatrzyli na siebie porozumiewawczo. Blondynka zaś oblała się szkarłatnym rumieńcem. Pewnie gdyby nie te plany, chętnie pojawiłaby się na przyjęciu. Ludzie, alkohol i muzyka, to były całkowicie jej klimaty.

- Dla dobra randki naszej przyjaciółki, spróbuję się pojawić. Ale nic nie obiecuję. Zdzwonimy się jutro?

- Jesteś wielka! - Nakazato bardzo spontanicznie przytulił dziewczynę.

- Jeszcze nic nie obiecałam...

Zbieg Okoliczności   |Initial DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz