49. Do zrobienia

72 9 4
                                    

Walenie do drzwi. Kida przewróciła się na drugi bok. Przecież nie mogło być tak późno. Przecież i tak miała wolne. Zawinęła się kołdrą jeszcze ciaśniej.

- Kida, wstawaj!

Do pokoju wszedł Keisuke z telefonem przy uchu. Miał poważną minę, więc zapowiadało się coś ciężkiego. Dziewczyna zerknęła na zegarek.

- Dopiero dziewiąta.

- Ktoś do ciebie - mimo jej protestów, Keisuke wcisnął szatynce telefon.

Jęknęła, niezadowolona.

- Dzień dobry z tej strony Ichida Sada - dobiegł ją przesłodzony głos z słuchawki - chciałabym przeprowadzić z panią wywiad w związku z osadzeniem w areszcie znanej prawniczki...

- Nie życzę sobie, by robiono sensację z mojej tragedii - warknęła. - Wywiadu nie będzie, proszę nie drążyć i nie nalegać.

Kida wcisnęła Keisuke telefon.

- Zabierz to ode mnie.

Posłał jej oceniające spojrzenie, przyłożył komórkę do ucha i wyszedł z pokoju.

Kida niewiele myśląc, zgarnęła paczkę papierosów z szafki nocnej. Zalała ją fala wspomnień przyprawiających o dreszcze. Zapaliła. Kto to widział tak z rana ją denerwować? Nawet wstać na dobre nie zdążyła.

Podniosła się z łóżka i usiadła na parapecie. Puszczając kółka z dymu, wpatrzyła się w okno. Ryosuke był już na uczelni, a przytłumiony głos jego młodszego brata dobiegał zza drzwi. Wciąż rozmawiał z dziennikarką, ale ona nie potrafiła wyłapać poszczególnych słów z tej rozmowy. Kolejna seria kółek z dymu.

Na głowie miała więcej poważnych problemów niż nachalna kobieta próbująca dalej kręcić aferę z jej tragedii. Bo czego by nie mówić, cała sprawa była szeroko komentowana w prasie. Nie codziennie renomowany prawnik jest oskarżany o handel ludźmi.

Pozostawała teraz sprawa warsztatu. Co zrobić z propozycją rodziców?

Pieniądze miały spłynąć w przeciągu tygodnia na konto Kidy. Miała szansę kupić własny warsztat. Pewnie też starczyłoby na poprawę wyposażenia i do tego jeszcze własne mieszkanie.

Tak, mieszkanie. Przecież obiecała sobie i braciom Takahashi, że zniknie stąd, kiedy wszystko się już zakończy. No i zakończyło się. Spektakularnym sukcesem, że nic tylko oczekiwać sloganu „happy end" i napisów końcowych.

Ale teraz na pierwszy plan zeszły inne kwestie. Teraz trzeba było podejmować zdecydowane działania i decyzje. A one okazywały się być trudniejsze, niż Kida kiedykolwiek mogła przypuszczać.

Bo jak odrzucić propozycję opieki nad warsztatem, który kochała od dziecka? Jak zamieszkać samemu w cichym mieszkaniu? Jak wybrać tego chłopaka, któremu da nadzieję? Przecież po tym, co dla niej zrobili, nie mogła zostawić ich tak bez słowa. A może to właśnie było rozwiązanie? Może rzucić wszystko w cholerę i wyjechać? Przecież żaden z nich sobie nie odpuści.

Kida zaśmiała się histerycznie, aż zachłystując się dymem papierosowym. Jeszcze kilka miesięcy temu odrzuciłaby w przedbiegach każdego chłopaka z „dobrego domu"!

Papieros dobiegł końca. Wgniotła go w prowizoryczną popielniczkę. Mimochodem rzuciła okiem na wydruk wyroku, dokładniej: wysokość odszkodowania. Szybko dokonała kalkulacji - od całości wynagrodzenia za szkody odjęła cenę warsztatu. Pozostawała spora sumka. Do tego trochę na remont, a nadal pieniędzy pozostawało aż nadto.

Po dziewiątej. Takeshi musiał być już w pracy. Nie musiała się długo zastanawiać. Lista priorytetów stawała się jasna i przejrzysta.

- Cześć, Zołzo. Co cię sprowadza? W pracy jestem.

Zbieg Okoliczności   |Initial DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz