38. Przed-święta

60 11 4
                                    

Wiało chłodem, porywisty wiatr przynosił mroźne, grudniowe powietrze. Nie zważając na temperaturę, Kida stała na podwórku z jedynie starą bluzą Nakazato zarzuconą na ramiona. Na chodniku przed rezydencją Takahashich rozłożone zostały rozmaite części silnika jej Hondy. Niestety, były to tylko te, które była w stanie wykręcić jej podręcznym zestawem śrubokrętów, bez ekwipunku warsztatowego nie miała szans na rozłożenie całości mechanizmu. Czy coś poważnego się stało? Nie. Po prostu zabijała czas, od rana aż do teraz bawiąc się wnętrznościami własnego samochodu. Przerwę zrobiła właściwie tylko na obiad.

Potarła zmarznięte dłonie, chuchając na nie. Pozostało szatynce jeszcze kilka śrubek do wkręcenia, kiedy pod rezydencję zajechał samochód. Kida spodziewała się przyjazdu państwa Takahashich. Ucieszyła się w duchu, że przynajmniej tym razem nie zostanie zaskoczona. Z pojazdu wysiadła elegancko ubrana para.

- Kida, dobrze cię widzieć, Złotko - kobieta przywitała się, nim na dobre wysiadła z samochodu.

Dziewczyna odpowiedziała grzecznym ukłonem, uścisnęła dłoń ojcu Ryosuke i Keisuke.

- Nie marzniesz tutaj? - upewniła się pani Takahashi. Sama, opatulona w płaszcz i ciepłe rękawiczki, przyjrzała się krytycznie szatynce.

- Jest w porządku. Skończę jeszcze wkręcać kilka śrubek i wracam do środka.

Kobieta ruszyła w kierunku wejścia i już wkrótce zniknęła za drzwiami rezydencji. Kida zaoferowała jej mężowi pomoc z bagażami, ale ten odmówił. Równie szybko co żona, ukrył się w ciepłym wnętrzu domu. Szatynka zaś zaklęła, kiedy rozpękła jej się skóra na dłoni.

Tymczasem Ryosuke zszedł z pokoju do salonu. Odebrał od rodziców bagaże, uścisnął dłoń ojcu, przytulił matkę. Keisuke zaś stał jedynie oparty o framugę, klnąc pod nosem na zjazdy rodzinne. Nigdy ich nie lubił. Miał dość porównywania do brata, wypominania, że nie poszedł na studia, karcących spojrzeń. Szybko zniknął do kuchni, wiedząc, o co za chwilę zostanie poproszony.

Nastawił wodę w czajniku, wyjął porcelanowe filiżanki, nasypał do nich herbaty. Mimo najszczerszych chęci uniknięcia konfrontacji, matka i tak znalazła go przy blacie.

- Kida miała wypadek?

Parsknął na te słowa.

- Od kilku dni bawi się rozkładając swój samochód na części. Takie hobby - zironizował blondyn. - Te wszystkie przesłuchania przyprawiły jej zbyt wiele stresu.

- Mam nadzieję, że wpieracie ją jak możecie.

- Radzi sobie sama - Keisuke zacisnął dłoń na filiżance. Co to było? Przesłuchanie? - Też przyjeżdża do niej jakiś gość, prawnik niedoszły - niemalże splunął mówiąc to. - Wozi ją po tych przesłuchaniach, ciągają ją średnio kilka razy na tydzień po różnych prokuraturach.

Kobieta zaśmiała się perliście, obserwując jak już i tak ostre rysy jej syna wyostrzają się jeszcze bardziej. Chociaż on usilnie starał się stłumić kłębiące się w nim emocje, nie szło to mu zbyt dobrze.

- Poczekaj jeszcze trochę, aż ten „gość" ci ją zabierze. Masz pieniądze, masz rozum. Zrób coś, nim będzie za późno - pani Takahashi upiła łyk herbaty. Keisuke zmierzył ją wściekłym spojrzeniem. Ona zaś posłała mu tylko pełen politowania uśmiech, poklepała po plecach i wyszła z kuchni.

Zbieg Okoliczności   |Initial DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz