Fujima i Asai Sunada z rozpaczą oglądali, jak ich jedyne dziecko pakuje swój dobytek do swojego samochodu. Kobieta szlochała, mężczyzna podawał jej kolejne chusteczki błagając dorosłą już córkę, by zmieniła decyzję. Lecz wściekła Kida pozostała nieubłagana. Kiedy już skończyła utykanie w każdej wolnej przestrzeni przedmiotów zabranych z sypialni, podeszła do stojących przy drzwiach domu rodziców. Wyciągnęła w ich stronę klucze.
- Już nie będą mi potrzebne.
Kobieta zaniosła się jeszcze głośniejszym szlochem. Pewnie było ją słychać nawet na szczycie przełęczy.
- Zostaw je sobie - mruknął cicho Fujima. Chociaż starał się utrzymać pozory opanowanego, w rzeczywistości był już całkowicie rozbity w środku. Nie był gotowy na tak wielką zmianę jak brak córki w domu. Zwłaszcza, że znikała z dnia na dzień, bez gwarancji, że jeszcze kiedykolwiek wróci.
Kida wzruszyła ramionami. Wcisnęła klucze do przepastnej torebki i bez słowa zajęła miejsce kierowcy w szarej Hondzie Civic. Z piskiem opon opuściła podjazd. Nie miała planu na to, co będzie dalej. Nie miała na oku mieszkania, ani nawet hotelu. Nie miała pojęcia, co dalej zrobi, ale była pewna tego, że nie wróci już do tego warsztatu. Wściekłość przysłaniała jej smutek. Właśnie dociskała gaz, by jeszcze szybciej zostawić za sobą przeszłość.
W ten sposób, dotarła pod jeden z tych hoteli oddalonych o kawałek drogi od Myogi. Chociaż zdawało się, że jego lokalizacja nie napędza klientów, to jednak nie świecił on nigdy pustkami. Szatynka zajechała na parking. Dobrze wiedziała, kogo tu szuka. Nie spodziewała się jednak, że odnajdzie tę osobę aż tak szybko.
- Kida? - zawołała ku niej Urumi.
- Moje imię - skinęła ku przyjaciółce, która najwidoczniej musiała mieć teraz przerwę w pracy. Stała przed drzwiami do hotelu i przekąszała czekoladowego batonika.
- Ty nie w warsztacie?
- Nic mi nie mów - rozciągnęła usta w wąską kreskę. Zeszkliły się jej oczy. Sytuacja była co najmniej tragiczna, ale nie mogła przyznać tego ani przed sobą, ani przed Urumi.
- Warsztat się spalił? Okradli was? Seryjny morderca zabił ci rodziców? - chociaż pytania brzmiały bardziej jak żarty, niż szczere przejęcie, to blondynka nie miała na celu nabijać się z sytuacji. Jeśli Kida nie siedziała pod kolejnym samochodem w godzinach pracy, to było bardzo źle.
- Pamiętasz naszą rozmowę o tym, że ciotka planuje mi coraz więcej czasu?
- Tak.
- Jakieś dwadzieścia lat temu moi rodzice sprzedali jej dwadzieścia cztery miesiące mojego życia.
- Co? - Urumi otworzyła szeroko usta. Nie potrafiła ich zamknąć przez dłuższą chwilę. Kręciła tylko głową nie wierząc w to, co właśnie usłyszała. - Przecież twoi rodzice to tacy sympatyczni ludzie - wydukała w końcu.
- Przez ostatnie dwadzieścia lat też tak myślałam.
- I co teraz zrobisz?
- Poszukam pracy, mieszkania, hotelu... Czegokolwiek, by zacząć jakoś od nowa. Właśnie, może ty mnie przenocujesz?
- Przepraszam, nie jestem w stanie - jęknęła Urumi. - Zaczęłam remont u siebie, nie miałabym nawet gdzie cię położyć. Sama śpię na materacu położonym w łazience.
- Jasne, nie przejmuj się - Kida uśmiechnęła się. Wbrew swojej mimice, już klęła w myślach. Liczyła w duchu na to, że pójdzie jej łatwo. Że chociaż na pierwsze dni zamieszka u przyjaciółki, a potem pomyśli co dalej.
- Ale mogę załatwić ci pracę! - uradowała się niespodziewanie blondynka.
- Jak to?
- Wczoraj zwolniła się moja koleżanka, jedna z kelnerek. Mogłabym porozmawiać z menadżerką. Na pewno chętnie przyjmie poleconą przeze mnie osobę.
- Myślisz?
- Oczywiście! Która godzina?
- Pięć po jedenastej.
- Przerwa mi się kończy, przepraszam.
- Jasne, leć.
- Obiecuję porozmawiać z Hisako. Zadzwonię, jak będę wiedzieć co dalej.
Kida odprowadziła wzrokiem przyjaciółkę. Jeśli Urumi miała rację, to właśnie z listy zmartwień mogła wykreślić poszukiwania pracy. Chociaż posada kelnerki w przydrożnym hotelu nie była marzeniem, to stanowiła jakiś punkt wyjścia. Stały dochód, z którego mogłaby opłacić czynsz, kupić jedzenie lub jakieś ubrania. Zostawało jeszcze mieszkanie. Oczywiście, jeśli tylko Urumi dobrze pójdzie rozmowa.
Szatynka ponownie zasiadła za kierownicą i ruszyła w kierunku pierwszego motelu, jaki przyszedł jej na myśl. Nie miała pojęcia, że tego dnia będzie musiała odwiedzić jeszcze wiele takich miejsc. Przez kilka następnych godzin marnowała benzynę na bezowocne poszukiwania miejsca do spania. W pierwszych dwóch lokalizacjach nie mieli wolnych pokoi, w połowie drogi do trzeciej zawróciła, bo uznała, że to zdecydowanie za daleko od potencjalnego miejsca pracy. Czwarty i szósty hotel były po prostu za drogie, a warunki do życia w tym piątym były w najlepszym przypadku złe. Dochodziła już może siedemnasta, kiedy zadzwoniła Urumi. W tym czasie Kida stała na przydrożnym parkingu po środku niczego i jadła zamówionego w jednym z fast foodów hamburgera.
- Mamy to! - krzyknęła do słuchawki blondynka.
- Mam pracę?
- Tak! Możesz przyjechać podpisać umowę choćby teraz!
Dziewczyna uśmiechnęła się. Czyli jednak, poszukiwania pracy mogła wykreślić z listy zmartwień. A ona nie kurczyła się zanadto. Miejsca do zamieszkania wciąż nie znalazła. Zastanawiała się teraz, czy znajdzie miejsce, gdzie się umyje i ubierze do pracy. Spać zawsze mogła w samochodzie. Urumi wprowadziła ją w szczegóły, które kazała przekazać jej menadżerka. Godziny pracy, wynagrodzenie, obowiązki i przywileje. Kidzie coraz mniej przeszkadzało to, że zostanie kelnerką.
Dojadła wysokokaloryczny posiłek i zasiadła ponownie za kierownicą Hondy. Nogi jej już drętwiały od całodziennego prowadzenia, ale nie miała innego wyboru. Musiała dotrzeć do hotelu, gdzie pracowała jej przyjaciółka i podpisać umowę. Potem przyjdzie czas na zamartwianie się co dalej.
Zgodnie z oczekiwaniami, dotarła na miejsce jeszcze przed zmrokiem. Na recepcji czekała na nią młoda kobieta przedstawiająca się jako Rokuda Hisako - menadżerka. Podpisanie umowy trwało dosłownie kilka minut. Tyle, co przeczytanie kilku kartek i złożenie dwóch podpisów. Rudowłosa szefowa Kidy oprowadziła też ją po nowym miejscu pracy. Pokazała dokładnie restauracje, wręczyła klucz do szafki na zapleczu, pokazała szatnię pracowniczą i przekazała identyfikator oraz fartuch kelnerski.
Czas zleciał wyjątkowo szybko. Nie było już chwili na dalsze szukanie mieszkania. Zwłaszcza, że jedyna znana dziewczynie agencja nieruchomości już nie odbierała. Westchnęła cicho ponownie wsiadając do Hondy. Pozostawało jej tylko spanie w aucie. Na szczęście, w szatni dla pracowników znajdowały się dwie kabiny prysznicowe. Wychodziło na to, że będzie musiała z nich korzystać. By stwarzać pozory, opuściła parking hotelowy. Na trasie w kierunku Myogi było miejsce, gdzie spokojnie można było zatrzymać samochód na dłużej. To właśnie tam postanowiła się udać Kida. I jeśli szczęście pozwoli, to spędzić tam noc.
CZYTASZ
Zbieg Okoliczności |Initial D
FanfictionOn. Najwyższej klasy ścigant, badboy z bogatego domu. Ona. Mechanik, nałogowy palacz. Chociaż dorośli, to wciąż nie spełniają wymagań stawianych im przez rodziny. Czy to już przeznaczenie, czy tylko zbieg okoliczności?