Nawet po odłożeniu telefonu na blat, Kida nie potrafiła otrząsnąć się z ciężaru tego wszystkiego, co przeczytała. Cisza była tak przygniatająca, że aż ciężko było jej oddychać. Nie mogła też naliczyć się konsekwencji lekkomyślności decyzji podjętej przez tego idiotę. Mogła stracić mieszkanie, pracę, wszystko co jej pozostało po tym, jak spokój rozsypał się wraz z dołączeniem jego do świata profesjonalnych wyścigów.
Kiedy tak rozmyślała, telefon zadzwonił ponownie. Bez uczuć i głębszej refleksji podniosła słuchawkę. Nim zdążyła powiedzieć cokolwiek, z drugiej strony usłyszała głos Sakutaro.
- Uh, masz chwilę?
Brzmiał jeszcze bardziej nerwowo niż przed wyścigiem dzień wcześniej. Kida już podświadomie wiedziała w jakiej sprawie do niej dzwoni, lecz chciała się łudzić, że to było coś innego. Instynktownie pokiwała głową, jakby zapominając, że to tylko rozmowa telefoniczna.
- Jasne.
- Nie wiem jak zacząć - prychnął niezręcznie - widziałaś...
Sakutaro nie musiał kończyć.
- Widziałam.
- Nie chciałem, by tak wyszło, ta okładka to przegięcie.
Krzywiąc się, znów pokiwała głową. Cały ten "wywiad" był całkowitym wynaturzeniem, tanią próbą odnalezienia nowej sensacji. Niestety, Kida znów znalazła się w jej samym centrum. Znów wepchnięta w nie przez tego samego idiotę.
- To nie twoja wina - mruknęła beznamiętnie. Wpatrzyła się pustym wzrokiem w drugi koniec sali. - Dziennikarze zawsze będą szukać zysku. W bardziej bądź mniej etyczny sposób.
- A ty? Jak się czujesz?
Z jej ust wydarło się przeciągłe jęknięcie.
- Sprzedawca w kiosku patrzył się na mnie jak na wariatkę. A kelnerka w kawiarni proponowała wezwanie ambulansu.
Zakryła twarz dłonią, próbując ukryć się od narastającego zażenowania. Im dłużej o tym rozmawiali, tym gorzej czuła się z własną reakcją. To wszystko zdarzyło się tak dawno temu. Powinna była zapomnieć.
- Właściwie - Sakutaro zaczął ostrożnie - kim on dla ciebie był? Nigdy nie mówiłaś zbyt wiele.
Kida zmieszała się. Nigdy nie opowiadała zbyt wiele o powiązaniach z Projektem D, nie chciała by jakkolwiek wpłynęły one na kształt jej kariery. Z cichym westchnieniem zgodziła się na krótką notkę o tym, co kiedyś łączyło ją z młodszym z braci Takahashi.
- Mieszkaliśmy razem dość długo. Trochę mi pomagał, czasem ratował tyłek przed mafią. Dużo się kłóciliśmy, z resztą, szkoda gadać. Wszystko się skończyło wraz z moim wyjazdem z Gunmy. I bardzo chciałam, by tak już pozostało.
Im dłużej mówiła, tym bardziej żal ściskał jej gardło. Narastająca gula dusiła Kidę, a do oczu cisnęły jej się łzy. Już sama nie była pewna dlaczego.
- Czyli to nie był żaden...
- To nie było oficjalne, ani romantyczne. Jedna wielka kupa toksyn - skrzywiła się na samą myśl o tych wszystkich razach, gdy myślała, że już będzie dobrze, a potem znów się kłócili.
- Ten cały Takahashi brzmi jak wielki narcyz - skwitował Sakutaro.
Kida parsknęła głuchym śmiechem.
- Trochę tak jest.
Na linii zaległa niezręczna cisza. Dziewczyna skupiła spojrzenie na pustej filiżance kawy. Jej palce od niechcenia bębniły w powierzchnię stolika, jakby próbując wydobyć dźwięk rozpędzający głuchy bezruch.
CZYTASZ
Zbieg Okoliczności |Initial D
FanfictionOn. Najwyższej klasy ścigant, badboy z bogatego domu. Ona. Mechanik, nałogowy palacz. Chociaż dorośli, to wciąż nie spełniają wymagań stawianych im przez rodziny. Czy to już przeznaczenie, czy tylko zbieg okoliczności?