50. Rikasa

63 9 1
                                    

- Gdzie jesteśmy? - Rikasa rozejrzała się po małym parkingu, na którym wysiadły.

Dwupiętrowy budynek z charakterystycznymi drzwiami garażowymi oddzielony od reszty zabudowy, do tego kilka samochodów zaparkowanych na placyku.

- To dom - Kida zawahała się. - Dom moich rodziców. I warsztat. Chcą, bym go przejęła.

Dziewczyna odszukała w przepastnej torebce klucze i otworzyła wielkie drzwi. Weszły do środka.

- Ale ty kupisz sobie własny, prawda? Tak, jak zawsze chciałaś.

Kida przeniosła ciężkie spojrzenie na przyjaciółkę. Potarła twarz dłonią, jakby próbowała odgonić zmęczenie.

- Nie wiem.

Upuściła na ziemię torebkę, z blatu wzięła rękawiczki robocze. Jej rękawiczki. Przyjrzała się im z tkliwością.

- Nie mam tu pianina, ale pokażę ci, jak radzę sobie z negatywnymi emocjami. Może ci pomoże.

Rikasa wciąż rozglądała się po wnętrzu. Nowoczesny podnośnik, guziki nie wiadomo czemu służące, klucze leżące na blatach, pedantycznie ułożone śrubokręty i schludne stosy opon. Nie wspominając o oprzyrządowaniu, które było jedynie zagadką dla młodej arystokratki.

- No nie wiem.

- To też wymaga manualnej precyzji. Tak, jak gra na instrumentach.

Rikasa niepewnie zsunęła z ramion płaszcz i równo złożony ułożyła na torebce Kidy. To była jedyna rzecz w całym pomieszczeniu, w której czystość nie wątpiła. Chociaż brunetka nie dostrzegła jeszcze ani grama kurzu.

- Możesz sobie wyobrazić, że samochód to pianino. Skomplikowany mechanizm, którego wszystkie poszczególne części muszą być odpowiednio nastrojone, by działać.

Rika pokiwała głową. Związała ciemne włosy apaszką i przyjęła od Kidy rękawiczki. Były prawie dobre.

Szatynka rzuciła okiem na karteczkę wetkniętą za wycieraczkę pierwszego z brzegu auta. Należało zrobić zwykły przegląd i dolać oleju. Podniosła maskę.

- To jest silnik.

- Nie jestem głupia.

- Miało to zabrzmieć dumnie. Ale to chyba nie moment.

Rikasa skrzywiła się. To zdecydowanie nie był moment na żarty tego kalibru. Zwłaszcza, że wciąż nie była przekonana do tego pomysłu.

- Musimy wymienić olej, sprawdzić powietrze w oponach, hamulce i takie tam. Lepiej zacznijmy. Tu jest wlew oleju - wskazała na jedną z ciemnych pokrywek. Odkręciła ją, wyjmując kawałek druta ze środka. - Olej nie może zejść poniżej tego poziomu, inaczej można uszkodzić silnik.

- Mhm.

- Podaj proszę tamten kanisterek.

Rika posłusznie przyniosła pojemnik. Kida z nawyku, nawet bez lejka, dolała trochę cieczy do zbiornika.

- Skąd wiesz, ile dolać?

- Wyczucie. Robiłam to niemalże dzień w dzień odkąd skończyłam jakieś czternaście lat. Zaczynałam od prostych rzeczy. Jako ośmiolatka naciskałam guziki na podnośniku, podawałam ojcu narzędzia - Kida zaczęła opowiadać, oporządzając otwarty przed nią samochód. - Później czyściłam części, zmieniałam opony, dolewałam płynu do spryskiwaczy i oleju. Potem szły pierwsze tuningi, samodzielne przeglądy. To w ogóle zabawna sprawa była, bo na papierach z przeglądów musi się podpisać certyfikowany mechanik, by dokumenty były ważne podczas kontroli. Więc wieczorami tata siadał i podpisywał te wszystkie papiery - szatynka uśmiechnęła się do wspomnień.

Zbieg Okoliczności   |Initial DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz