Wieczór. Wiatr owiewał zarumienioną od chłodu twarz Kidy. Oczy jej lśniły, usta zaciskała na papierosie, a odkrytą skórę rąk i szyi pokryła gęsia skórka. Takeshi obserwował ją leniwie. Już nie była przestraszoną dziewczynką, którą Takahashi przywiózł z rezydencji jej ciotki. Odżyła. To była ta sama Kida, którą znał od Bóg sam wie jak dawna. Siedziała na masce jego Skyline'a i z szerokim uśmiechem paliła papierosa. Rozglądała się dookoła, ciekawa co się dzieje. Dłonią bawiąc się owiniętym wokół szyi szalikiem - jedynym sygnałem z jej strony, że jest to już grudzień.
- No i gdzie jest ten geniusz, który pokonał moich dwóch ulubionych kierowców? - zażartowała, wypuszczając kółka z dymu.
- Osiemdziesiątka szóstka lubi pokazywać się w ostatniej możliwej chwili - bąknął Nakazato.
Chociaż przegrał wyścig z Trueno dobre tygodnie temu, jego duma wciąż cierpiała na samą myśl. Znacznie posępniał, spiął wszystkie mięśnie. Nawet zęby zacisnął mocniej na niedopałku heretyckiego papierosa.
- Już nie rób miny urażonego dziecka - zaśmiała się dziewczyna. - Lepiej daj mi koszulę, zanim zamarznę ci na kostkę lodu.
- Znowu zapomniałaś bluzy? - pokręcił głową z niedowierzaniem. - Masz już na pęczki moich starych.
- Nie bądź taki - Kida zrobiła słodkie oczy.
Takeshi westchnął. Rozpiął zapinaną na guziki ciemną koszulę i wręczył ją przyjaciółce, samemu pozostając jedynie w T-shircie, mimo dość niskiej temperatury. Szatynka narzuciła na ramiona nagrzaną tkaninę. Od razu mruknęła w zadowoleniu.
- Nie dość że Zołza, to pasożyt społeczny - wymamrotał chłopak, pocierając z miejsca pokrytą gęsią skórką skórę.
- Zaraz pasożyt - udała obrażoną. Dmuchnęła toksycznym dymem w jego kierunku. - Zobacz, kto przyjechał - wskazała podbródkiem w bliżej nieokreślonym kierunku "tam".
W istocie, na szczyt Akiny wdrapała się czerwona Civic. Oboje wiedzieli, kto za chwilę wysiądzie z samochodu. Takeshiemu bardzo się to nie podobało.
- Nie idę się przywitać - warknął Nakazato, zaciskając dłoń na schowanej w kieszeni zapalniczce.
- Nawet cię o to nie proszę.
Z Hondy wydobyła się najpierw roześmiana blondynka, a potem jej apatycznie nastawiony do rzeczywistości towarzysz. Shingo schował dłonie do kieszeni bluzy, wcześniej zapalając papierosa. Wymienili między sobą kilka zdań, po czym Urumi bezceremonialnie pociągnęła swojego chłopaka w kierunku Takeshiego i Kidy. Prawdopodobnie protestował, ale z tej odległości nie było słychać.
Szatynka zachichotała, widząc skrzywione miny obu chłopaków, kiedy stanęli naprzeciwko siebie. Przywitali się. Kierowcy zespołu Night Kids raczej niechętnie, warcząc do siebie coś o byciu numerem jeden. Dziewczyny zaś zrobiły toz pełnym zapałem, skrycie rozbawione postawą panów.
Wkrótce na górę wjechał kolejny samochód. Duża, czarna limuzyna. Zwróciła ona uwagę sporej części obecnego na Akinie tłumu. Szeptali, marszczyła brwi, wskazywali palcami. Ten samochód nie pasował do całej reszty, ekskluzywny, szykowny pojazd zupełnie nie komponował się ze sportowymi autami i amatorskimi tuningami.
- Ktoś chyba nie wie, że o tej porze się tedy nie jeździ - mruknął Shingo, zaciągając się dymem nikotynowym.
- Doskonale wie - odpowiedziała mu Kida, zeskakując z maski Skyline'a. - Zaraz wracam.
Jej przyjaciele powiedli za nią wzrokiem, wysoko unosząc brwi ze zdziwienia. Czarna limuzyna zatrzymała się na poboczu, wysiadł z niej ubrany w garnitur kierowca i otworzył drzwi pasażerowi siedzącemu w środku. Z wewnątrz wydostała się z gracją wysoka kobieca postać o wyróżniającej się, ciemniejszej karnacji.
CZYTASZ
Zbieg Okoliczności |Initial D
FanfictionOn. Najwyższej klasy ścigant, badboy z bogatego domu. Ona. Mechanik, nałogowy palacz. Chociaż dorośli, to wciąż nie spełniają wymagań stawianych im przez rodziny. Czy to już przeznaczenie, czy tylko zbieg okoliczności?