Od tygodnia wszyscy mówili o wielkim dniu. Nakład pracy, intensywność treningów, poprawek i testów również na to wskazywała. Mimo tego, Kida nie odczuwała tej narastającej ekscytacji. Nie udzielił jej się duch oczekiwania, wręcz przeciwnie - im bliżej do wyścigu, tym bardziej zdawało jej się, że rzeczywistość zaciska pętle na jej gardle.
Wracając wieczorami z Sakutaro, coraz częściej słyszała ten znajomy śmiech odbijający się echem po parkingu. Czasem nawet miała wrażenie, że słyszy jego głos, że czuje to przenikliwe spojrzenie na sobie. W tych momentach zwykle zjawiał się Sakutaro i ruszali w podróż do domu. Tego dnia było jednak inaczej. On naprawdę tu był.
Stał przy swojej żółtej FD, teraz odmienionej niemalże nie do poznania, rozmawiał z mechanikami i głównym strategiem, czasem zerkając na boki. Zupełnie jakby czegoś szukał. Albo kogoś.
Kida usilnie próbowała odepchnąć od siebie to wrażenie, zająć się całą resztą zadań pozostałych na jej check-liście, lecz jej wzrok mimowolnie wędrował ku samochodom. Ba, ku tej jednej konkretnej FD i jej kierowcy.
Za każdym razem, gdy jej oczy spoczywały na nim, jej serce biło szybciej, a adrenalina aż mrowiła pod skórą. Jedyne, czego nie była pewna, to tego, czy woli uciekać, czy może stawić czoła temu, co pozostawiła w przeszłości.
- Wyglądasz jakbyś miała zaraz zwymiotować - mruknął Sakutaro, dopinając swój kombinezon.
- Bo muszę patrzeć na to okropne połączenie granatowego i pomarańczowego - odburknęła, mrużąc oczy. Kolory Uematsu Racing nigdy jej nie odpowiadały. Kierowca parsknął, a jego twarz na chwilę rozświetlił łagodny uśmiech. - Nie przejmuj się mną. Musisz się skupić, dzisiaj znowu idziemy po zwycięstwo, tak?
Przytaknął.
Przeszli na drugi koniec garażu. Kida po drodze podała kilka niezbędnych narzędzi ojcu, odhaczając kolejne zadanie na swojej liście. Nie musiała dokładnie się przyglądać by wiedzieć, że jej przyjaciel też się denerwuje.
- Napij się czegoś.
Przewrócił oczami.
- Gadasz jak mój ojciec.
- Bo musisz być w najlepszej formie na jaką cię stać - podała Sakutaro bidon.
Pociągnął kilka łyków, mrużąc oczy. Kalkulował coś, to zerkając na Kidę, to na przestrzeń poza garażem. Mimo ciekawości, dziewczyna nie zdołała znaleźć w sobie odwagi, by prześledzić dokładną linię jego wzroku.
- Uh, powiedz mi proszę - zawahał się, zatrzymując spojrzenie na linii startu - jaki jest Takahashi Keisuke? Czego mam się spodziewać?
Kidzie zakręciło się w głowie. Złapała się krawędzi stolika, by nie upaść. Westchnęła, poprawiając czapkę. Po cichu liczyła na to, że daszek w okropnym pomarańczu ukryje jej zdenerwowanie.
- Przecież analizowałeś wszystkie jego wyścigi z ludźmi bardziej kompetentnymi niż ja.
- Ale tylko ty znasz go na żywo. Znasz jego mental, czy jak to tam ojciec nazywa.
Ponownie westchnęła, wyrywając kierowcy bidon z ręki. Pociągnęła łyk elektrolitów, odwracając uwagę od przeszłości.
- Jest, był, arogancki. Pewny siebie i cholernie dobry w tym, co robił. Na prawdziwej przełęczy zjadłby cię na śniadanie.
Sakutaro zaśmiał się niezręcznie. Nie chciał tego przed nikim przyznać, ale bał się tego wyścigu. Bał się, że nie podoła. Poprzedni przeciwnicy bywali wyzwaniem, ale tym razem miał do czynienia z kimś, kto szkolił się w zupełnie innych warunkach. Jego zdaniem, w trudniejszych warunkach. I żaden z trenerów nie potrafił w pełni oszacować prawdziwego potencjału Takahashiego.
CZYTASZ
Zbieg Okoliczności |Initial D
ФанфикOn. Najwyższej klasy ścigant, badboy z bogatego domu. Ona. Mechanik, nałogowy palacz. Chociaż dorośli, to wciąż nie spełniają wymagań stawianych im przez rodziny. Czy to już przeznaczenie, czy tylko zbieg okoliczności?