40. Wyścig dwóch civic

67 9 7
                                    

Śnieg sypał się spod kół, mgła powoli opadała na trasę. Huk i warkot dwóch silników odbijał się echem po okolicy, przeplatając się z piskiem opon. Kłamstwem by było powiedzenie, że Kida dobrze radziła sobie w tym wyścigu. Nie dostała forów, więc została daleko w tyle za czerwoną Hondą Shingo. Dociskając gaz do ziemi rozpaczliwie próbowała nadgonić powiększającą się przestrzeń między dwoma pojazdami. Ale jedyne co pozyskiwała, to powiększający się poślizg jej własnej Civic.

Kolejny zakręt, samochodem szarpało, dohamowanie, Kida klnąc pod nosem powtarzała w myślach całą procedurę driftu. Zza nasilającej się mgły ledwo już widziała czerwone światła samochodu przyjaciela. Modląc się, odliczała zakręty do końca tego „przyjacielskiego wyścigu". Zlana zimnym potem, z drżącymi od siły nacisku na kierownicę palcami szarpała się z pojazdem. Dohamowanie, zakręt, kontra, gaz, przyspieszenie na krótkiej prostej. Opony nie zapewniały już żadnej stabilizacji, już nawet nie była to tylko wina śniegu i śliskiej nawierzchni.

Przedostatnia eska. Pierwszy zakręt jakoś poszedł, na drugim szara civic na milimetry minęła barierkę. Szatynka klęła, już ewentualna konieczność chrzanienia się z lakierowaniem samochodu na nowo była najmniejszym problemem. Toczyła się walka o to, czy wyleci za barierki, czy może jednak nie.

Civic ledwo reagowała, Kida rozpaczliwie starała się hamować, zaciągnąć ręczny, chociaż wiedziała, że prawdopodobnie niewiele jej to da. Zimny pot perlił się na jej czole, przekleństwa płynnie spływały po języku, krew ciekła z mocno przygryzionej dolnej wargi.

Kolejny zakręt się zbliżał, dziewczyna odpuściła sobie z rozpaczliwymi próbami zahamowania. Z trudem zakręciła, metaliczne skrzypienie karoserii samochodu o barierkę przyprawiło ją o dreszcze. Przeszła przez zakręt, oderwała się od stalowej bandy. Maksymalnie wykręciła koła, we mgle widziała jak przed oczami migają jej światła dwóch samochodów. Civic obróciła się, kończąc na barierce zaraz za czerwoną Hondą.

Samochodem szarpnęło. Kida została wciśnięta w fotel przez siłę pędu. Na szczęście nie była ona na tyle duża, by objawiły się poduszki powietrzne. Przez chwilę siedziała w miejscu jak sparaliżowana, opierając spocone czoło o kierownicę. Wybuchła histerycznym śmiechem, to absolutny cud, że żyła, a uszkodzeniu uległ tylko jej pojazd. Uszkodzeniom wyjątkowo nieznacznym, przynajmniej tak się wydawało. Wysiadła z Hondy, szczerze rozbawiona własnym szczęściem i głupotą.

- Było źle, prawda? - zagadnęła przyjaciela przez śmiech.

Shingo parsknął, mierząc Kidę pełnym politowania spojrzeniem. Leniwie przełożył papierosa z ust do ręki.

- Udusiłbym cię, gdybyś zarysowała mi samochód.

- Dlatego go nie zarysowałam - wyszczerzyła się bezczelnie. - Dasz zapalić?

- Życia ci za dużo?! - trzask drzwi samochodowych, wrzask i kroki wściekłego Keisuke. Wszystko zlało się w jedno. - Jak się nie umie jeździć, to nie robi się tego na śniegu i lodzie!

Shingo parsknął, oparł się o swoją Hondę i wymruczał coś w stylu „zaczyna się przedstawienie".

Kida podniosła wzrok na Takahashiego, wciąż niebywale rozbawiona tym, co się wydarzyło. Tak, ten wyścig był prawdopodobnie najlepszym jej pomysłem w przeciągu ostatniego miesiąca. Już przeszedł jej strach o własne życie, została tylko wesołość i adrenalina wciąż buzująca w jej żyłach.

- Przecież się uczę. To nie był poważny wyścig - mocno podkreśliła przeczenie, by stojący przed nią idiota dokładnie zrozumiał.

- Mogłaś zginąć! Cud, że nic ci się nie stało!

- Dramatyzujesz. Nic się nie stało, więc po co ta afera? Daj ktoś papierosa, bo nie wytrzymam.

Shingo podetknął przyjaciółce paczkę petów. Wyjęła jedną sztukę, wygrzebała z kieszeni zapalniczkę i odpaliła szluga, zaciągając się toksycznym dymem. Dmuchnęła nim w twarz niemalże wiszącemu nad nią chłopakowi. Warknął, ale złagodniał po chwili.

- Jeśli naprawdę chcesz jeździć, to zawsze mogłaś poprosić o kilka lekcji - westchnął.

- Poprosiłam. Tylko nie ciebie.

- Ja bym nie dopuścił do tego, że się rozbijesz.

- Nie denerwuj mnie nawet - warknęła. - Daj mi ten płaszcz i wracaj do siebie.

Keisuke zmarszczył brwi. Shingo parsknął. Kida zaciągnęła się dymem papierosowym.

- Jaki płaszcz?

- Ten, o którym mówiłeś mojej matce. Chyba, że to była tylko wymówka, by się dowiedzieć, gdzie jestem.

Milczenie.

- Czyli tylko wymówka... - westchnęła szatynka, nie wiedząc, co innego zrobić. - Jedź już stąd, nie psuj mi zabawy.

- Bez ciebie nie wracam.

- Gościu - niespodziewanie odezwał się Shingo. Zaciskał palce na papierosie, jakby chciał go zgnieść. Nawet nie krył się z irytacją. - Kida miała już dzisiaj pomysły, by utopić cię w rzece. Lepiej zostaw ją w świętym spokoju, zanim spełni swoje groźby.

- Oferowałam ci też małżeństwo, więc moje pomysły dzisiaj nie są zbyt rozsądne - rzuciła w kierunku przyjaciela, wiedząc jak bardzo zdenerwuje się tym Keisuke.

Blondyn był o nią zazdrosny do poziomu ciężkiego do pojęcia, traktował ją jakby była jego. Kida wiedziała, że jest bezpieczna, póki Takahashi stoi te dwa metry od niej. Jeszcze dwa kroki i mógłby zrobić z nią wszystko, co tylko by zechciał. A ona nie potrafiłaby się temu oprzeć.

Teraz jednak mogła wyzywająco patrzeć się w jego ciemne oczy i czekać na kolejny ruch Keisuke. Denerwowanie go okazało się być wyjątkowo satysfakcjonujące, nawet bardziej niż zwykle.

Dolna warga chłopaka zatrzęsła się, jakby chciał coś powiedzieć, ale wciąż jeszcze gryzł się z myślami.

- Wróć ze mną. Błagam cię - jego głos był niemalże szeptem. Jakby wstydził się tego, co właśnie powiedział.

- Jesteś dużym dzieckiem, dasz radę wrócić do rodziców samemu. Ja też jestem duża, umiem o siebie zadbać i na przykład się nie zabić.

Kida westchnęła ciężko, odwróciła się na pięcie i zasiadła za kierownicą własnego samochodu. Silnik zajęczał żałośnie, po czym wrócił do wydawania swoich zwyczajnych dźwięków. Na chwilę zacisnęła powieki, by wypędzić z myśli obraz błagającego ją chłopaka. Wzięła głęboki oddech, jeden, drugi i ruszyła w kierunku mieszkania przyjaciela. W lusterku widziała drugą Hondę, trochę ją to uspokoiło.

W tyle został też Keisuke, szczerze chciała się go pozbyć. Chociaż na święta, chociaż na jedną chwilę. Ale teraz, kiedy stał samotnie na środku pustej drogi, jakoś ciężko robiło jej się na sercu. Kiedy już tu się pojawił, nagle za nim zatęskniła.

- Cholera!

Zacisnęła powieki, docisnęła gaz, nie przejmowała się już śliską nawierzchnią. Byle szybciej samotna sylwetka zniknęła we mgle. Cokolwiek, by odpędzić te natrętne myśli, nagłą chęć zawrócenia.

Zbieg Okoliczności   |Initial DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz