10. Nadchodzą zmiany

92 14 0
                                    

- Fujima! Kida! Obiad! - po hali warsztatowej odbił się echem głos Asai Sunady. Ojciec z córką odwrócili się w kierunku schodów prowadzących z zakładu do ich mieszkania.

- Koniec na teraz - oświadczył mężczyzna zamykając klapę.

- Na to wygląda - westchnęła szatynka. Doskonale wiedziała, co to wszystko znaczy. Dzisiaj już nie wyrwie się ze szponów obowiązków towarzyskich. Niestety.

Westchnęła ciężko odkładając narzędzia na miejsce. Co jak co, ale po pracy trzeba było pozostawić porządek. Wytarła dłonie w brudną od smaru i pyłu szmatkę.

- Idziesz? - zawołał ją ojciec będąc już w połowie schodów na górę.

- Idę.

Zgodnie z tym co zostało powiedziane, Kida znalazła się w salonie. Umyła jeszcze ręce i zasiadła do stołu. Jej matka postawiła przed każdym z domowników miskę zupy i sama zasiadła na krześle. Dziewczyna zmierzyła krytycznym wzrokiem swoją porcję posiłku, po czym przeniosła wyczekujące spojrzenie na matkę.

- Nie pasuje ci ramen?

- Trochę go mało.

- Nie narzekaj, Kido. Za półtorej godziny będziesz u ciotki. Ige nakarmi cię porządnie.

- Półtorej godziny? - łyżka z pluskiem wylądowała w misce. - Miałam przyjechać na szóstą, nie na piątą - oburzyła się momentalnie.

- Zmiana planów - spokojnie oznajmiła Asai.

- Zmiana planów? - jej córka parsknęła histerycznym śmiechem. - Nie jestem waszą własnością, byście tak rozporządzali moim czasem! Nie jestem dzieckiem!

- Kida, ton - upomniał ją ojciec.

- Zaciągnę cię na tę kolację choćby siłą - wycedziła kobieta. - Nie chcę słyszeć od Ige, że się źle zachowywałaś.

- Nie jestem waszą własnością - wydusiła z siebie dziewczyna.

- Koniec tego - ojciec rodziny podniósł głos. - Dopóki mieszkasz pod naszym dachem, słuchasz się mnie i matki. Zrozumiano?

Kida nie odpowiedziała. W milczeniu zabrała się za swoją nędzną porcję obiadową. Naszło ją zastanowienie, co się stało. Jej rodzice nigdy wcześniej nie traktowali jej i jej planów jako rzeczy nieistotnych. W tym domu od zawsze panował wzajemny szacunek. Nikt nigdy na nikogo nie naskakiwał, nikt nigdy nie krzyczał. A przed chwilą jej matka oświadczyła jej, że dowolnie dysponuje jej czasem, a ojciec ją poparł. Właściwie to nawet nie ona tym czasem dysponuje, tylko ciotka Ige.

- Idę wieczorem na imprezę - oświadczyła Kida wstając od stołu. Widząc reakcję matki dodała szybko: - dopiero po kolacji u ciotki.

- Z którym z twoich chuliganów?

Dziewczyna uniosła brwi i wyczekująco spojrzała na matkę. Kobieta rozparła się na krześle.

- Ciemne krótkie włosy, ciemne długie włosy czy blond?

- Blondyn odpada w przedbiegach. Nie lubię go nawet.

- Czyli jest uprzejmy czy bogaty?

Fujima Sunada parsknął śmiechem słuchając niedorzecznej konwersacji jego córki i żony. Żadna z nich nie zwróciła na niego uwagi.

- Można powiedzieć o nim wszystko, tylko nie to, że jest uprzejmy.

- Czyli bogaty. Ige się ucieszy.

- Wracając do pytania, idę z Takeshim. Naucz się w końcu ich imion.

Kida wyszła z salonu. Miała dość tej rozmowy, dość tego, co się wydarzyło i dość przeczucia, że nastąpiły zmiany, których nie będzie dało się tak prosto cofnąć. Włożyła pustą miskę do zlewu i powędrowała na kolejne piętro, do swojego pokoju. Zamknęła się szczelnie w swoim sanktuarium i rzuciła się na łóżko. Ostatnio w tym domu zbyt często mówiło się o ciotce. Zdecydowanie za często.

Do wyjścia pozostawało jej jeszcze trochę czasu. Godzina do piątej. Zatem wypadało zacząć się już szykować. Po szybkim przeliczeniu wyszło na to, że na ubranie się odpowiednio pozostało jej nie więcej niż czterdzieści minut. Nawet ciut mniej. Dziewczyna niechętnie otworzyła szafę. Ciemnobordowa welurowa sukienka. Stara, ale wciąż wyglądała jak nowa. Do tego przyjemnie nasiąkła aromatem cytrusów. Zawdzięczała to zapachowi wiszącemu na drążku w szafie pomiędzy innymi ciuchami. Wybór był prosty. Do tego czarne obcasy, szybki makijaż. Do torebki zgarnęła pośpiesznie papierosy, telefon, klucze, szminkę i nieodłączny zestaw śrubokrętów. Gdzieś na jej dnie walały się jakieś drobniaki, ale nie było czasu na upychanie ich w portfelu. Kończąc na prostym upięciu włosów wyszła z domu. Nie pożegnała się z rodzicami, nie miała nawet ochoty z nimi rozmawiać. Wsiadła do swojej Hondy i opuściła posesję.

Zgodnie ze wcześniejszymi przeliczeniami, w dwadzieścia minut z groszami dotarła pod willę ciotki i wuja. Na schodach prowadzących do wielkiego domu już stała smukła kobieta. Widząc ją, Kida jeszcze mniej chętnie opuściła wnętrze swojej Civic. Wyczekująca jej postać poprawiła ciasno upiętego koka z ciemnych blond włosów i skinęła dziewczynie na powitanie. Szatynka, chcąc nie chcąc, ukłoniła się krewnej w celu okazania szacunku.

- Witam cię, Słonko.

- Dzień dobry. Gdzie wuj Yashiro?

- Jeszcze pracuje. Wejdźmy.

Kobiety zamknęły za sobą drzwi frontowe i przystanęły w przestronnym holu. Ciotka zaczęła taksować oceniającym spojrzeniem Kidę. Dziewczyna czuła się bardziej niezręcznie niż kiedykolwiek.

- Dawno cię, Słonko, nie widziałam. Pokaż się no - Ige zaczęła obracać szatynkę zupełnie jakby była przedmiotem na sprzedaż. - A cóż to jest?! - krzyknęła niemalże przerażona. Wykręciła rękę krewnej, by jeszcze lepiej przyjrzeć się temu, co zobaczyła.

- Tatuaż.

- Tatuaż? Kto ci pozwolił go wykonać? Na pewno nie ja - kobieta zaczęła trzeć skórę dziewczyny mając nadzieję, że to tylko żart, że zaraz wyczyści kreski z pigmentu.

- Pragnę przypomnieć, że jestem dorosła - rzuciła sztywno.

- Mało wiesz, moje dziecko - w końcu zostawiła w spokoju rękę Kidy. Szatynka z urazą przyciągnęła kończynę do reszty ciała. Ale nie powiedziała nic. Zaś jej ciotka kontynuowała swój wywód. - Dzisiaj na kolację przyjdzie Sagawa Eiichi, syn mojej znajomej z pracy. Masz się zachowywać jak dama, być miła i nie mówić ani o wyścigach, ani samochodach.

Kida zacisnęła usta w wąską kreskę. Ta impreza z Takeshim przyda się jej bardziej, niż tylko można pomyśleć. Otworzyła torebkę przechodząc za ciotką do salonu. Wygrzebała z niej paczkę papierosów. Gotowa odpalić jednego, poczuła na sobie karcący wzrok lodowatych oczu ciotki.

- W tym domu nie palimy - wycedziła sucho kobieta.

Na schodach rozległy się kroki. Do salonu wkroczył ubrany w garnitur wuj Yashiro. Ciągnęła się za nim niteczka dymu pochodząca z cygara.

- Yashiro, twoja synowica przyjechała.

Zbieg Okoliczności   |Initial DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz