71. Drastyczne środki

23 6 5
                                    

Zmęczenie dniem pracy okropnie ciążyło Rikasie. Wciąż nie była przyzwyczajona do konieczności dbania o siebie. Całe życie przygotowywała się do roli żony-umowy, pieczęci na kontrakcie łączącym dwie rodziny.

Na początku cieszyła się z tego, że w końcu może sama decydować gdzie idzie, co robi i z kim. Potem jednak przyszło zmęczenie. Wiedziała, że praca na recepcji w warsztacie nie była ciężka. Głównie siedzenie, zapisywanie terminów i dzwonienie do klientów, gdy samochód był gotowy do odbioru. Mimo wszystko, zdarzało jej się zatęsknić do dni ciągłego spokoju i gry na pianinie.

W końcu nogi zaprowadziły ją pod drzwi mieszkania. Zmęczoną dłonią ledwo trafiła w dziurkę od klucza i bezmyślnie otworzyła drzwi.

- Już jestem.

Lecz Kida nawet się nie przeczytała. Wciąż tkwiła w tym samym stanie katatonii, w którym Rikasa zostawiła ją rano. Mogła wręcz przysiąc, że mechanik nie wykonała żadnego innego ruchu niż sięgniecie po kolejnego papierosa.

- Kida?

Zero reakcji.

- Cholera jasna! Rusz się wreszcie!

Rikasa rzuciła torebkę na kanapę i ruszyła w kierunku otwartego balkonu. Wyrwała peta przyjaciółce i wyrzuciła go przez barierkę. Gdy Kida próbowała sięgnąć po kolejnego, Rikasa zręcznie zgarnęła jej paczkę sprzed nosa. Nie żeby dużo w niej zostało.

- Czy zrobiłaś dziś cokolwiek innego niż bezmyślne marznięcie na balkonie?

Kolejną chwilę Kida tkwiła w bezruchu.

- Nie było aż tak zimno.

Rikasa przewróciła oczami. Z westchnieniem na ustach wyciągnęła przyjaciółkę siłą z balkonu. Zatrzasnęła szklane drzwi. Ostatni powiew wiatru posłał dreszcze w dół jej kręgosłupa. Oczywiście, że było zimno.

- Dzwonił Eiichi - mimo stanu półprzytomności, Kida zaczęła mówić. Jej głos brzmiał jakby już dawno utraciła kontakt z rzeczywistością. - Przyjedzie w przyszły wtorek.

To nie była nowa wiadomość dla Riki. Chłopak zadzwonił do niej dzień wcześniej, upewniając się, czy nie zniszczy dziewczynom żadnych planów. Z trudem odpowiedziała, że powinno być w porządku. Nie chciała kłamać, nie chciała też martwić go osobliwym stanem Kidy.

- Cieszysz się?

Mechanik zamrugała kilkukrotnie. Otrząsnęła się z letargu.

- Nie wiem.

- Dlaczego mu nie powiesz, że potrzebujesz jeszcze czasu?

Parsknęła, jakby odpowiedź była oczywista.

- Nie chcę nikogo zranić.

Teraz Rikasa parsknęła. Tylko głuchy nie wyczułby ironii w jej głosie.

- Od kiedy ty taka milutka? Wczoraj Takeshi narzekał, że znów nie chciałaś wyjść wieczorem. Zamknęłaś się w tych cholernych czterech ścianach i od tygodnia nie robisz nic!

Kida wzdrygnęła się na tę uwagę. Jej przyjaciółka rzadko przeklinała, a teraz zrobiła to drugi raz w przeciągu tej samej rozmowy. Zimny dreszcz przebiegł po plecach dziewczyny. Było bardzo źle. Tym bardziej, że Rikasa wyglądała jakby zaraz miała uderzyć ją leżącą na stole gazetą.

- Przepraszam, muszę...

- Musisz wziąć się za siebie! Podjąć jakąś decyzję! Teraz wodzisz wszystkich za nos, udajesz, pakujesz się w jeszcze większe bagno niż byłaś z każdą kolejną decyzją.

Zbieg Okoliczności   |Initial DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz