Zmęczenie dniem pracy okropnie ciążyło Rikasie. Wciąż nie była przyzwyczajona do konieczności dbania o siebie. Całe życie przygotowywała się do roli żony-umowy, pieczęci na kontrakcie łączącym dwie rodziny.
Na początku cieszyła się z tego, że w końcu może sama decydować gdzie idzie, co robi i z kim. Potem jednak przyszło zmęczenie. Wiedziała, że praca na recepcji w warsztacie nie była ciężka. Głównie siedzenie, zapisywanie terminów i dzwonienie do klientów, gdy samochód był gotowy do odbioru. Mimo wszystko, zdarzało jej się zatęsknić do dni ciągłego spokoju i gry na pianinie.
W końcu nogi zaprowadziły ją pod drzwi mieszkania. Zmęczoną dłonią ledwo trafiła w dziurkę od klucza i bezmyślnie otworzyła drzwi.
- Już jestem.
Lecz Kida nawet się nie przeczytała. Wciąż tkwiła w tym samym stanie katatonii, w którym Rikasa zostawiła ją rano. Mogła wręcz przysiąc, że mechanik nie wykonała żadnego innego ruchu niż sięgniecie po kolejnego papierosa.
- Kida?
Zero reakcji.
- Cholera jasna! Rusz się wreszcie!
Rikasa rzuciła torebkę na kanapę i ruszyła w kierunku otwartego balkonu. Wyrwała peta przyjaciółce i wyrzuciła go przez barierkę. Gdy Kida próbowała sięgnąć po kolejnego, Rikasa zręcznie zgarnęła jej paczkę sprzed nosa. Nie żeby dużo w niej zostało.
- Czy zrobiłaś dziś cokolwiek innego niż bezmyślne marznięcie na balkonie?
Kolejną chwilę Kida tkwiła w bezruchu.
- Nie było aż tak zimno.
Rikasa przewróciła oczami. Z westchnieniem na ustach wyciągnęła przyjaciółkę siłą z balkonu. Zatrzasnęła szklane drzwi. Ostatni powiew wiatru posłał dreszcze w dół jej kręgosłupa. Oczywiście, że było zimno.
- Dzwonił Eiichi - mimo stanu półprzytomności, Kida zaczęła mówić. Jej głos brzmiał jakby już dawno utraciła kontakt z rzeczywistością. - Przyjedzie w przyszły wtorek.
To nie była nowa wiadomość dla Riki. Chłopak zadzwonił do niej dzień wcześniej, upewniając się, czy nie zniszczy dziewczynom żadnych planów. Z trudem odpowiedziała, że powinno być w porządku. Nie chciała kłamać, nie chciała też martwić go osobliwym stanem Kidy.
- Cieszysz się?
Mechanik zamrugała kilkukrotnie. Otrząsnęła się z letargu.
- Nie wiem.
- Dlaczego mu nie powiesz, że potrzebujesz jeszcze czasu?
Parsknęła, jakby odpowiedź była oczywista.
- Nie chcę nikogo zranić.
Teraz Rikasa parsknęła. Tylko głuchy nie wyczułby ironii w jej głosie.
- Od kiedy ty taka milutka? Wczoraj Takeshi narzekał, że znów nie chciałaś wyjść wieczorem. Zamknęłaś się w tych cholernych czterech ścianach i od tygodnia nie robisz nic!
Kida wzdrygnęła się na tę uwagę. Jej przyjaciółka rzadko przeklinała, a teraz zrobiła to drugi raz w przeciągu tej samej rozmowy. Zimny dreszcz przebiegł po plecach dziewczyny. Było bardzo źle. Tym bardziej, że Rikasa wyglądała jakby zaraz miała uderzyć ją leżącą na stole gazetą.
- Przepraszam, muszę...
- Musisz wziąć się za siebie! Podjąć jakąś decyzję! Teraz wodzisz wszystkich za nos, udajesz, pakujesz się w jeszcze większe bagno niż byłaś z każdą kolejną decyzją.
CZYTASZ
Zbieg Okoliczności |Initial D
FanfictionOn. Najwyższej klasy ścigant, badboy z bogatego domu. Ona. Mechanik, nałogowy palacz. Chociaż dorośli, to wciąż nie spełniają wymagań stawianych im przez rodziny. Czy to już przeznaczenie, czy tylko zbieg okoliczności?