17. Nie tak miało to być

82 15 0
                                    

Po całym dniu pracy Kida ledwo trzymała się na nogach. Żyła tylko dlatego, że w każdej wolnej chwili pożywiała się sokiem z cytrusów. Działał lepiej niż potrójne espresso. Oraz smakował tak przynajmniej z dziesięć razy lepiej. Dziesięciogodzinna zmiana wyczerpała ją doszczętnie. Mimo ratowania się napojem i papierosami. Ale nawet po najgorszym dniu przychodził koniec obowiązków zawodowych.

Było już w pół do dziewiętnastej, kiedy to z Urumi opuściły hotel. Stanęły na przystanku autobusowym, gdzie blondynka czekała na transport do domu. Nie zrobiła jeszcze prawa jazdy, więc zmuszona była poruszać się transportem publicznym. A w Hondzie Kidy nie było miejsca na pasażera. Jego siedzenie zajmowała walizka z najpotrzebniejszymi rzeczami.

- Co zamierzasz zrobić?

- Nie wiem, Urumi. Następne pięć nocy w aucie nie uśmiecha mi się wcale, ale chyba nie mam wyboru. Do domu nie wrócę tylko dlatego, że mi niewygodnie.

- Rodzice się o ciebie martwią. Dzwonili do mnie już z jedenaście razy.

- Zablokuj ich numery - szatynka wzruszyła ramionami.

- Zołza z ciebie.

Kida wyszczerzyła się bezczelnie.

- Będę już iść - Urumi rzuciła wsiadając do autobusu.

- Do jutra! - dziewczyna pomachała przyjaciółce na do widzenia i wróciła na parking.

Następną godzinę spędziła na wydzwanianiu do agencji nieruchomości. Nigdzie nie było nic w jej zakresie cenowym. Klnąc pod nosem doszła do wniosku, że to będzie kolejna noc spędzona w samochodzie. A pogoda nie zapowiadała się na spokojną. Właściwie, to na niebie zbierały się ciężkie, ciemne chmury. Gotowe w każdej chwili spuścić na ziemię deszcz.

Dochodziła dwudziesta, kiedy Kida zasiadła za kierownicą i skierowała się do zajezdni, gdzie zatrzymała się na poprzednią noc. Nie było nic lepszego. W końcu nie będzie spać w hotelu, w którym sama pracuje. To by było poniżej jej godności. I powyżej jej budżetu. Westchnęła cicho opuszczając parking. Łyknęła soku, włączyła radio i w pół godziny trafiła na miejsce.

Przegapiła ten moment, kiedy wiatr się wzmógł. Otaczające parking drzewa przechylały się niebezpiecznie, a chmury tylko ciemniały. Nawet sygnał radiowy był przerywany. Wyłączyła muzykę, by nie czuć się jak w horrorze. Niewiele to dało. Kida zwinęła się na fotelu i przykryła kocem. Liczyła na to, że jakimś cudem jednak zaśnie. Niepokój jednak nie pozwalał jej uspokoić bicia serca. Minęła godzina, może dwie, a wiatr wciąż wył rwąc przy okazji liście z drzew. Zgłodniała mocno od tego całego strachu. Wykończył ją jeszcze bardziej.

Zerknęła na zegarek. Dochodziła dwudziesta trzecia. Pogoda się nie uspokoiła, wręcz przeciwnie - rozpadało się do reszty. Kida zaklęła. W takich warunkach nie dało się spać. A to oznaczało tylko jedno. Konieczność skorzystania z oferty Keisuke. Zaklęła jeszcze głośniej. Mimo wszystko, wyplatała się z koca i odpaliła silnik.

- Kierunek Akagi - wymamrotała z obrzydzeniem w głosie.

Kiedy tam dojechała, było już bliżej pierwszej niż północy. Wciąż się wahając, zaparkowała na chodniku pod willą Takahashich. Co teraz? Przecież głupio było zapukać do drzwi o takiej porze. Pewnie wszyscy spali. Wzięła głęboki oddech i wysiadła z samochodu. Wysiadła to dużo powiedziane. Uchyliła drzwi, wystawiła nogę i już po chwili ją cofnęła. Siedząc w aucie z wciąż działającymi wycieraczkami nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak mocno pada.

- Liczyłem na to, że przyjedziesz trochę wcześniej - kątem oka wyłapała ruch.

Oparty o płot stał z założonymi rękami Keisuke. Cały mokry, włosy opadły mu na twarz, ciuchy przykleiły się do męskiej sylwetki.

- Będziesz tak siedzieć w środku?

Kida wygrzebała z odmętów torby małą parasolkę i wysiadła.

- Nareszcie - oderwał się plecami od ogrodzenia.

Dziewczyna wyjęła z samochodu walizkę z najpotrzebniejszymi rzeczami. Ruszyła za chłopakiem w kierunku jego domu. Parasolka jakkolwiek chroniła ją od deszczu przez tę krótką drogę. Nie zmokła prawie wcale. Mimo tego, ucieszyła się, gdy tylko znalazła się w ciepłym wnętrzu. Ciepłym i przytulnym.

- Na górze, na końcu korytarza czeka gotowy pokój. Zaraz naprzeciw niego jest łazienka. Są do twojej dyspozycji - chociaż ten obojętny głos chłopaka działał jej na nerwy, podziękowała całkiem szczerze. - Herbaty?

- Nie, dzięki.

Kida powędrowała na piętro. Nawet odnalazła wskazany pokój. Położyła walizkę na dywanie i usiadła na łóżku. Westchnęła cicho. Do czego doszło? Aby ukryć się przed własną rodziną, zgodziła się zamieszkać w domu chłopaka, którego nawet nie lubiła. Z dnia na dzień musiała rzucić wszystko, by uciec od umowy między jej rodzicami, a jej wujostwem. Zaczęła lekko drżeć. Nie wiedziała nawet, kiedy z jej oczu pociekły łzy. Zorientowała się dopiero w momencie, gdy ktoś wszedł do pomieszczenia.

- Przyniosłem herbaty.

Podniosła wzrok na stojącego w drzwiach blondyna. Zdążył się już przebrać w piżamę i teraz trzymając dwa kubki pełne parującej cieczy zawiesił na niej ciężkie spojrzenie ciemnych oczu.

- Nie trzeba było.

- Już prawie zapomniałem, że ty nie stałaś trzech godzin na deszczu - powiedział niemalże z wyrzutem. Wręczył jej ciepłe naczynie.

- Żel do włosów się wypłukał? - rzuciła ironicznie. Szybko starła z twarz ślady płaczu.

- Chcesz o tym porozmawiać?

Domyśliła się, że ta rozmowa raczej nie miała dotyczyć jego fryzury. Z niebywałym trudem wyjaśniała sytuację przyjaciółce, właściwie nawet nie wchodziła wtedy w szczegóły. Tym bardziej nie miała ochoty na wyjaśnianie wszystkiego Keisuke.

- Życie mi się wali, ale daje radę - posłała mu promienny uśmiech.

Parsknął suchym śmiechem. Przeczesał dłonią wciąż mokre włosy i westchnął ciężko.

- Jesteś kurewsko uparta.

- Jedna z moich rozlicznych zalet - wyszczerzyła się bezczelnie.

Pokręcił głową rozbawiony.

- Jeśli będziesz chciała to wyjaśnić, przyjdź.

- Dobranoc.

- Dobranoc.

Dziewczyna szybko położyła się spać. Sen też przyszedł szybko. Łóżko było bardzo wygodne, a ona była bardzo zmęczona. Właściwie wyczerpana. Zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Wstała wcześnie. Kilka minut po szóstej już podnosiła się z posłania. Wzięła szybki prysznic, przebrała, pamiętając, że szpilki to bardzo zły pomysł, umalowała i zeszła do kuchni.

- Kida?

- Dzień dobry, Ryosuke - kiwnęła ciemnowłosemu chłopakowi na powitanie.

- Kawy? Śniadania?

- Nie, dzięki - speszyła się lekko. - Spieszę się do hotelu.

- Jasne. Keisuke prosił, bym przekazał ci klucze - podał jej przedmiot.

- Dziękuję. Miłego dnia - rzuciła szybko, wychodząc z kuchni.

Czuła się źle. Niezręcznie. Sytuacja była beznadziejna. Utknęła w domu Takahashich, by ukrywać się przed własną rodziną. Wsiadając do Hondy puściła głośno radio, by zagłuszyło jej wyrzuty sumienia. Nie powinna była traktować w ten sposób matki i ojca.

Zbieg Okoliczności   |Initial DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz