Tego wieczora Kida wróciła późno. Po ciuchu wkradła się do willi, uważając, by przypadkiem nie zdejmować butów za głośno. Przeszła na palcach przez salon. Ryosuke prawdopodobnie jej nawet nie zauważył, chociaż może po prostu nie chciał nic mówić. I tak był zajęty, czytał kolejny podręcznik na studia.
Wspięła się na górę, uważając, by nie nadepnąć na dziewiątą deskę od schodów. Ona skrzypiała, a teraz było to wyjątkowo niepożądane. W willi byli ludzie, a pustkę Kida zapełniła oglądaniem warsztatu na sprzedaż. Tak, to była szansa na spełnienie marzenia. Ale brakowało funduszy. Podobnie jak z własnym mieszkaniem. Dlaczego zawsze chodziło o pieniądze?
Wyminęła pokój Keisuke, szczególnie uważając, by nie wydać żadnego dźwięku. Pewnie i tak by nie usłyszał, musiał właśnie wyładowywać złość na Bogu ducha winnych ścianach. Albo meblach. Ważne było to, że strasznie hałasował.
Cichutko zamknęła za sobą drzwi własnego pokoju. Opadła na łóżko. To był dziwny dzień. Przeplatany przeróżnymi emocjami, od wściekłości, przez obojętność, zwątpienie, aż do radości. Pełna gama.
Kida nie miała już siły iść pod prysznic. I tak umyłaby się jeszcze raz z rana. Na dobrą sprawę, była gotowa iść spać w ubraniach, w których wyszła z willi. Mimo to, przebrała się w piżamę i wskoczyła pod kołdrę. Zgasiła światło.
Kiedy już przewróciła się na drugi bok, by zapaść w błogi niebyt, uslyszala jak ktoś otwiera drzwi. Wszystko, tylko nie to.
- Cholera, wypad stąd - warknęła. Zdecydowanie nie miała ochoty na jakiekolwiek kontakty międzyludzkie. - Jutro muszę wstać wcześniej do pracy.
Materac obok się ugiął. Na skórze dziewczyny pojawiła się gęsia skórka. Właśnie zasada pierwsza została złamana. Zamiast odskoczyć, pozwoliła, by Keisuke przyciągnął jej zmęczone ciało do siebie. Czuła jego ciepło, jego zapach. Próbowała racjonalnego myślenia, jego wizyta nie mogła wróżyć nic dobrego. Wzięła kilka bardzo głębokich oddechów.
- Wyjdź - powtórzyła, zrezygnowana.
Nawet na nią nie spojrzał. Nadal siedział na jej łóżku, oparty plecami o zagłówek.
- Nie chcę wychodzić. Nie chcę dać ci spokoju - wcześniej był zimny i wkurzony do granic możliwości. Teraz znów był rozemocjonowany. Chrzaniona huśtawka. - Chcę byś krzyczała moje imię w środku nocy.
- To mnie cholera przestrasz! - Kida aż skrzywiła się na ten podtekst. - Teraz wyjazd.
Zepchnęła blondyna z krawędzi łóżka. Usiadł na dywanie i oparł plecy o ramę mebla. Wciąż nie spojrzał na nią ani razu.
- Czego mi brakuje? - teraz jego głos zalała melancholia.
- Prawdopodobnie skromności - odparowała, odwracając się na drugi bok.
- Chcę przez chwilę być poważny. Co ma ten laluś, czego nie mam ja?
Z ust Kidy wyrwało się zmęczone westchnienie. Powiedzieć cokolwiek, byle nie dawać nadziei. Nie chciała, by ktokolwiek myślał, że się nim bawi.
- Nie myślę o tym w ten sposób. Obaj po prostu mi pomagacie. Bo kim innym dla mnie jesteś?
Ponowne milczenie. Ciężkie i jakieś takie... bez tego napięcia, które zwykle występowało między tę dwójką.
- Więc jesteś kobietą fatalną. Pociągniesz i mnie, i tego lalusia na zgubę.
- Nie chcę, byś tak to odbierał - Kida usiadła na łóżku. Potarła się dłonią po twarzy. - Mam kilka swoich problemów. Obiecuję się wyprowadzić, jak tylko skończę się ciągać po sądach z własną ciotką.
Keisuke pokiwał w ciemności głową.
- Nadal nie rozumiesz, co? - parsknął cicho. - Nie o to mi chodzi. Nie chcę, byś po prostu zniknęła. Chciałbym wiedzieć, na czym stoję.
Westchnęła. Nie wiedziała, co odpowiedzieć, więc pozwoliła blondynowi kontynuować.
- Nawet nie ukrywam, że jeśli wybierzesz jego, to nie będę umiał się odsunąć. Nasze spotkanie było kurewskim zbiegiem okoliczności, fanaberią mojej FD, ale wiesz co? Nie żałuję. Nie potrafię odpuścić, jakkolwiek ciężkie nie jest trwanie w tym dziwnym stanie.
- Nie, proszę cię, nie teraz...
- Daj mi skończyć. Otworzyłaś się przede mną dwa razy, pieprzone tylko dwa. I za każdym razem byłaś pijana. Jestem coraz bliżej tego, by cię upić własnymi rękoma. Żeby w końcu wiedzieć, co ty czujesz. Kogo wybierasz. Bo jak na razie, bawisz się dwoma na raz. Wykorzystujesz nas, a żaden nie potrafi ci powiedzieć nie. A potem sama się dziwisz, że zostajesz odepchnięta, kiedy ktoś się orientuje, co z nim robisz.
- Wyjdź. Proszę cię, cholera, wyjdź!
Kida bez namysłu sięgnęła po papierosa. W ułamek sekundy zapaliła i zaciągnęła się pierwszą porcją dymu. A Keisuke wciąż nie wychodził.
- Nie potrafię sobie poradzić z własnymi problemami, ale ty się nie potrafisz powstrzymać, prawda? - wyrzucała z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego. - Uwielbiasz wszystko komplikować. Nie pozwolisz mi najpierw zamknąć wszystkich otwartych już spraw, musisz jeszcze dodać swoje trzy grosze.
- Życie na ciebie nie poczeka! Nie tak to działa. Nie możesz od tak zamrozić emocji i kazać im czekać, bo masz proces sądowy do zakończenia.
- Ale mogę kazać ci wyjść, bo jutro mam na ósmą do pracy.
Kida nawet nie chciała sprawdzać, ile czasu poświęciła na tę zbędną rozmowę. Nie rozwiązała nic. A dołożyła jeszcze więcej zmartwień.
- Wiesz co? Miałem cię za wariatkę, kiedy po pijaku zaczęłaś mi się tłumaczyć, czemu skończyłaś bez dachu nad głową. Teraz to ja zachowuję się jak naćpany wariat. Pewnie nawet tego nie widzisz, ale tracę grunt za każdym razem, kiedy znikasz. A matka ma mnie za idiotę, który nie potrafi cię przy sobie zatrzymać. Wszyscy to widzą, tylko nie ty.
Keisuke w końcu podniósł się z dywanu. Posłał Kidzie zbolałe spojrzenie ciemnych oczu, w których można by się utopić. Ale tym razem ocean był spokojny. A dziewczyna nawet nie spojrzała w jego stronę.
- Dobranoc - blondyn stanął przy drzwiach. - Miłych snów, Słodka.
Westchnęła cicho w odpowiedzi. Nie chciała pokazać, jak bardzo denerwuje ją ta kiepska ksywka. Jak na razie wychodziło na to, że nie jest słodka, tylko zimna i wyrachowana. Bawiąca się ludźmi wedle własnych potrzeb. Kida bardzo chciała, by wstrząsnęła nią ta świadomość. Ale nic takiego się nie stało.
Z papierosem między wargami wpatrywała się w miejsce na dywanie, gdzie jeszcze chwilę temu siedział chłopak. Wciąż czując jego zapach wirujący w powietrzu, poczuła, że brakuje jej tych nocy spędzonych w nie swoim łóżku. A potem pomyślała o wszystkich wieczornych wyjściach z Eiichim.
Po długiej przerwie od pisania nagle nachodzi mnie wena
Dużo weny
Rozdział tak szybko
To aż do mnie nie podobne
CZYTASZ
Zbieg Okoliczności |Initial D
FanfictionOn. Najwyższej klasy ścigant, badboy z bogatego domu. Ona. Mechanik, nałogowy palacz. Chociaż dorośli, to wciąż nie spełniają wymagań stawianych im przez rodziny. Czy to już przeznaczenie, czy tylko zbieg okoliczności?