Siedzieli przy stole. Ryosuke obracający pół-świadomie kubek kawy, Shingo kurczowo trzymający Urumi za dłoń, Takeshi próbujący zamordować spojrzeniem Keisuke, który obejmował siedzącą mu na kolanach Kidę. Szatynka ze zmrużonymi ze zmęczenia oczami wpatrywała się w nich wszystkich. Aż ciężko było uwierzyć, że członkowie Night Kids i Red Suns spokojnie siedzieli przy jednym stole i nie kłócili się między sobą. Ale chyba jeszcze trudniejsze do ogarnięcia umysłem było to, że obaj kierowcy zespołu z Myogi od dłuższego czasu przebywali w jednym pomieszczeniu nie rzucając się sobie do gardeł. Albo pod nieobecność Kidy Urumi zdołała jakoś ich pogodzić, albo, co bardziej prawdopodobne, po prostu czekali, aż Keisuke wydostanie ją z willi państwa Sunada. Teraz więc siedzieli wszyscy w dziwnym milczeniu. Czekali na jej historię, która nie nadchodziła.
- Opowiesz nam, co się z tobą działo przez ostatnie miesiące? Cholernie się martwiłam! - co było łatwe do przewidzenia, to Urumi nie wytrzymała napięcia.
Szatynka pokiwała powoli głową. Odpowiedź na to pytanie należała się im wszystkim.
- Ma ktoś papierosy?
Śmiech. Ryosuke wyciągnął z kieszeni swoją paczkę i pchnął ją po stole w kierunku dziewczyny. Z wdzięcznością wyjęła jednego szluga. Keisuke odpalił go od własnej zapalniczki i Kida szczęśliwie zaciągnęła się dymem.
- Więc... Nie wiem od czego zacząć - westchnęła.
- Początku - zasugerował z cieniem sarkazmu w głosie Shingo. Blondynka posłała mu karcące spojrzenie, ale nie przejął się zanadto. Najwidoczniej był najmniej z nich wszystkich wprowadzony w temat.
- Zatem niech będzie. Z Takeshim jechaliśmy oglądać mieszkanie na wynajem. Weszliśmy tam, nie zdążyłam się nawet dobrze przyjrzeć. W skrócie mówiąc, zostałam porwana przez własną ciotkę. Siłą zaciągnęła mnie do pokoju, nie dało się z niego wyjść, okno było zablokowane, drzwi zamknięte na klucz. Odebrała mi telefon, nie pozwalała wychodzić. Właściwie to przez pierwszy tydzień wypuszczała mnie tylko do salonu na posiłki. Potem zaczął się dramat. Lekcje tańca, manier. Do końca życia nie zapomnę tej cholernej symboliki kwiatów...
Takeshi parsknął śmiechem.
- Oto jak nienawidząca kwiatów Kida stała się kwiaciarką.
- Błękitnego irysa ci wyślę, jeśli się nie zamkniesz.
- Co? - chłopak jeszcze bardziej rozbawiony zupełnie nie zrozumiał.
- Symbol oziębłości. Właściwie nie wiem, co jeszcze mogę wam powiedzieć. To był dramat. Próbowałam uciekać na różne sposoby, ale za każdą próbę byłam karana. Głodowe porcje jedzenia, bezwzględne zamknięcie w pokoju, to tylko przykłady. Za każde złe zachowanie w towarzystwie po prostu mnie biła. Aż się nie nauczyłam.
Słowa Kidy zawisły ciężko w powietrzu. Dłonie jej drżały, serce waliło, do oczu napłynęły łzy.
- Już dość tego - warknął Keisuke widząc, jak bardzo źle z nią jest. Skuliła się momentalnie, jakby czekała na to, aż wymierzy jej policzek.
- Kochana, spokojnie - przemówiła Urumi. Podeszła do przyjaciółki i przytuliła ją mocno. - Już jesteś bezpieczna. Macie dla niej gotowy pokój? - zwróciła się do braci Takahashi.
- Ostatni na końcu korytarza na górze. Powinien wciąż być nietknięty - poinstruował ją Ryosuke.
Blondynka pomogła Kidzie zejść z kolan Keisuke i ruszyły w podróż po schodach. Szatynka kulała lekko, wciąż bolała ją kostka. Mimo to, sama dzielnie parła na przód. Dopiero, gdy zniknęła z punktu widzenia wszystkich, oparła się o ścianę. Nogi się jej trzęsły.
- Wszystko w porządku?
- Tak - skłamała dziewczyna i zmusiła się do dalszego ruchu.
W końcu obie znalazły się na piętrze. Kida oparła się plecami o ścianę. Była śpiąca i wykończona. Jawiący się na końcu korytarza "jej" pokój był zdecydowanie mniej atrakcyjnym wyborem niż będąca dosłownie kilka kroków dalej sypialnia Keisuke.
- Co ty robisz? - Urumi zdziwiła się widząc, jak jej przyjaciółka znika za innymi drzwiami, niż jej przykazano.
- Uwierz mi, tak będzie dobrze. Powiedz im na dole, że poszłam już spać, dobrze?
- Jasne.
Blondynka nie mówiąc nic więcej ponownie skierowała się do salonu. Tymczasem Kida ułożyła się wygodnie na łóżku Keisuke. Pachniało jego perfumami, alkoholem i dymem. Zawinęła się w miękką kołdrę i zamknęła oczy. Sen przyszedł wyjątkowo szybko.
Chwilę przed trzecią w willi Takahashich pozostali już tylko jej stali mieszkańcy i uratowana przez nich szatynka. Nie pokazujący po sobie śladów zmęczenia Ryosuke ponownie zaszył się w swoim pokoju. Zasiadł za komputerem i kontynuował przerwaną przyjazdem gości pracę. Jego młodszy brat, nie mając już nic do roboty, planował położenie się spać. Wykonał więc wieczorną rutynę i z westchnieniem zamknął za sobą drzwi sypialni.
Dopiero wtedy ją tu zobaczył. Zwiniętą w kłębek w fałdach pościeli, zupełnie jakby chciała zajmować możliwie najmniej miejsca. Zupełnie, jakby kuliła się przed kolejnymi ciosami. Przez ostatnie miesiące mocno się zmieniła. Chłopakowi wcale nie chodziło o to, że zbladła, albo poprawił się stan jej skóry dłoni. Bała się, była dziwnie zachowawcza. Całkowicie jak nie Kida. Usiadł obok niej na łóżku i odgarnął luźne kosmyki z jej twarzy. Zadrżała, przebudziła się i momentalnie poderwała do pionu.
- Przepraszam, zaspałam - była przerażona.
- Hej, spokojnie - przyciągnął ją do siebie. Trzęsła się, a serce waliło jej jak po nadludzkim wysiłku. - Jesteś bezpieczna, nie zrobię ci krzywdy.
Nie było żadnej reakcji ze strony szatynki. Kuliła się w ramionach Keisuke jak dziecko bojące się ciemności. Jego słowa, dotyk, zapach docierały do niej jak zza mgły. Zaciskała powieki, twarz zakryła dłońmi w defensywnym geście.
- Popatrz na mnie - mruknął zniecierpliwiony blondyn. Przy pomocy kciuka i palca wskazującego zmusił ją, by na niego spojrzała. W ciemności skrzyżowały się ich spojrzenia. - Nie wiem, co ci się stało. Ale już jesteś bezpieczna. Jestem tu i będę cię chronić.
Ucałował dziewczynę w czoło. Było coś rodzicielskiego w tym geście. Ona tylko drżącymi dłońmi spoczęła na spiętych mięśniach pleców chłopaka. Próbowała uspokoić oddech, dojść do rzeczywistości, wyrwać się ze spowijającej jej umysł mgły przerażenia. Przecież jej koszmar już się skończył. Rano obudzi się w objęciach Keisuke, w pokoju pachnącym męskimi perfumami i drogą whiskey. Będzie mogła wyjść stąd w dowolnej chwili, otworzyć okno i przewietrzyć się. Szaleńcze bicie serca Kidy powoli wracało do codziennego rytmu. Płytki oddech ustępował głębokim wdechom. Oparła głowę na ramieniu blondyna. Słyszała, jak on z ulgą wypuszcza przetrzymywane w płucach powietrze. Zaciągnęła się jego zapachem. całkowicie akceptując jego uspokajający wpływ na jej ciało. Dziewczyna zamknęła oczy. A później już nic nie było. Jedynie ciepło i kojący skołatane nerwy mrok.
CZYTASZ
Zbieg Okoliczności |Initial D
Fiksi PenggemarOn. Najwyższej klasy ścigant, badboy z bogatego domu. Ona. Mechanik, nałogowy palacz. Chociaż dorośli, to wciąż nie spełniają wymagań stawianych im przez rodziny. Czy to już przeznaczenie, czy tylko zbieg okoliczności?