Kolejny samotny wieczór. Wiatr hulał za oknem, zza ściany dźwięki ciotki krzyczącej na kogoś ze służby. Pewnie na tę nową pokojówkę. Biedna dziewczyna nie wiedziała na co się pisze, gdy podpisywała umowę o pracę. Kida westchnęła odkładając książkę na szafkę nocną. Jakieś paskudne wiersze. Nigdy nie lubiła poezji, ale to były jedyne książki, jakie pozwalała jej czytać ciotka. W końcu zgasiła światło i ułożyła się w pozycji w miarę wygodnej do spania. Świsty i wycie dobiegające z podwórka nie pozwalały jej zasnąć. Jak miała w zwyczaju w takich chwilach, wydobyła świeżego papierosa z pudełka i zapaliła go słabym płomieniem zapalniczki.
- Będę musiała poprosić o nową - wymamrotała odkładając na bok przedmiot.
Zaciągnęła się dymem nikotynowym. Zza okna dobiegło ją osobliwe pukanie. Ciche, nienaturalne. Świadoma, że i tak nic nie zobaczy, tylko poprawiła kołdrę. Jeśli ta jesień będzie wyglądać w ten sposób, będzie musiała poprosić nie tylko o nową zapalniczkę, ale i o zatyczki do uszu. Byle by skuteczne, bo nocne odgłosy nie pozwalały na sen. Kolejny zgrzyt.
Ku zdziwieniu dziewczyny, okno gwałtownie się otworzyło. Przecież nie dało się go ot tak otworzyć! Sama próbowała już wielokrotnie. Co jeszcze bardziej ją zdziwiło, do pokoju wszedł Keisuke. Ubrany w luźne spodnie moro, szarą bluzę i z naciągniętą na twarz chustką wyglądał jak pospolity włamywacz. Kida gestem nakazała mu, by był cicho. Pokiwał głową rozumiejąc o co chodzi. Kroki. Ige na szczęście minęła drzwi szatynki i przeszła dalej. Dziewczyna dogasiła szluga i wrzuciła go do popielniczki.
- Porywam cię stąd.
Zaśmiała się histerycznie.
- Masz pół miliona jenów?
- Co? - uniósł brew nie rozumiejąc.
- Cena mojej wolności - jej suchy głos rozszedł się po pokoju. - Mogę ci pokazać umowę.
Teraz to Keisuke parsknął śmiechem. Cichym i zduszonym, histerycznym chichotem.
- Chcesz mi powiedzieć, że podpisali umowę?
- Mhm.
- W takim razie, to jest kradzież, a nie porwanie. Właściwie, to dla mnie bez różnicy.
- Przepraszam, nie mogę stąd odejść. Znajdą mnie, zamkną na kolejne dwa lata, według umowy czas ten musi być ciągły, zmuszą do ślubu i dzieci...
- A myślisz, że co zrobią, jeśli zostaniesz?
Słowa blondyna zawisły w powietrzu. Kida westchnęła cicho. Miał rację. Wstała z łóżka i otworzyła szafę.
- Co ty najlepszego wyrabiasz?
- Muszę się ubrać. Jest zimno.
- Mam działające ogrzewanie - uśmiechnęła się lekko na dźwięk tych słów. Aż przypomniał się jej wyścig między Shingo a Kentą. - Dostaniesz bluzę jeśli chcesz. Cokolwiek, tylko chodź.
Pokiwała powoli głową. Podeszła do krawędzi okna. Zawiało jej w twarz, aż się wzdrygnęła.
- Pomogę ci zejść...
- Nie trzeba.
Kida stanęła na parapecie, złapała się rynny i zupełnie jak na filmach akcji zjechała w ten sposób z drugiego piętra na parter. Zaklęła cicho, kiedy zataczając się źle stanęła. Wykręciła sobie kostkę. Ale chyba nic poważnego się nie stało. Chwilę potem Keisuke stał już obok niej. Ukryła grymas bólu i przysunęła się do chłopaka. Nie była na zewnątrz długo, a już drżała. Niestety, na ciepło musiała poczekać jeszcze chwile.
Promień światła latarki wyłonił się zza rogu. Dziewczyna wstrzymała oddech. Sparaliżowało ją do reszty. Ale blondyn zachował trzeźwość umysłu. Przyciągnął ją do ściany i ukrył za jednym z krzaków. Ochroniarz wyminął ich, jakby byli zwyczajnymi roślinami. Nawet się nie zatrzymał. Odetchnęli. Keisuke odczekał jeszcze chwilę i dopiero wytłumaczył Kidzie jak się stąd wydostać.
- Teraz musimy przejść za róg, tam - wskazał palcem punkt gdzieś przy płocie - jest luźna sztacheta, przez którą możemy się przedostać na ulicę. FD zaparkowałem kawałek dalej. Potem droga prosta.
Pokiwała powoli głową. Ruszyła za chłopakiem z duszą na ramieniu. Wiedziała, że jeśli wpadną, czekają ją potworne represje. Głodowe porcje przez następne tygodnie? Może przymusowy odwyk od nikotyny? A może bezwzględne zamknięcie w pokoju? Wolała nie myśleć. Stawiając kroki jak najciszej umiała, przedostała się na drugą stronę ogrodu. Czekał tam już na nią Keisuke, który łagodnie odchylał sztachetę.
- Idź - pogonił ją cicho.
Kida położyła się na ziemi i przeczołgała na drugą stronę. Czuła jak wali jej serce oraz jak lodowaty twarz smaga jej twarz.
- Zauważyli nas, biegniemy - wydusił z siebie chłopak podrywając się z ziemi poza posesją państwa Sunada.
Chwycił Kidę za rękę i pociągnął naprzód. Puściła się za nim pędem. Za ich plecami drogę rozświetliły światła. Dźwięk silnika. Szatynka klęła. Blondyn szarpał ją, by biegła szybciej. Uderzenia bosych stóp o chodnik. Wciągnął ją w ścieżkę między willą a laskiem. Kamyki wbijały się w nogi dziewczyny. Poruszała się dalej. Już w zasięgu wzroku pojawiła się FD. Chłopak otworzył ją jeszcze w pędzie. Wskoczyli do środka.
- Zaczynamy zabawę - mruknął przechodząc w stan skupienia.
Pisk opon, wycie silnika. Kida nie zdążyła się nawet zapiąć pasami. Już pędzili przed siebie. Pod górę, w kierunku na Akagi.
Niedoświadczony w uphillu ochroniarz nie miał żadnych szans ze ściganiem, który codziennie ćwiczył się w wyciąganiu maksimum ze swojego samochodu. Zgubili go już na trzecim zakręcie. Mimo tego, Keisuke wciąż dociskał gaz. Kida jak zahipnotyzowana obserwowała z jaką precyzją zmienia biegi i kontroluje pojazd. Uśmiechnął się pod nosem.
- Powiedziałem kiedyś, że pokażę ci jak prowadzę. Dotrzymuję słowa.
- Najpierw proszę o ogrzewanie. Popisywanie się przed kostką lodu całkowicie mija się z celem.
Przewrócił oczami. Zamiast tego, rozpiął własne pasy. Na dłuższej prostej po prostu puścił kierownicę i zdjął z siebie bluzę. Rzucił ją dziewczynie ponownie łapiąc za stery pojazdu.
- Dzięki - wymamrotała niechętnie.
- Nie takim tonem. Jest przecież lepsza od nawiewu.
Szatynka westchnęła. Kłamałaby jednak gdyby powiedziała, że nie pasuje jej kangurka chłopaka. Naciągnęła ją na zmarznięte ciało i zaciągnęła się zapachem mocnych perfum i alkoholu. Skuliła się na siedzeniu, zamknęła oczy. Była wolna.
Reszta jazdy minęła w ciszy. Głównie dlatego, że dziewczyna przysnęła. W końcu czuła się na tyle bezpieczna, by się zrelaksować. Keisuke na każdych możliwych światłach posyłał jej pełne troski spojrzenia. Bał się usłyszeć, co takiego spotkało ją podczas pobytu u ciotki. Tkwiła tam przecież przez cztery miesiące. Zaparkował na podjeździe domu i zgasił silnik.
- Słodka, wstajemy - potrząsnął delikatnie jej ramieniem.
Zerwała się, jakby się paliło. Z przerażeniem w oczach rozejrzała się dookoła mamrocząc „przepraszam" i „zaspałam".
- Wysiadaj. Jesteśmy już u mnie.
Blondyn wyplatał się z pasów i poczekał na szatynkę, aż ona też opuści ciepłe wnętrze samochodu. Nie uszło jego uwadze, że kulała lekko. Wprowadził ją do willi Takahashich.
- Jesteśmy! - zawołał stając w holu.
Nim Kida się obejrzała, wpadła w czyjeś ramiona.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo tęskniłem - męski uścisk niemalże odcinał ją od tlenu.
- Sh-Shingo?
CZYTASZ
Zbieg Okoliczności |Initial D
FanfictionOn. Najwyższej klasy ścigant, badboy z bogatego domu. Ona. Mechanik, nałogowy palacz. Chociaż dorośli, to wciąż nie spełniają wymagań stawianych im przez rodziny. Czy to już przeznaczenie, czy tylko zbieg okoliczności?