16. Nie kusząca oferta

79 13 0
                                    

To była bardzo ciężka noc. Mimo bardzo złej jakości snu i szczerej niechęci do życia, Kida równo na ósmą była gotowa do pracy. W kelnerskim fartuchu czuła się co najmniej dziwnie, żeby nie powiedzieć, że źle. Przypięty do bluzki identyfikator drapał ją we wrażliwą skórę. Dzień zaczynał się bardzo niekorzystnie dla szatynki. Nie zważając na to, stała obok Urumi przy barze i sztucznym uśmiechem witała pierwszych gości.

Dziewczyna w życiu by nie przypuszczała, że bycie kelnerką jest takie wyczerpujące. Już w porze lunchu twarz bolała ją od uśmiechania się, a skóra tuż pod obojczykiem musiała być całkowicie zdarta od kiepskiej jakości identyfikatora. Wciąż jednak kontynuowała zbieranie i przynoszenie zamówień oraz sprzątanie wolnych stolików. Na początku zmiany Urumi ostrzegała Kidę, że pewnie po kilku godzinach nie będzie w stanie utrzymać tacy w dłoniach. Na szczęście, jej przewidywania się nie sprawdziły. Szatynkę w połowie dnia pracy strasznie zaczęły boleć nogi. To była nauczka za ubranie szpilek. Wiedziała, że nie popełni już więcej tego błędu.

- Zmęczona? - zagadnęła blondynka, kiedy przyjaciółki spotkały się w chwili luzu za barem.

- Nie jest tak źle, jak mówiłaś, że będzie. Ale nigdy więcej szpilek.

Urumi zaśmiała się szczerze.

- Zapomniałam cię ostrzec, że to bardzo zła decyzja.

- Idę usiąść na zaplecze.

- W szafce trzymam stare trampki. Możesz je pożyczyć.

- Ratujesz mi życie - Kida spontanicznie przytuliła przyjaciółkę. Wzięła od niej kluczyk i zniknęła na zapleczu.

Tu było o wiele ciszej niż na sali restauracyjnej. Odnalazła półkę należącą do blondynki. Wśród walających się po niej grafików, kartek, zdjęć i przedmiotów do makijażu znalazły się i całkiem nie zniszczone, jasne buty. Niezbyt pasowały do ciemnych ubrań Kidy, ale przynajmniej nie miały obcasów. Korzystając z chwili wolnego, napiła się też sporej ilości soku z cytrusów. Kwaśny smak klarownej cieczy momentalnie poprawił jej humor. Tak, zdecydowanie tego trzeba jej było.

Wyciągnęła z kieszeni fartucha telefon i wykręciła numer do Takeshiego. Kto wie, może on miał możliwość przenocować ją przez kilka nocy? Chociaż był posiadaczem dość małego domu, to jednak jego kanapa posiadała chwalebną możliwość przemiany w łóżko. Po cichu liczyła na to, że z tej opcji będzie mogła korzystać. Ale Nakazato nie odbierał. Agencja nieruchomości, w której pracował również milczała. Zaklęła głośno. Schowała telefon do kieszeni fartucha z nadzieją na to, że jej przyjaciel oddzwoni potem. Opuściła zaplecze.

- Podejdziesz do stolika szóstego? - Urumi zniknęła między stolikami z obładowaną szklankami tacą. Czyli to było pytanie retoryczne.

Kida poprawiła koka, z którego powoli zaczynały wymykać się luźne kosmyki, i ruszyła we wskazanym kierunku. Z już przygotowanym notesem stanęła przed gośćmi.

- Witam w hotelu Hakuchō, co mogę podać?

Zduszony, męski śmiech. Podniosła oczy znad zeszyciku. Zdecydowanie nie spodziewała się tu spotkać członków zespołu Red Suns. Obaj bracia Takahashi, Kenta i jakiś jeszcze mężczyzna. Po jego dużych, zniszczonych dłoniach można było wnioskować, że jest mechanikiem.

- Kida, ty nie naprawiałaś samochodów?

- Panta rhei*, Keisuke - odpowiedziała ostro.

- Mi tam pasuje - parsknął rozbawiony - Wyglądasz...

- Dzięki za komplement - przerwała mu. - Nasłuchałam się ich już odpowiednio dużo podczas twoich pijackich wybryków.

Ryosuke zdusił śmiech. Posłał Kidzie ciepłe spojrzenie. Odwzajemniła je z przyjemnością. Keisuke zaś spiorunował brata wzrokiem. Starszy z Takahashich nic sobie z tego nie robił.

- Wracając do pytania, co mogę podać?

Zebrała zamówienie. Kiedy już miała odchodzić od stolika, rozległ się dzwonek jej telefonu. Odstąpiła kilka kroków od członków zespołu Red Suns i odebrała telefon.

- Takeshi, nareszcie! - wykrzyknęła ciut za głośno.

- Jestem ciut zarobiony, planujesz narzekać, czy od razu do rzeczy?

- Potrzebuję mieszkania. Nawet, cholera, nie wiesz, jak bardzo niewygodnie śpi się w Civic, kiedy nie możesz rozłożyć fotela. Błagam, powiedz mi, że pomożesz. Ja nie mogę znów tam spać!

- Szlag, co się stało?

- Wyjaśnię, kiedy powiesz, że pożyczysz kanapę.

- Zołzo, ja naprawdę cię uwielbiam, ale dziś przyjeżdża do mnie kuzyn z Tokio. Za pięć dni chętnie cię przygarnę...

- Pięć dni...? - jęknęła szatynka. Nogi się pod nią ugięły.

- Nie poradzę.

- Jasne, rozumiem - przykleiła do twarzy sztuczny uśmiech. - A w agencji? Macie coś? - zapytała szybko.

- Niestety, przepraszam cię.

- Nic się nie stało  rozłączyła się nie przeszkadzając więcej przyjacielowi w pracy.

Czekało ją następne kilka nocy w samochodzie wypchanym bagażami do tego stopnia, że nie dało się nawet pochylić fotela do wygodniejszej pozycji. Nie była na to przygotowana, ale liczyła się z tym, że jeszcze długo będzie sypiać w Hondzie. Trudno. Przeszła przez salę restauracyjną i podrzuciła kartkę z zamówieniem do kuchni.

- Urumi, idę zapalić.

- O! Mamy progres. To twój pierwszy papieros tego dnia.

- Piąty - poprawiła przyjaciółkę. - Paliłam jeszcze przed robotą.

- Wracaj szybko.

- Będę za pięć minut.

Kida wzięła z zaplecza paczkę szlugów i wyszła przed hotel. Oparła się o ścianę i wpatrując się w stojący w oddali własny samochód odpaliła peta. Zaciągnęła się dymem, licząc na złapanie chociaż drobiny rutyny.

- Panią mechanik wyrzucili z domu?

Keisuke też wyszedł na zewnątrz.

- Masz ognia? - podała mu zapalniczkę. Zapalił i oddał jej przedmiot.

- Nie wyrzucili.

- Dobry żart - parsknął cicho. - Szukasz noclegu na pięć nocy, czyli nie masz gdzie spać. Zmieniłaś pracę, więc nie możesz pracować w warsztacie.

- Gratulację, nie jesteś głupi - zironizowała.

- Próbuję być miły, ale jesteś wyjątkowo irytująca.

- Wspominałeś.

- Zamkniesz się na chwilę? - nie sposób było nie wyłapać złości w jego tonie.

Westchnęła, ale nic nie powiedziała. Wypełniła płuca dymem nikotynowym.

- Mam spory dom i kilka wolnych pokoi. Mogę cię przenocować. Potem przeniesiesz się do Nakazato.

- Niegrzecznie jest podsłuchiwać - mruknęła gasząc papierosa. Wyrzuciła go do popielniczki.

- Robię ci przysługę. Jeśli chcesz, przyjedź dziś wieczorem. Wiesz, gdzie stoi willa.

- Zobaczymy - przez głos Kidy przebrzmiewało "za nic w świecie".

Ucięła konwersację wracając na salę restauracyjną. Podeszła do baru, gdzie Urumi podsunęła jej pod nos dwie tace i rzuciła numery stolików, do których szatynka powinna zanieść zamówienia. Wypełniła służbowe obowiązki i wróciła do przyjaciółki, która za kontuarem szykowała kolejny zestaw szklanek, kufli i napojów.

- Znowu z nim rozmawiałaś - rzuciła blondynka insynuującym tonem. - Przyznaj się, że coś was łączy.

- Ta - Kida wykonała pełną napięcia pauzę. - Nazywa się to "wzajemna niechęć".

Obie wybuchły śmiechem. Urumi już miała swoje zdanie na ten temat, ale wolała śmiać się z przyjaciółki, która skrzętnie wypiera się wszystkich jej twierdzeń.






Panta rhei - łac. wszystko płynie, sentencja określająca nietrwałość wszechrzeczy, zmienność

Zbieg Okoliczności   |Initial DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz