Wieczór zbliżał się nieubłaganie. Pani mechanik z westchnieniem na ustach złożyła narzędzia, usatysfakcjonowana po pełnym owocnej pracy dniu. W końcu jak by tu inaczej nazwać dzień pełen samych „ciekawych" przypadków? Odłożyła na miejsce skrzynkę. Teraz już był porządek.
Mimo zadowolenia z dobrze wykonanej pracy, na sercu ciążyła jej jeszcze jedna sprawa. Sprawa, którą musiała się zająć koniecznie. I teraz przyszła odpowiednia chwila, by się nią zająć.
Czystymi rękoma wyjęła z torby plik dokumentów. Głęboki oddech nie pomógł strącić ciężaru gromadzącego się w jej klatce piersiowej. Mimo przekonania, że ta decyzja jest dobra, zaczęły się trząść jej ręce. Zacisnęła mocno palce na zapalniczce. To był czas zapalić.
Kida stanęła przy wielkich drzwiach warsztatowych. Wpatrzona w słońce bardzo powoli chowające się za linią budynków, odpaliła papierosa. Biały dym wydobył się z jej ust.
Na myśl jej przyszło, że to wszystko dokładnie tak się zaczęło. Tylko na początku drogi stała oparta o ścianę drogiej sali bankietowej, w letniej sukience, a obok stał równie sfrustrowany Takeshi. Teraz, mimo chłodnej pogody, kończył się kwiecień, a zaczynał. Teraz opierała się o ścianę choć znajomego, to tak obcego warsztatu i stała zupełnie sama.
- O czym myślisz?
Wzdrygnęła się, słysząc głos swojego szefa. Była przekonana, że wciąż siedzi w biurze.
- Nic, tak o - odbiła się plecami od ściany.
- Widziałem cię już zestresowaną. Wielokrotnie, podczas twojego procesu. Wyglądasz wtedy dokładnie tak.
Kida westchnęła. Matsumoto miał rację. Rozprostowała lekko zgniecione już dokumenty. Mężczyzna dokładnie lustrował ją wzrokiem. Od gestu przygładzenia trzymanych papierów, przez przydeptanie dogasającego peta, aż po niezgrabne wciśnięcie mu kartek. Przyjął je lekko oszołomiony. Nie czekał z odczytaniem.
Dziewczyna, przegryzając mocno policzek od środka, wpatrzyła się w zmieniającą się mimikę twarzy szefa. Ze zdziwienia i konfuzji przeszedł w ciężkie do zinterpretowania zmarszczone brwi, zacisnął szczękę. Chyba prześledził cały tekst kilkukrotnie, bo chwila ciszy trwała wyjątkowo długo. Bezradnie stojąc, Kida wcisnęła zaciśnięte do białości pieści do kieszeni, desperacko próbując ukryć drżenie dłoni. Dlaczego ten ucisk w sercu wciąż się utrzymywał? Dlaczego całe napięcie z niej nie zeszło?
Matsumoto w końcu podniósł na nią ciężki wzrok. Był... rozczarowany? Zdziwiony? Zły? Mechanik nie umiała powiedzieć.
- Więc odchodzisz?
Pokiwała sztywno głową. Z pewnością nie oczekiwała tak pustego głosu ze strony mężczyzny. Nie spodziewała się radości i entuzjazmu, w żaden sposób. Ale na takie przygaszenie gotowa nie była.
- Więc... powodzenia - Matsumoto uścisnął jej dłoń. - Wpadnij kiedyś jeszcze.
- Nie chcesz mnie widzieć?
- Nie, w żaden sposób! - zaprzeczył szybko. Jego słowa zostały odebrane zupełnie inaczej niż chciał. - Wpadaj kiedy chcesz. Jesteś zdolna i świetnie się z tobą pracuje. Nie spodziewałem się, że będzie tak dobrze, kiedy Ryosuke przywiózł cię tu po raz pierwszy.
- Też nie byłam przekonana do jego pomysłu na początku - Kida pozwoliła sobie na mdły uśmiech. Wspomnienia nie pomagały w pożegnaniu. Przynajmniej napięcie ustępowało.
- Praca z tobą to była przyjemność.
- Vice versa.
W chwili roztkliwienia, odłożyli na bok formalności społeczne związane z relacją pracownik — szef i przytulili się na pożegnanie.
CZYTASZ
Zbieg Okoliczności |Initial D
FanfictionOn. Najwyższej klasy ścigant, badboy z bogatego domu. Ona. Mechanik, nałogowy palacz. Chociaż dorośli, to wciąż nie spełniają wymagań stawianych im przez rodziny. Czy to już przeznaczenie, czy tylko zbieg okoliczności?