Marzec zdecydowanie stał się jednym z najważniejszych miesięcy dla Syriusza, dziesiątego marca swoje urodziny obchodził Remus, który przez następne dni chodził z takim uśmiechem jakiego nigdy nie miał na twarzy, a Łapa zaczął się zastanawiać czy dzięki nim, czy jednak może coś przed nimi ukrywa. Piętnastego marca urodziny obchodziła Roselle, a Syriusz spędził długie godziny na planowaniu idealnej randki. Dwudziestego siódmego miał urodziny jego najlepszy przyjaciel. Planowanie urodzin ważnych dla niego osób, było dla niego przyjemnością. Zawsze to uwielbiał.
Roselle tego ranka obudziła się dość wcześnie, a właściwie została obudzona przez Nate'a i Peyton
- Wstawaj śpiochu! - krzyknął Nate
Roselle mruknęła coś niezrozumiałego, ale na jej twarzy zawitał uśmiech.
- Wszystkiego najlepszego. - powiedziała Pey, a gdy dziewczyna zwlokła się z łóżka przytuliła ją z uśmiechem
- Dziękuję. - powiedziała.
- Wszystkiego dobrego. - odparł Nate przytulając ją.
Jej urodziny wypadały w niedzielę, dzięki czemu miała wolny dzień i mogła urodziny spędzić jak chce, gdy o dziesiątej, jak już rozsiadła się po powrocie ze śniadania, w łóżku z zamiarem czytania, rozległo się pukanie do drzwi, gdy do pokoju wszedł Syriusz, promiennie się uśmiechnął, w ręku trzymał bukiet jej ulubionych kwiatów.
- Joyeux anniversaire.
Roselle uśmiechnęła się jeszcze szerzej, o ile to mozliwe. Wiedział, że uwielbia, gdy Syriusz mówi po francusku. Syriusz nauczył jej tego sformułowania niedawno, co jak widać, nie po nic.
- Merci!
- No proszę, widzę, że moje lekcje są skuteczne. - odparł dumnie.
- To było akurat proste. - powiedziała - Dziękuję. - mruknęła całując go w usta.
- Ależ nie ma za co. - mruknął. - Dla takich nagród mogę Ci dawać kwiaty i prezenty codziennie.
Roselle się cicho zaśmiała.
- Mam coś dla Ciebie jeszcze, ale na to będziesz musiała nieco dłużej poczekać. - powiedział. Uśmiechnął się dumnie do Roselle, która nie mogła oderwać od niego wzroku.
Po obiedzie poszli do biblioteki, Syriusz się nieco nudził, ale to u niego normalne. Nie potrafi spędzić nawet godziny w jednym miejscu, za szybko zaczyna się nudzić. Roselle była już do tego przyzwyczajona.
- Zastanawia mnie - zaczął - Czy jesteś tak samo ślepa jak James?
- A ja bardzo ślepy jest James? - zapytała ze śmiechem
- No nie wiem, bardzo - mruknął
- Nie mam aż takiej dużej wady - powiedziała - Jak zdejmę okulary wciąż będę Ci widzieć - dodała
- To super - odparł po czym, bez żadnego ostrzenia, zabrał Rose jej okulary i założył na nos
Roselle zmrużyła nieco oczy, ale dokładnie widziała twarz Syriusza, któremu okulary pasowały.
- Czy jest coś co na Tobie leży źle? - zapytała zabierając okulary.
- Nie. - powiedział z uśmiechem - Czułem się mądrzejszy. - mruknął, a Roselle się zaśmiała.
- Myślałeś już nad urodzinami James'a? - zapytała
- Żartujesz? Już od stycznia nad tym myślę! - wrzasnął
- Panie Black! - powiedziała głośno bibliotekarka, patrząc na niego surowo.
- Przepraszam, nie chciałem zakłócać pańskiej świątyni. - powiedział z uśmiechem - Wracając do tematu... Uwierz mi! Będzie super!
- Nie wątpię. - powiedziała - To co zrobili w Twoje urodziny było świetne. - dodał.
- Byłem wtedy naprawdę szczęśliwy. - wyznał.
Gdy nadeszła szósta Syriusz wziął Roselle za rękę. Zanim wyszli dał jej swoją skórzaną, czarną kurtkę i z bólem przyznał, że wygląda w niej lepiej niż na nim. Roselle się nieco przeraziła widząc, że idą w stronę boiska Quidditcha. Blondynka nie potrafiła latać na miotle, przerażała ją wysokość.
- Powiedz, że idziemy tylko powiedzieć 'cześć' do James'a. - poprosiła widząc najlepszego przyjaciela swojego chłopaka.
- Nie. - odparł krótko - Peyton mi mówiła, że nie potrafisz latać na miotle, więc postanowiłem Ci nauczyć. - dodał.
- Spokojnie, Syriusz to profesjonalista, świetnie mu to wychodzi - odparł z uśmiechem James, podając miotłę Black'owi - Wszystkiego najlepszego, przy okazji. - powiedział do Roselle.
- Dzięki, James. - powiedziała - Syriusz... - zaczęła gdy Potter już odchodził - Ja nigdy nie uczyłam się latać, bo boję się wysokości... Nie dam rady w ogóle na to wsiąść.
- Rosie, nie każe Cię przecież lecieć sama. - powiedział - Ja będę z Tobą.
- Ale Syriusz...
- Rosie, nie stanie Ci się krzywda, uwierz mi, już ja tego dopilnuję. - odparł
- Nie możesz sam polatać, a ja popatrzę? - zapytała z nadzieją.
- Nie. - uśmiechnął się - Ufasz mi?
Roselle pewnie pokiwała głową.
- To zaufaj mi, że nie zrobię Ci krzywdy. - powiedział przekładając nogę przez miotłę.
- Niech Ci będzie. - powiedziała. - Ale robię to tylko dlatego, że się bardzo starasz, a nie dlatego, że chcę.
Roselle mocno przytuliła się do Syriusza, wyraźnie czując jego zapach perfum. Oparła głowę na jego ramieniu i westchnęła.
- Wszystkiego najlepszego. - powiedział jeszcze raz.
- Mówisz mi to, bo zaraz zgniniemy? - zapytała.
Syriusz się krótko zaśmiał.
- Nie, mówię Ci to bo... Bo zdaje mi się, że jeszcze tego nie mówiłem.
- Mówiłeś. - odparła.
Roselle miała niedoparte wrażenie, że chciał powiedzieć coś innego. Syriusz wzbił się w powietrze, a Roselle poczuła coś nieprzyjemne motylki w brzuchu. Uznała to za dziwne, bo gdy Syriusz się do niej zbliżał, były one znacznie przyjemniejsze niż teraz. Czuła wiatr we włosach, gdy Syriusz latał z nią po boisku.
Gdy wylądowali, Łapa zszedł pierwszy i podał dłoń Roselle.
- I co było tak źle? - zapytał z śmiechem.
- Nie. - mruknęła nieco zawstydzona - Było znośnie. - odparła.
- Ach, znośnie było. - mruknął.
- Trochę lepiej niż znośnie. - powiedziała w końcu.
- Nie ma za co. - odparł z uśmiechem i złączył ich usta
- Dziękuję. Naprawdę, bardzo dziękuję. - powiedziała.
Syriusz złożył delikatny pocałunek na jej czole i odprowadził do pokoju.
CZYTASZ
Evermore | Sirius Black
FanfictionSyriusz zawsze znany był, prócz swojej przeklętej rodzinki, ze swojego poczucia humoru, jego uśmiech mógł poprawić humor w gorszy dzień, a jego żarty rozbawić do łez. W głębi duszy czuł się niedoceniony. Nie chciał być postrzegany jako idiotycznego...