Syriusz stał w pokoju wspólnym u boku Peter'a, Marleny McKinnon oraz Dorcas Meadowes i kilku innych gryfonów, oraz krukonów, którzy stroili właśnie salon wspólny na przyjęcie z okazji urodzin Lunatyka, Roselle i Rogacza.
- To musi być...
- Idealne. - dokończyły za niego w tym samym czasie Marlena i Dorcas.
- Rozumiemy, Black, że Ci tak bardzo zależy, ale nie wszystko można zrobić perfecyjnie. - powiedziała rozbawiona Marlena.
- Ale takie musi być. - odparł Syriusz, szybkim ruchem poprawiając mokre włosy - Za pół godziny mają tu być!
- Wiemy. - odparła Dorcas. - I wszystko wygląda wręcz rewelacyjnie.
- Przeszedłeś samego siebie, Łapa. - odparł Peter.
Syriusz dumnie się uśmiechnął na te słowa.
- Jak zwykle, wygórowane ego Syriusza Black'a nie zaprzeczy temu stwierdzeniu. - odparła Marlena.
- Jakże trafne stwierdzenie, Marleno. - odparł Syriusz uśmiechając się - A teraz, pójdę się przebrać, aby wyglądać jeszcze lepiej.
Syriusz odszedł w stronę dormitorium. Potężnie ziewnął otwierając szafę. Chciał, nie tylko aby wszystko było dopracowane, ale i, żeby on wyglądał idealnie.
Poprosił Lily Evans aby zajęła Lunatyka i Rogacza i Peyton i Nate'a, aby zrobili to samo z Roselle.
Łapa ubrał na siebie czarną koszulę i tego samego koloru spodnie. Jego kręcone włosy jak zwykle ułożone. Wziął głęboki oddech i znów wyszedł do pokoju wspólnego. Jedynie Syriusz był taki wystrojony.
Czekali tylko na jego najlepszych przyjaciół, którzy już podążali w kierunku pokoju wspólnego.
- NIESPODZIANKA!
Krzyknęło parę osób, z Syriuszem na czele. Jego dziewczyna, a za nią jej przyjaciele, a następnie Remus i James z Lily stali z uśmiechami, a jedyną zaskoczoną osobą była Rosie.
- Ale to niespodziewane! - skomentował sarkastycznie Remus, gdy Black podszedł do nich.
- No wiesz, starałem się. - odparł Syriusz udając urażonego. - Jeszcze raz, wszystkiego najlepszego.
Na jego twarz wstąpił szeroki uśmiech.
- Wszystko wygląda świetnie. - skomentował James - Jesteś niemożliwy, Łapa.
- Ach! Wiem o tym! - krzyknął przytulając przyjaciela - Mam nadzieję, że Tobie się najbardziej podoba. - mruknął do ucha Roselle.
- Nie spodziewałam się. - powiedziała szczerze.
- Miałbym zrobić imprezę dla przyjaciół, ale nie dla Ciebie. To by było okropne z mojej strony. - odparł.
Czarnowłosy złączył ich usta w czułym pocałunku. Cieszył się, że mógł swym najbliższym sprawić radość.
Została oczywiście puszczoną muzyka, a Syriusz był życiem imprezy. Jednakże nie wypił za dużo alkoholu. Potrafił się bawić i bez tego. Miał osoby, z którymi zawsze dobrze się bawił.
Syriusz wziął do ręki szklankę z napojem i przechylił. Był trochę inny w smaku niż zazwyczaj, lecz uznał to za nic innego jak posmak po wypitym kilka minut wcześniej alkoholu.
- Zatańczysz? - zapytał Syriusz, Roselle, która stała rozmawiając z Lily.
- Chętnie. - odparła z uśmiechem.
Blondynka zarzuciła mu ręce na szyję i westchnęła.
- Dziękuję, jesteś niesamowity. - powiedziała.
- Starałem się. - odparł.
- Coś nie tak? Zbladłeś. - zauważyła
Faktycznie Syriusz był bledszy niż kilka minut wcześniej.
- Wszystko gra... Muszę tylko... Muszę tylko usiąść. - odparł i od razu pobiegł do dormitorium.
James, który tańczył obok z Lily odwrócił się za przyjacielem, po czym podszedł do Roselle.
- Coś mu się stało? - zapytał przejęty James.
- Nie mam pojęcia. - odparł Roselle idąc za Potterem, do dormitorium chłopaków. - Tańczyliśmy, gdy Syriusz nagle zbladł i powiedział, że musi usiąść. - wyjaśniła.
Gdy weszli, łazienka była otwarta i dobiegał do nich odgłos wymiotów.
- Łapciu. - powiedział czule James, wchodząc do łazienki. - Syriusz, wszystko gra?
- Nie zbyt. - wymamrotał Syriusz
Po raz kolejny pochylił się nad toaletą i zwymiotował.
- Wydawało mi się, że nie piłeś zbyt wiele. - powiedział James.
- Bo nie pił. - odparła od razu Roselle.
- Nie wydaje mi się, żeby to był alkohol. - odparł Remus, który przyszedł chwilę po nich. - Łapa, piłeś cokolwiek prócz alkoholu?
- Tak. - mruknął - Sok dyniowy.
- Może był zepsuty. - odparł James.
- Był wzięty z kuchni. - odparł Peter.
- Poza tym, ja też go piłam. - odparł Lily.
Roselle podeszła do Łapy, który opierał się o ścianę głęboko oddychając. Przykucnęła przy nim. Na jego twarzy widoczne były krople potu. Odgarnęła wilgotne włosy z jego twarzy i przyłożyła dłoń do jego czoła.
- Ma gorączkę. - powiedziała.
- To przecież absurd. - odezwał się James. - Nie mógł się rozchorować tak szybko.
- Właśnie. Był całkowicie zdrowy przez cały dzień. - odparł Peter.
Syriuszowi zrobiło się znów niedobrze, ale to uczucie wymieszało się z nagłym uczuciem słabości. Chwycił się umywalki i próbował wstać. To było ostatnie co zapamiętał z tej nocy.
Obudził się nazajutrz rano w skrzydle szpitalnym, a przy nim nie było nikogo. Syriusz próbował odchrząknąć, ale zamiast tego zaniósł się kaszlem.
- Panie Black! - powiedziała madame Pomfrey, wychodząc z gabinetu. - Jak się Pan czuje?
- Wciąż nie za dobrze. - wymamrotał.
- Hmm - mruknęła przykładając dłoń do jego czoła .- Wciąż masz gorączkę. - odparła po czym machnęła różdżką. W powietrzu zaczęły się unosić liczby, zrobione jakby z chmury.
38.8°
- Co mi jest? - zapytał - Czułem się świetnie, gdy nagle zrobiło mi się niedobrze.
- Prawdopodobnie - zaczęła podchodząc do kranu z wodą, gdzie zamoczyła szmatkę. - Został pan czymś otruty i stąd mdłości, lecz nie mam pojęcia skąd wzięła się ta gorączka. - wyjaśniła kładąc mokrą ścierkę na jego czole.
- A James...
- Jest piąta rano, panie Black, wciąż śpi. - odparła kobieta - Chociaż on i państwa dziewczyna, przez pół godziny kłócili się ze mną, aby tutaj zostać na noc.
Kobieta westchnęła.
- No cóż, panie Black. Zaraz podam Panu eliksir i odpocznie pan chwilkę.
CZYTASZ
Evermore | Sirius Black
FanfictionSyriusz zawsze znany był, prócz swojej przeklętej rodzinki, ze swojego poczucia humoru, jego uśmiech mógł poprawić humor w gorszy dzień, a jego żarty rozbawić do łez. W głębi duszy czuł się niedoceniony. Nie chciał być postrzegany jako idiotycznego...