Gdy Syriusz i Roselle się pogodzili od razu zaczęli szukać mieszkania. Umieścili notatkę w Proroku Codziennym i czekali na jakieś wieści. Dostali parę zgłoszeń pod koniec miesiące, ale żadne im nie pasowało. Syriusz i Roselle byli zbyt wybredni.
Nadszedł dzień wyjścia do Hogsmeade. Przyjaciele umówili się na potrójną randkę. Już gdy szli do Hogsmeade nie przestawali się śmiać. Syriusz musiał przyznać, Bonnie i Remus tworzą uroczą parę, a chłopak był z dziewczyną niezwykle szczęśliwy.
— My zaraz wrocimy. Idziemy zamówić piwo. — powiedział James nachylając się, aby dać Lily buziaka w usta.
Potter też wyglądał na o wiele bardziej szczęśliwego. Mimo, że wciąż było mu przykro z powodu śmierci ojca, starał się żyć tak, aby jego tata, gdziekolwiek jest, był z niego dumny. James wie, że Pan Potter nie chciałby aby jego syn był w żałobie.
— Poważnie! — zaśmiał się Rogacz, gdy zeszli na temat historii jak to się stało, że w ogóle Syriusz i James zaczęli się przyjaźnić — Bałem się trochę jak się przedstawił, bo go polubiłem, a byłem przekonany, że to będzie Ślizgon.
— A jednak nie jestem, widzisz jak życie zaskakuje, Rogacz. — powiedział Syriusz z uśmiechem.
— A jak to się stało, że Remus się z wami zaprzyjaźnił? — zapytała Bonnie, a chłopaki się zaśmiali wymieniając spojrzenia.
— Na początku nie chciał się z nami kumplować. — odparł James.
— Dlaczego? — zapytała Roselle marszcząc brwi.
— Właśnie, powiedz czemu Luniek. — powiedział Syriusz patrząc na przyjaciela.
— Twierdziłem, że są to najbardziej irytujące osoby, jakie kiedykolwiek spotkałem. — powiedział — Wciąż tak twierdzę. — dodał
Syriusz objął ramieniem Roselle, Gdy wyszli na główną ulice Hogsmeade, na której zawsze panował tłok, ale teraz, nie było nikogo. Chłopaki się rozejrzeli wyciągając swoje różdżki. Nieoczekiwanie zaczął wiać silny wiatr. Syriusz zacisnął palce na różdżkę a wolną dłoń splótł z ręką Roselle.
Przed ich oczami pojawiła się gromadka osób ubranych w czarne stronę. Syriusz od razu poznał jedną z nich, swoją kuzynkę Bellatriks Lestrange, szła w jego stronę z szyderczym uśmiechem. Uczniowie Hogwartu zaczęli się cofać, co chwilę się gwałtowanie rozglądając, aż w końcu zetknęli się wszyscy plecami. Panowała tam straszna cisza, która była wręcz przerażająca.
— Tylko spokojnie, bez pochopnych ruchów. — szepnął James, gdy zetknął się plecami z Syriuszem.
Bellatriks była szybka, machnęła różdżką, cała gromadka od siebie odskoczyła. Syriusz walczył z Bellatriks, wiedząc dokładnie na co ją stać. Różnokolorowe promienie zaklęć padały obok siebie.
— Walcz tchórzu! — warknęła Bella — Walcz zdrajco krwi!
Te słowa jeszcze bardziej wkurzyły Syriusza i rzucił kolejne zaklęcie, na co jego kuzynka wybuchnęła śmiechem. Znów zawiał mocby wiatr, a tuż obok pojawiły im się ledwo znane osoby. Rozpoznali tam między innymi Alastora Moody'iego, ale pojawili się także nauczyciele szkoły, profesor McGonagall i profesor Flitwick.
— Schowajcie się. — odezwał się ochrypły głos należący do Alastora Moody'iego — Ruchy.
Jeden ze śmierciożerców machnął różdżką, promień miał trafić w Syriusza, gdyby nie to, że Roselle popchnęła go w bok, a zaklęcie ugodziło ją w nogę. Krukonka zacisnęła zęby z bólu. Syriusz chwycił Roselle za rękę i pociągnął w stronę Hogwartu.
Na ulicach roiło się od śmierciożerców, dlatego Syriusz wciągnął Roselle do ciasnego pomieszczenia w jednej z alejek i przyciągnął Roselle do siebie.
— Wszystko będzie dobrze. — szepnął całując ją delikatnie w czoło.
Oboje głośno dyszeli wiedząc, że teraz może zdarzyć się wszystko. Usłyszeli hałasy z zewnątrz, dlatego Syriusz przyciągnął Roselle jeszcze mocniej do siebie.
— Nie pozwolę Cię skrzywdzić. — szepnął.
Ból w nodze Roselle sprawiał, że robiło jej się coraz bardziej słabo. Czuła jak stróżka krwi spływa jej po nodze przez co zacisnęła palce na ramieniach Syriusza.
Drzwi ciasnego pomieszczenia nagle się otwarły, a Syriusz zacisnął oczy.
— Spokojnie, już jesteście bezpieczni. — usłyszeli głos profesor McGonagall, dzięki czemu oboje odetchnęli z ulgą — Nic wam się nie stało?
— Roselle dostała zaklęciem w nogę. — powiedział Syriusz.
— Zaprowadź ją szybko do zamku, pani Pomfrey ją uleczy. — powiedział — Idźcie szybko.
Gdy tylko wyszli na ulicę zauważyli James'a i Lily. Potter podbiegł od razu do Syriusza.
— Nic ci nie jest? — zapytał.
— Nie, a Tobie? — zapytał Syriusz.
— Wszystko gra. — powiedział.
— Musimy wracać do zamku, Remus i Bonnie już tam poszli. — powiedziała Lily.
Syriusz wziął pod ramię Roselle, a James stanął obok niej z drugiej strony dzięki czemu szybciej dotarli do zamku.
Łapa od razu zabrał Roselle do skrzydła szpitalnego, gdzie Madame Pomfrey zajęła się jej nogą.
— Dziękuję. — szepnął Syriusz, gdy już zostali sami — Jestem Ci dozgonnie wdzięczny.
— Nie musisz. — szepnęła i delikatnie go pocałowała w usta — Dla Ciebie dałabym się zabić.
Po chwili już wszyscy stali przy łóżku Roselle, która miała zostać na noc, gdy do Skrzydła Szpitalnego wszedł dyrektor szkoły.
— Mam propozycję. — zaczął.
CZYTASZ
Evermore | Sirius Black
FanfictionSyriusz zawsze znany był, prócz swojej przeklętej rodzinki, ze swojego poczucia humoru, jego uśmiech mógł poprawić humor w gorszy dzień, a jego żarty rozbawić do łez. W głębi duszy czuł się niedoceniony. Nie chciał być postrzegany jako idiotycznego...