Wrzesień, rok 1971
Syriusz już od tygodnia nie mógł się doczekać wyjazdu do Hogwartu. To był jego jedyny temat rozmów — o ile ktoś z nim rozmawiał. Wręcz skakał w miejscu, gdy wreszcie mógł tak jechać. W końcu uwolni się z Grimmauld Place pod numerem dwanaście i pozna nowe osoby i, jeśli mu się poszczęści będzie miał przyjaciół.
Regulus jednak nie wyglądał na tak szczęśliwego jak jego starszy brat wspominał o wyjeździe.
— Masz wszystko? Nie zamierzam wysyłać sowy by coś dosłać. — rozległ się głos Walburgi, która bez emocji patrzyła prosto na pierworodnego syna.
Syriusz z radością przytaknął.
— Dobrze. — powiedział Orion patrząc na niego od niechcenia — Nie musisz pisać. Nie wpakuj się w kłopoty. I nie przynieś nam hańby. — odparł krótko.
— Wychodzimy za dziesięć minut. — dokończyła matka.
Syriusz zapukał do pokoju Regulusa i w zasadzie nie czekał nawet na pozwolenie.
— Uwierzysz w to, Reggie? — zapytał z radością jedenastolatek — Jadę do Hogwartu, nareszcie! — powiedział.
— Mhm. — mruknął Reggie — Będziesz do mnie pisał? — zapytał.
— Oczywiście! — wykrzyknął Syriusz.
— Będę za Tobą tęsknił. — wyznał Regulus po chwili wahania.
— Ja za Tobą też, Reggie. — powiedział Syriusz.
Jedyną wadą tego wyjazdu było to, że Syriusz obawiał się trafić do Slytherinu. Czytał o domach. Przeczytał całe „Dzieje Hogwartu”. Wiele się dowiedział i jest z tego zadowolony. Na przykład, że sufit w Hogwarcie jest zaczarowany, albo, że urządzenia elektroniczne nie działają na terenie zamku. Nie do końca jednak wiedział co to znaczy. Nie znał się za bardzo na mugolach i musiał przyznać, że go interesowały. Zdobył od Andromedy nawet parę książek, ale jego matka wszystkie zabrała.
Te dziesięć minut mijało tak leniwie, a niecierpliwy Syriusz przeszkadzał rodzicom, że postawili iść już od razu. Za pomocą proszku Fiuu. Gdy w końcu znalazł się na King's Cross, był wniebowzięty. Popchał swój wózek i spojrzał na rodziców.
— Biegnij. — powiedział Orion.
Syriusz miał nadzieję, że jego rodzice, choć trochę będą za nim tęsknić i chciał z nimi pożegnać, ale oni tego nie odwzajemnili. Black przełknął ślinę, rozpędził się i przebiegł przez przejście.
Serce przyspieszyło gdy spojrzał na to wszystko, pociąg odjeżdżał za dziesięć minut dopiero. Wszyscy żegnali się z rodzicami, gdy Syriusz od razu popędził do lokomotywy.
— Tak, mamo, dam radę! — zawołał chłopak z roztrzepanymi włosami i okrągłymi okularami.
— Uważaj na siebie, kochanie. — powiedziała kobieta, która najwyraźniej była jego matką.
— Pisz do nas o wszystkim! — zawołał najwyraźniej jego tata i potem oboje przytulili chłopca.
Syriusz odwrócił wzrok i poszedł dalej w stronę lokomotywy. Wyglądał jak sierota idąc sam, bez rodziców, do środka, a dosłownie wszędzie żegnali się nowi i starzy uczniowie.
Black bez dłuższego ociągania wszedł do środka i zajął sobie jeden przedział. Wyciągnął „Dzieje Hogwartu” i zajął się czytaniem dopóki jakiś chłopiec nie wszedł do przedziału.
— Przepraszam, jest tutaj wolne? — zapytał pewnie, był to ten sam chłopak, którego mijał i, który żegnał się z rodzicami.
— Pewnie. — powiedział Syriusz znów odwracając wzrok do książki.
CZYTASZ
Evermore | Sirius Black
FanfictionSyriusz zawsze znany był, prócz swojej przeklętej rodzinki, ze swojego poczucia humoru, jego uśmiech mógł poprawić humor w gorszy dzień, a jego żarty rozbawić do łez. W głębi duszy czuł się niedoceniony. Nie chciał być postrzegany jako idiotycznego...