28: Wspomnienie

2K 128 56
                                    

To było lato roku 1967, siedmioletni Syriusz biegał po Grimmauld Place pod numerem dwanaście szukając zabawy. Jedyną osobą, z którą mógł spędzać czas był on sam. Jego brat, który miał pięć lat bardzo przykładał się do lekcji, którzy oboje mieli. Syriusz szybko się znudził. Czasem mówił do siebie w lustrze. Miał nawet przyjaciela w swojej wyobraźni. Dużego psa, który zwał się Crystal. Był samotny i nic nie mogło tego powstrzymać, nie mógł się doczekać aż pójdzie do Hogwartu. Jego kuzynka, Andromeda, dużo mu opowiadała o nim, oraz o domach. I mimo, że najbardziej zainteresował go Gryffindor i bardzo chciał trafić właśnie tam, to jednak wiedział, że osobnicy z rodziny Black trafiają do Slytherinu i nie było żadnego wyjątku.

Andromeda była tu kilkanaście dni temu i znów opowiadała Syriuszowi wiele śmiesznych opowieści, a on słuchał ich z podziwem. Już sam chciałby tego doświadczyć, lecz niestety czeka to go dopiero za cztery lata.

Gdy tak biegał po Grimmauld Place wpadł na swoją matkę. Kobieta o surowym wyrazie twarzy, o imieniu Walburga, patrzyła na niego ze złością. W ciemnościach jakie były w tym domu wyglądała strasznie. Młody Black przełknął ślinę. Niczego nie bał się tak jak swojej matki. Ojciec też go przerażał, ale nie tak jak matka, która karała go za najmniejszy błąd. Andromeda wprowadziła go w świat mugoli. Najbardziej podobały mu się mugolskiej piosenki, ale niestety miał zakaz słuchania tego w domu.

- Syriuszu - odparła surowo patrząc na najstarszego syna - Co ja mówiłam o wykonywaniu poleceń? - zapytała, lecz nie uzyskała odpowiedzi - Masz natychmiast wrócić do swoich lekcji - dodała

- Tak jest, matko - mruknął pod nosem, zakładając ręce z tyłu i spuszczając głowę

- I nie mów do siebie, wychodzisz na dziwadło - powiedziała

Dziwadło

To słowo już zawsze mu pozostało mu w mózgu. Przecież tym był. Dziwadłem.

Otworzył słownik języka francuskiego, którego się uczył

l' amitié - przyjaźń

Zmarszczył nieco czoło na ten wyraz. Przyjaźń. Nigdy tego nie doświadczył. Nie był nawet pewny co to znaczy.

ami - przyjaciel

Syriusz od razu wywnioskował, że musiało to być w jakiś sposób powiązane. Przeczytał pod spodem.

Przyjaciel - osoba, na której można polegać, gdy ma się trudne chwile

- Chciałbym mieć przyjaciela - odparł cicho

Od tego momentu to było jego największe marzenie. Aby mieć przyjaciela.

Gdy wieczorem zasiedli do stołu na kolacji jego matka spojrzała na niego surowo, gdy Regulus zakończył opowiadanie czego się dziś nauczył.

- A ty, czego się nauczyłeś? - zapytała

I powtórzył wszystko czego się nauczył, po czym chwycił za filiżankę z herbatę, uniósł, prostując mały palec, i się napił.

- Matko, czy ja mógłbym mieć przyjaciela? - zapytał ciekawsko odkładając filiżankę na spodek

- Nie - odparła bezuczuciowio

- Dlaczego? - zapytał marszcząc swój nos

- Bo jesteś dziwadłem - powiedziała - Nikt nie chce się przyjaźnić z dziwadłami

- Poza tym synu - zaczął ostro Orion - Nie są Ci potrzebni przyjaciele - dodał

- Ale brzmi fajnie - odparł - Czy mugole mają przyjaciół?

Orion wyglądał jakby Syriusz obraził całą rodzinę, a Walburga podniosła się. Syriusz zagryzł wargę.

- JAK ŚMIESZ TAK OBRAZIĆ SWÓJ RÓD! JAK ŚMIESZ WSPOMINAĆ O TYCH NICZEGO NIE WARTYCH ŚMIECIACH?!

Syriusz opuścił głowę zawstydzony. Zadał tylko pytanie, a wiedział, że zostanie za to ukarany.

- Wstań! - powiedziała donośnie Walburga - WSTAŃ!

Syriusz się posłusznie podniósł. Walburga rzuciła zaklęcie, które rozcięło jego skórę na przedramieniu tworząc długą ranę, z której ciekła krew. Oczy Syriusza zaszły łzami.

- Matko! Matko błagam nie! - krzyczał

Zanim się obejrzał jego przedramię było całe we krwi, a z oczy pociekły łzy. To nie był pierwszy raz, gdy jego rodzice to zrobili, ale i zapewne ostatni.

Syriusz kręcił się w łóżku czując ten sam ból, gdy matka rozcinała mu skórę. Gdy otworzył oczy zgiął się w pół. Oddychał płytko i nierówno. Zegar wskazywał godzinę drugą w nocy. Stopy Syriusza dotykały zimnej podłogi, gdy wstał. Wyszedł do pokoju wspólnego, gdzie siedziała rudowłosa znajoma dziewczyna. Usiadł obok niej, a on spojrzał na nią, gdy ta wpatrywała się pustym wzrokiem w list.

- Lily - mruknął ochryple, a ona podskoczyła - Nie chciałem Cię wystraszyć - odparł od razu

- Nie szkodzi - powiedziała i szybko potargała list i wrzuciła do ognia

- Przykro mi - wyznał - Wiesz, zauważyłem, że Twoja siostra nazywa Cię dziwadłem

- Ach, to nic - powiedziała - Czemu nie śpisz?

- Miałem koszmar - powiedział

- Po raz kolejny? - zapytała

- One pewnie nigdy się nie skończą - odparł

- Chcesz się napić herbaty? - zapytała nagle

- Słucham? - mruknął

- Pójdziemy do kuchni - odparła

- Ale ty wiesz, że to łamanie regulaminy, prawda? - zapytał

- Mhm - mruknęła

- Pójdę tylko po coś i możemy iść - odparł

Wszedł do dormitorium i zgarnął cicho mapę Huncotów

- Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego - szepnął, a na mapie ukazały się ich przezwiska

- Wow - szepnęła Lily - Genialne...

- Tak, Remus to geniusz - powiedział - Ja to tylko narysowałem, ale Remus, zrobił to two żeby się ruszało i w ogóle, James to wymyślił i szukał też przydatnych zaklęć, tak jak Peter - odparł

Za pomocą mapy doszli do kuchni. Skrzaty spojrzały na nich wielkimi oczami.

- Czy możemy prosić dwie herbaty? - zapytała Lily

- Oczywiście, sir - pisnęła skrztka

Syriusz i Lily usiedli przy stole i on opowiedział jej o tym co jej się przyśniło.

- I wtedy zrobiła mi to - mruknął pokazując jej długą bliznę na przedramieniu

- Twoja matka to wiedźma - mruknęła Lily gładząc go po bliźnie - Tak mi przykro, Syriuszu

- Gdyby wiedzieli, że właśnie z Tobą tu siedzę chyba by mnie zabili - mruknął - Ale nie zamierzam tam wracać... Jeszcze ta sytuacja z Rosie, bardzo bym chciał się z nią pogodzić...

Lily się delikatnie uśmiechnęła poprawiając jego włosy.

Evermore | Sirius Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz