| sezon 1 | - 7 | nic do stracenia |

4.3K 169 72
                                    

Rano obudziły mnie promienie słońca spadające na moją twarz. No tak, nikt nie przysłonił okien. Usiadłam na łóżku słysząc cztery osoby rozmawiające ze sobą na dole. Jezu niby, kto tutaj o tej porze. Jeszcze chwilę leżałam na łóżku, aż ktoś wparował do mojego pokoju bez pukania.

- Pukać nie nauczyli? - zapytałam sarkastycznie

- Tak się składa, że nie- usłyszałam znajomy głos i odwróciłam się w stronę tej osoby

- Co ty tu robisz? - uśmiechnęłam się słabo do chłopaka

- Chcieliśmy po Ciebie przyjechać, ale okazało się, że śpisz, więc mam pozwolenie od twojej mamy, żeby Cię obudzić - jego wzrok zatrzymał się na bluzie, w której spałam- Fajna bluza - zaśmiał się. Fajnie, że to twoja bluza.

- Bardzo wygodna- do pokoju wyparował John B - No czy was do cholery pukać nie nauczyli?

- Zależy w jakimś sensie mam to rozumieć - stanął koło blondyna, a ten się zaśmiał. Przewróciłam oczami - Mamy za pięć minut zejść na śniadanie, wszyscy!

- Śniadanko z wami i moimi rodzicami, którzy wczoraj widzieli mnie schlaną, zajebiście- wstałam z łóżka

- Nie będzie, aż tak źle- podsumował JJ, cały czas mi się przyglądając

- Widziałeś mnie w stroju kąpielowym- wzięłam rzeczy z szafy - Więc nie rozumiem, czemu mi się tak teraz przyglądasz- odwrócił wzrok, a brunet się zaśmiał. Jak dziecko - No dobra, możemy iść- zakomunikowałam wychodząc z łazienki po 2 minutach. Moi rodzice i siostra czekali już ze śniadaniem - Dzień dobry? - spojrzałam na stół. Wow dawno tak nie jedliśmy.

- Nie chcemy się narzucać - John B cały czas obserwował stół

- Spokojnie - powiedziała moja mama i się ze mną przywitała- Sami was zaprosiliśmy, siadajcie

- JJ może usiąść koło mnie - Victoria pokazała na moje dotychczasowe miejsce, nie odrywając wzroku od blondyna

- Spodobałeś jej się- powiedziałam mu na ucho

- Jak każdej- puścił mi oczko

- Narcyz- usiadłam na swoje miejsce- Wybacz siostrzyczko, ale nie chce zmieniać miejsca- usiadła naburmuszona. Zaczęliśmy jeść.

- Słuchajcie mam sprawę, o której chce wam powiedzieć- mój tata przybrał poważny ton - Wtedy kiedy odwoziłem Johna do tej babki od opieki społecznej, przyjrzałem się bliżej o co chodzi. Wiedziałem, że John mi nic nie powie - Spojrzał najpierw na JJ'a potem na mnie - Wasza dwójka też, by mi nic nie powiedziała. Po zapoznaniu się ze sprawą stwierdziliśmy z mamą jedną rzecz - na chwilę się zatrzymał- Pozwólcie, że skończę całą wypowiedź. Założyliśmy papiery na stanie się prawnym opiekunem Johna, ale niestety szeryf Peterkin nie chce ich przepuścić dalej. Nawet ja w tej sprawie nic nie wskóram.

- Przykro mi kochanie - moja mama położyła swoją rękę , na ręce bruneta

- Nie macie za co przepraszać- uśmiechnął się słabo do nich- I tak już wiele zrobiliście. Próbowaliście. Dziękuję- moi rodzice się uśmiechnęli

- Wracając do rzeczywistości- kiedy tata na mnie spojrzał już wiedziałam o co chodzi - Mam nadzieję, że nie ty prowadziłaś wczoraj samochód - szukał na mojej twarzy czegoś, co mógłby uznać za moje kłamstwo.

- Kiara mnie odwiozła. Ona nie piła- uśmiechnęłam się- Nie masz o co się martwić!

~~~~

- Musimy odwołać akcję- powiedział stanowczo John B, kiedy siedzieliśmy wszyscy u niego. Widziałam że coś go gryzie, kiedy tu jechaliśmy, ale czułam, że prędzej czy później sam powie - Rozmawiałem dzisiaj z Peterkin- spojrzałam na niego zaskoczona - Powiedziała, że mi pomoże jeżeli będę trzymać się z daleka od mokradeł.

- Ja się chyba przesłyszałam - stanęłam na przeciwko niego - Mówimy o tej samej pani szeryf, przez którą będziesz miał dalsze problemy z opieką społeczną! - warknęłam, Pope i Kiara siedzieli zdzwieni - A ty mówisz że ona Ci pomoże?

- Tak - odparł nie spuszczając ze mnie wzroku. Mój kuzyn jest debilem

- I uwierzyłeś jej? - zapytał go JJ

- A mam lepszy wybór? - czuły punkt Johna B. Ale no sory przez nią moi rodzice nie mogą zostać jego prawnymi opiekunami, a on wierzy w każde jej słowo. Rozumiem, że mu ciężko, ale takim sposobem daleko nie zajdzie - Musimy tylko parę dni trzymać się daleko od mokradeł- dalej się bronił, usiadłam koło Kiary i westchnęłam zmęczona - Wczoraj nie pomogłeś strzelając - spojrzał wrogo na Maybanka. Z tego nie będzie nic dobrego

- Fajnie - stali teraz na przeciwko siebie - Czyli miałem pozwolić, żeby Topper Cię utopił? - był zdenerwowany - Albo może poczekać, co Rafe i Kelce zrobiliby Letty? - nie na widzę patrzeć jak oni się kłócą - Snoby przeciwko płotkom , zawsze jeden zwycięża do cholery! - krzyknął zirytowany- I zwycięstwo nie jest po naszej stronie!

- Wszystko jest dobrze - w większości sytuacji spokojny głos Kie by pomógł, ale teraz JJ za bardzo się nakręcił, więc nic z tego.

- Nic nie jest! Rozejrzyj się! - krzyknął i wskazał na podbite oko Johna B - Na tych mokradłach jest coś cennego! Rozumiem, że wy nie chcecie iść. Ty - wskazał na Pope'a - Jesteś prymusem. Ty masz kasy jak lodu- patrzył na Kie- A ty - zatrzymał swoje spojrzenie na mnie - Też masz wszystko, czego chcesz . Ale my - spojrzał na bruneta- Nie mamy nic do stracenia! Może nie zawsze tak było, ale... - brunet chciał przejść, ale JJ zastawił mu drogę

- Zejdź mi z drogi- mruknął zły

Nie zostawię Cię - JJ MaybankOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz