| sezon 2 | - 8 | to jakaś kpina! |

904 50 1
                                    

Z racji tego, że nikt nie mógł mnie uspokoić wylądowałam na komisariacie. Jechałam z Plum. Prawdę mówiąc nienawidzę zdziry. Co chwilę jej dogryzałam i przez to się trochę uspokoiłam. Siedziałam cicho patrząc na Shoupe' a. Wezwał moich rodziców. Jego też nienawidzę.

- Jakim cudem ty masz tą pracę? - zakpiłam z niego - Nie masz właściwego mordercy - wysyczałam - A Thomas? To jakaś kpina! - powiedziałam, krzyżując dłonie.

- Zamilcz Routledge! - krzyknął - Jesteście tacy sami. Chamstwo jest chyba rodzinne - pokręciłam rozbawiona głową. On chyba sobie żartuje!

- O co chodzi? - mój tata wszedł z impetem do jego gabinetu - Co się dzieje z moją córką? - pyta, patrząc na policjanta ze zdziwieniem.

- Przeprowadziliśmy akcję zatrzymania pańskiego bratanka - spojrzała na moich rodziców - A pańska córka nie reagowała na polecenia i szarpała się z naszym funkcjonariuszem. Plus wpadła w amok i nie mogła się uspokoić.

- A o tym, że Thomas pobił Johnego B, jakby był jakimś pieprzonym workiem treningowym już nie wspomnisz! - wstałam, przewracając krzesło.

- Leticia? - zapytała moja mama. Użyła mojego pełnego imienia. To oznaczało tylko jedno. Ona ufa tylko mi.

- On jest nie winny mamo - powiedziałam i znowu wpadłam w płacz. Rodzice zabrali mnie do domu. Kiedy już byliśmy na miejscu, mama zrobiła herbatę i razem z tatą ze mną porozmawiali. Powiedziałam im wszystko co leży mi na sercu. Nawet to, że wsiadłam do samochodu z Rafem. Mówiłam wszystko, to co mi ślina na język przyniesie. Oni uważnie słuchali miałam dość tego wszystkiego. Na koniec mojej rozprawki, nic nie powiedzieli. Jedynie mnie przytulili. Nie dziwię im się. W ich sytuacji też nie wiedziała bym jak się zachować, ani co powiedzieć córce, która zaraz znowu może wpaść w atak płaczu.

Siedziałam w pokoju od godziny w jeden pozycji. Cały czas patrzyłam w sufit. Ewidentnie muszę go pomalować. Ktoś przerwał mój spokój. Postać usiadła na krześle przed łóżkiem.

- Jak się czujesz? - zapytała Kiara.

- Tak samo do dupy jak wyglądam - odburknęłam nie patrząc na nią.

- Wieczorem jest proces Johnego B - powiedziała Sarah. Nie wiedziałam o jej obecności. Zerwałam się na równe nogi.

- Dzisiaj?! - krzyknęłam - Idziemy tam obowiązkowo. Tylko się ogarnę - otarłam policzki z łez i zaczęłam się krzątać po pokoju. Sarah złapała mnie za ramiona.

- Letty... - zaczęła spokojnie.

- Nie - zaprotestowałam - Wiem co chcesz powiedzieć- odsunęłam się od niej na krok - Nie muszę odpocząć! Mam się znakomicie! - łzy zaczęły znowu napływać mi do oczu. Chyba mam dzisiaj słabszy dzień.

Dziewczyny trochę ze mną posiedziały, a ja zasnęłam. Trochę dziwne, ale chyba tak musiało być. Jak się potem okazało obudziłam się idealnie, żeby zdążyć na proces. Moi rodzice pojechali ze mną. Spotkaliśmy resztę przed budynkiem.

- Johnie Routledge - zaczęła mówić sędzina. Dziwnie się oglądało Brookera w pomarańczowym. Pomijając fakt, że był cały posiniaczony - Zgodnie z artykułem numer 14 kodeksu karnego stanu Karolina Północna jest Pan oskarżony o dokonanie morderstwa z premedytacją - poruszenie na sali - W razie wyroku wskazującego karą maksymalną będzie kara śmierci.

- On ma 17 lat! - krzyknął JJ, wstając ze swojego miejsca.

- To jakiś żart! - teraz to ja krzyknęłam.

- John B! Coś wymyślimy! - obiecał mu Maybank.

- JJ chodź już - pociągnęłam go za rękę za sobą. Wszyscy dobrze wiemy, że kiedy JJ jest zły jest zdolny do wszystkiego. Słyszałam też, że Kie odciągała Sarah.

Nie zostawię Cię - JJ MaybankOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz