3

687 57 12
                                    

*rok później*
-Oikawa...- westchnąłem -wiesz czemu znowu tutaj jesteś?- dodałem
-T-tak. Przepraszam- ukłonił się przede mną
-Nie przepraszaj... Poprostu powiedz mi jaki jest powód tego że po raz kolejny zauważono cie na terenie Bokuto. Wiesz ze jakby ktos sie ogarnął to byś zginął?- zapytałem wstając z krzesła

-T-tak. Ale to było warte ryzyka- powiedział cicho

-Więc? Dowiem się?- stanąłem przed nim
Chłopak nie odpowiedział
-Przecież wiesz że jeśli cos się dzieje to ci pomoge- dodałem -nie ufasz mi?-

-J-ja... To nie tak... Poprostu... To tak jakby... Głupie- podrapał się nerwowo po karku
-Nieważne. Jesteś moim przyjacielem, chce ci pomóc- westchnąłem

-Tak jakby... Poznałem... Dziewczynę ktora tam mieszka...- zaczął niepewnie
-Należy do ich gangu?- dopytałem
-Mhm- mruknął

-Ajjj to słabo. Nie będę się na ciebie wydzierał. Poszukamy rozwiązania... Jeśli jesteś pewien że cie nie zdradzi to spotykaj się z nią ALE nie na ich dzielnicy. Znajdźcie jakieś miejsce które nie nalezy do żadnej mafii- uśmiechnąłem sie

-Akaashi... Ja dziękuje ci. Tak zrobie- ponownie się ukłonił i wyszedł

Minął rok od kąd w jakiejś części dowodze mafią. Rodzice już szukają mi jakiejś dobrze ustawionej dziewczynie którą mam poślubić w moje 18 urodziny. Upierają się na to i nie ma opcji żebym sie nie ożenił. Później powiedzieli że ma urodzic mi tyle dzieci aż wreszcie urodzi nam się syn który kiedyś przejmie po mnie gang...

Nie chce takiego życia...

Chce żyć swoim życiem a nie ich. Wszystkich których rok temu wybrałem jako swoich ,doradców, co kolwiek to znaczy... Stali się moimi przyjaciółmi

Zadzwonił telefon który musiałem odebrać

-Tak.. Witam ojcze- mruknąłem
-Witaj. Mamy nowe zlecenie... Pojdzie ktoryś z twoich doradców. Nie jest to nic trudnego... Małe zabójstwo zadłużonego człowieka. Prześle ci dane które przesłać masz osobie która wyznaczysz- rozłączył się

Czyli typowy dzień... Kolejny raz muszę wybrać kto pójdzie. Tak naprawde nigdy nie wiedzieliśmy o umiejętnościach osoby którą mamy zabić więc zawsze istniało ryzyko że martwy skończy tylko chłopak którego wyznacze

Otworzyłem zeszyt
Hmmm Kenma dostanie jakieś mniej niebezpieczne zlecenie... Spójrzmy... Haiba Lev... Nie był dawno na takim czymś... Nie.

Sam nie wieemm

Akaashi
Wszyscy chodzcie szybko do mnie do biura... Kenma ty też

Napisałem na naszej ,grupce,

Po chwili zaczęli się schodzić
-Hejka- mruknąłem na przywitanie
-Cześć. Co tam?- zapytał Suga
-Tak jakby jest zlecenie... Na zabójstwo. Jest może ktoś chętny? Jak zawsze nie umiem wybrać. Boje się o was wszystkich- przyznałem przecierając oczy

-Tak. Ja- usłyszałem Kageyame
-Jesteś pewien? Wychodzi na to że na wszystkie takie misje chodzisz tylko ty- dopytałem
-Tak. Prześlij mi dane i ruszam- westchnął
-Jasne. Upewnij się że jak będziesz już bezpieczny napiszesz mi. Chyba powinienem pomyśleć nad wysyłaniem was we dwójkach. Idąc sami trochę się narażacie- popatrzylem po nich
-Oj no nie martw się już tak o nas- zaśmiał się Lev

Nagle drzwi się otwarły a stanęła w nich sekretarka ojca
-Panie Akaashi. Pana ojciec zwołał pilne nagłe spotkanie. Proszę sie pośpieszyć!- krzyknęła

Popatrzyłem przerażony po twarzach przyjaciół

Nigdy nie zwoływał takiego spotkania

-I-ide- wyjąkałem cicho ruszając w stronę wyjścia

.

Wbiegłem do sali spotkań gdzie siedzieli rodzice ze swoimi doradcami
Usiadłem na wolnym miejscu

-Zwołałem to spotkanie ponieważ nasi ludzie zaczęli znikać bez słowa...- zaczął
Na chwile serce mi stanęło. Powinienem zabronić Kageyamie iść?

-Nic by nie było w tym dziwnego... Jednak każdy kilka dni później został znaleziony martwy. Bokuto nie zabijają w ten sposób... Ogólnie nie zabijają bez powodu. Każdy znaleziony był związany i miał wbity w klatkę piersiową nóż... Czasem był poprostu w sercu... Nie możemy pozwolić żeby jakiś ważniejszy człowiek zginął. Pilnujcie siebie. Synu... Pilnuj swoich doradców. Lepiej żeby dzisiaj nigdzie nie szli. Jacyś mniej ważni członkowie pójdą dzisiaj na zwiady. Jeśli mamy w mieście nowy gang to po nas... Dziękuje możecie się rozejsc- skończył

Poczułem jak się trzęse. Szybko wstałem i pobiegłem do swojego biura w ktorym mam nadzieje ze byli jeszcze wszyscy

-Kageyama!- krzyknąłem stając zdyszany w drzwiach

-Heh hehehe jestes- zaśmiałem się niezręcznie

-Słuchajcie. Sprawa jest poważna. Kageyama, nie idziesz na zlecenie. Prawdopodobnie mamy nowych zabójców w mieście. Zaczęli zabijać naszych ludzi. Upewnijcie się że będziecie bezpieczni. Nie wychodzcie jeśli nie będzie to konieczne. Macie na siebie uważac i najlepiej wrócić do domu w większej grupce. Kenma ty zostajesz- powiedziałem ze łzami w oczach

Każdy stał w nie małym szoku... Nawet Kenma ktory zazwyczaj nie pokazuje swoich emocji

-Oikawa przykro mi ale musisz jak na razie zapomnieć o tej dziewczynie. Nie dam ci umrzeć... Żadnemu z was- ponownie poczułem lekkie trzęsienie mojego ciała

-Akaashi- Lev podbiegł do mnie przytulając mocno
-Nie martw się- dodał Suga również mnie przytulając
-Przetrwamy to- odezwał się Osamu

Zanim się obejrzałem każdy dołączył do grupowego uścisku. Mimo że byłem najbardziej chronionym z nich wszystkich, tylko ja płakałem.
Nie chce znowu zostać sam. Ci ludzie... Przez ten rok stali sie dla mnie najważniejsi

-Macie na siebie uważać- mruknąłem kiedy się od siebie odsuneliśmy
-Wracajcie już do domu. Bezpieczniej jest w dzień. Idźcie conajmniej we dwie osoby- dodałem

-Tak jest szefie!- zaśmiali się i wyszli
-Kenma..- zacząłem patrząc na chłopaka ktoremu kazałem zostać
-Ciebie tymbardziej nie mogę stracić. Dzisiaj będziesz nocował u mnie. Chyba tak będę czuł się bezpiecznie- skończyłem

-Akaashi... Nie jesteśmy słabi. Pokonamy ich i wejdziemy na wyższy level- pocieszył mnie

*
*
*
*
*
*

SORKI ŻE ROZDZIAŁ BYŁ NUDNY ALE TO BYŁ TAK JAKBY WPROWADZAJĄCY ŻEBYSCIE OGARNELI W MIARE ICH RELSCJE. MAM NADZIEJE ŻE GIT BYLO I SORKI ZA BŁĘDY JAK SĄ

To the last breath   BOKUAKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz