47

439 43 24
                                    

Właśnie zakończyło się nagłe spotkanie. Nakazano szukać Akaaahiego i sprowadzić go żywego. Kazał nam ryzykować życia.

Każdy się własnie przygotowywał. Za pół godziny mieliśmy ruszać. Wszyscy doradcy i wszyscy ludzie którzy przeżyli.

Jeśli chodzi o Koutarou... Nigdy nie widziałem go w takim stanie. W jego oczach co chwile zbierały się łzy, chodził nerwowo bez celu w kółko po pokoju, nie kontaktował, był w swoim własnym świecie ze swoimi własnymi myślami

Kenma nawet stracił przytomność chwilowo kiedy o tym usłyszał. Myślę jednak że jest najbardziej chętnym do ratowania go razem z Bokuto.

Kiedy byłem już porządnie uzbrojony skierowałem się w strone furgonetek koło których siedział zapłakany blondyn. Nie odezwałem sie... Poprostu podszedłem do niego i mocno przytuliłem

Nie wiadomo jaki widok nas czeka... Jest dużo opcji... Możliwe że Keiji żyje i złapali go tylko po to żeby był przynętą na Koutarou

-Jestem!- usłyszałem krzyk Kōraia -Kenma wiesz że nie wiemy czy on tam wogóle jest? Mimo wszystko proszę żebyś nie panikował- dodał

-Oczywiście że tam jest. Zabierzemy go i bezpieczenie wrócimy do domu- mruknął blondyn który mocniej się we mnie wtulił

Przybiegł do nas Bokuto. Trochę się trząsł jednak uparcie starał się  tego nie pokazać

-Noya się obudził- poinformował lekarz -mówiłem że przeżyje- dodał
-Dziękuje. Ciesze się że go nie straciłeś- białowłosy lekko się ukłonił

To on? Nikt go nie podmienił?

Po chwili zbierało się coraz więcej doradców. Widać było przerażenie na twarzach przyjaciół Akaashiego

-Pakujcie się! Jedziemy!- krzyknął Hirugami wsiadając za kierownicę

Każdy się posłuchał.

***

Jechaliśmy na miejsce. Bokuto był totalnie odłączony od rzeczywistości więc chyba ja musiałem to powiedzieć

-Pamietajcie. Nieważne co się stanie zachowajcie spokój. Doradcy Koutarou wrazie czego uspokójcie swoich partnerów. Proszę- ostatnie słowo wyszeptałem

Usłyszałem pojedyncze potwierdzenia
Moje serce przyspieszyło

-Jesteśmy... Uwazajcie tam- odezwał się kierowca

-Ide z wami. Jeśli coś mu jest to trzeba ocenić jego stan- mruknął Kōrai
-To w takim razie ja też- Hirugami podszedł do białowłosego

Sam juz nie wiem co ich łączy. Nie raz widziałem ich obsciskujących się gdzieś

Nieważne

Wybiegliśmy z furgonetki

Przyjaciele Akaashiego wraz z Bokuto pobiegli zaraz za jakimis ludźmi z gangów

Poczułem kołatanie serca... Naprawdę sie boje... O każdego

Poleciały pierwsze strzały. Czyli jednak sie przygotowali

Większość osób już leżało rannych albo martwych

Nie chcą wpuścić nas do fabryki... Czyli możliwe ze Keiji tam jest

Oby wszystko się dzisiaj udało...
Błagam...

***

Po półgodzinnej strzelaninie przed budynkiem nie stał ani jeden żywy członek tamtych popierdoleńców

Kenma i Bokuto od razu rzucili się do fabryki

-Chwila! Są tam!- krzyknął Lev wbiegając za nimi

-Atakujemy!- również zacząłem biec w tamtym kierunku jednak zatrzymał mnie jęk bólu kogoś obok mnie
-Jesteś od Akaashiego?- zapytałem kucając przy rannej dziewczynie
-Ta-tak... Uważajcie na siebie. Biegnij... Pomóż im- wysyczała
-A co z tobą?- zapytałem
-Dam rade- odparła

Cholera Kenma tam wbiegł! Muszę mu pomoc!

Poderwałem się na równe nogi i zacząłem biec jak tylko najszybciej umiałem w stronę opuszczonego budynku

Wszedłem... Gdzie mam się kierować? Z każdej strony słychać jakieś strzały... W którym kierunku on do kurwy pobiegł

-Aaaaaaaaaaaaa!!!!- usłyszałem przeraźliwy głośny krzyk
-Kenma!- pisnąłem biegnąc w kierunku odgłosu który nie ustępywał

Chwile później słyszałem już dwie osoby. Bokuto?!!

Krzyki były coraz bliżej mnie. Słychać w nich cierpienie

Są ranni?!
Czemu nie pobiegłem od razu za nimi?!

Wbiegłem na środek pola bitwy...

Zobaczyłem dordców Akaashiego stojących do mnie tyłem i moich którzy w miarę walczyli jak mogli. Byli osłaniani przez osoby z gangów ktore przeżyły

-Co jest?!- zapytałem słysząc że krzyki wcale nie ustępują

Wyminąłem szereg doradców... Przed nimi była ta dwójka...

Nie....

Kenma na klęczał nachylony lekko do przodu. Przed upadkiem w przód dzieliły go jego ręce które trzymał oparte o betonową podłoge. Jego włosy zasłaniały mu twarz a z gardła dalej wydobywał sie ten okropny krzyk

Spojrzałem na Bokuto który wcale w lepszym stanie nie był

Zdzierał sobie gardło klęcząc z głową odchyloną do tyłu. Z jego oczu lał się strumyk łez

-C-co...- szepnąłem

Spojrzałem przed siebie... Spojrzałem w kierunku w którym wszyscy byli zwróceni

Zobaczyłem tylko cztery słupki ułożone w prostokąt i człowieka po środku, którego każda kończyna była przywiązana do jednej z rurek...



*
*
*
*
*
*
*
*
*
*

OD POCZĄTKU MIAŁAM TAKIE ZAKOŃCZENIE W GŁOWIR. JESZCZE ZANIM ZACZEŁAM TO PISAC WIEC WYBACZCIE MI:(

To the last breath   BOKUAKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz