30

514 38 27
                                    

WAŻNE! SKOŃCZYŁAM JUŻ PISAĆ TĄ KSIĄŻKE. JEST GOTOWA. ZOBACZE KIEDY JĄ OPUBKIKUJE. POSTARAM SIE DZISIAJ ALE LRZED PUBLIKACJĄ MUSZE POSPRAWDZAĆ KAŻDY ROZDZIAŁ DLATWGO NIE WIEM CZY SIE DZISIAJ WYROBIE. JESLI NIE TO JUTRO WSZYSTKOE XZESCI BEDĄ OPUBLIKOWANE. MAM MEGA POMYSŁ NA KOLEJNĄ KSIĄŻKE HAIKYUU WIEC JEJ TEŻ MOŻEXIE WYCZEKIWAĆ. A TERAZ MIŁEGO CZYTANKA TEGO ROZDZIAŁU



Więc chyba nie mam już kogo odwiedzać. Posprawdzałem wszystkich rannych. Przy każdym ktoś siedzi.

Muszę porozmawiać z Satorim. Nie gadaliśmy od kąd to wszystko się zaczęło. Jestem ciekawy jak u niego... Jestem ciekawy czy dalej robi sobie krzywde i nienawidzi siebie

Muszę wiedzieć czy nie potrzebuje jakichś mocniejszych antydepresantów których i tak by pewnie nie brał bo twierdzi że inni mają gorzej a on nie ma depresji

Martwie sie o niego... Tak jak o każdego mojego przyjaciela. Naprawdę przy moich ,doradcach, czułem się jak w rodzinie. Takiej prawdziwej.

*

Stanąłem przed ich pokojem i zapukałem trzy razy
-Wchodz, wchodz!- usłyszałem radosny głos czerwonowłosego

Wszedłem z uśmiechem
-Hejka. Satori porozmawiamy?- zapytałem patrząc na leżącą na łóżku dwójkę

-Emm tak! Jasne! Zrobiłem cos? Przepraszam!- poderwał się z łóżka

-Nie, spokojnie- zaśmiałem się -nie chodzi o mafię. Chodźmy w takim razie. Zaraz go odstawie- zaśmiałem się nawiązując chwilowy kontakt z Wakatoshim

Dalej tak samo przerażający

...

-Napijemy się herbaty?- popatrzyłem na zmieszanego chłopaka
-Pewnie- posłał mi lekki uśmiech
-Przepraszam że nie rozmawialiśmy ostatnio ale przez to wszystko co się dzieje totalnie nie mieliśmy okazji- zacząłem -jak się czujesz?- dopytałem zatrzymując się w kuchni która na szczęście była pusta

Podszedłem do czajnika i nastawiłem wodę. Do kubków wrzuciłem herbatę i obróciłem się do siedzącego przy stoliku chłopaka

-Bardzo dobrze. Nie zostałem ranny jak widzisz- zachichotał

-Wiesz że nie o tym mowie. Bądź szczery proszę. Wiesz że chce ci pomóc- z jego twarzy momentalnie zniknął uśmiech

Wiedziałem...

Każdy z nich miał ciężko jednak tylko za Satorim przeszłość ciągnęła się aż do dzisiaj.

-Jest okej...- mruknął spuszczając wzrok

-Nie kłam... Dalej bierzesz te twoje ,proszki szczęścia,?- zapytałem
-Od kilku dni już nie... Bardzo pomogła mi obecność Wakatoshiego. Przyznam że te kilka dni temu jak przestały działać... Było naprawde źle... Ale już jest okej. Akaashi nie przejmuj sie mną- uśmiechnął sie pocieszająco

-Czemu do mnie wtedy nie napisałes? Przyszedłbym do ciebie i coś byśmy wymyślili- zalałem herbate wrzątkiem

-Nie chciałem się narzucać- szepnął
-Ile razy mam ci powtarzać ze nigdy się nie narzucasz? Jeśli będzie źle masz do mnie z tym przyjsc. Zrozumiano?- starałem sie brzmieć groźnie co mi nie wyszło

Po chwili oboje wybuchneliśmy głośnym śmiechem

-A-akaashi haha bycie poważnym ci nie wychodzi- wyśmiał  -ale tak.. Zrozumiano- dodał

-To się cieszę- postawiłem przed nim jeden z kubków

-Tooo... Opowiadaj co tam z Wakatoshim- usiadłem naprzeciwko niego zaciekawiony sytuacją

To the last breath   BOKUAKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz