28

486 38 14
                                    

                  POV AKAASHI

Obudziłem sie  ponownie wtulony w kogoś. Już wiem że to Bokuto... zawsze będę wiedział. Jego uścisk był wyjątkowy....

-Akaashi? Obudziłeś się?- usłyszałem cichy głos chłopaka na którego udach siedziałem
-B-Bokuto-san...- mruknąłem odsuwając się lekko od niego

-Spokojnie. Jest dobrze. I wiesz co Lev się znalazł. Nishinoya też. Każdy wrócił. Z Kenmą jest dobrze... Chyba dostał jedynie strzałą w sensie drasneła jego policzek tylko. Wszystko jest dobrze. Nie potrzebnie mdlałeś- zaśmiał się

-T-tak?- wyjąkałem
-Tak- pogładził moje włosy

-Jak się czujesz. Wiesz gdzie jesteśmy?- usłyszałem tym razem Kōraia. Rozejzałem się

-Wracamy do domu?- zapytałem
-Tak. Masz napij sie- podał mi butelkę z wodą

-Przepraszam za to- szepnąłem po chwili
-Nie masz za co. To nie twoja wina że się stresowałeś. Każdy inaczej reaguje- dodał doktor

-Kuroo ty go przyniosłeś- spojrzałem na zmęczonego chłopaka siedzącego obok nas -dziękuje- uśmiechnąłem się
-Spoko- mruknął

-Co z nimi?- popatrzyłem spowrotem na Kōraia
-Właśnie obliczam ile zostało przytomnych, ile rannych a ile z jakimiś tylko małymi zadrapaniami- skupił się na jakichś papierach

-Sześć osób nieprzytomnych. Lev Haiba, Nishinoya Yu, Kenma Kozume, Rintarou Suna, Atsumu Miya, Hinata Shoyo...- zapisał coś na kartach

-Boże... Dużo... Nic im nie będzie? Przeżyje każdy?- zapytałem niemal od razu

-Zrobimy co w naszej mocy- mruknął wracając do papierów.

...

Wysiedliśmy przed willą. Ci którzy byli w stanie zaczeli ,wnosić, bardziej poszkodowanych do szpitala

-Masakra. Ale ich ludzi tez dużo umarło. Jeden sam sobie strzelił w łeb- usłyszałem Kuroo

*

Mineło około 3 godziny a Koutarou dopiero teraz zdołał wyciągnąć mnie z sali Kenmy
-Ale ja naprawdę nie chce nic jeść. Źle sie czuje- mruknąłem
-Nie marudź. Masz jeść- syknął ciągnąc mnie za nadgarstek do willi

.

-W jakiej chcesz miseczce?- zapytał stojąc przy szafce -co ty wogóle z nimi masz?- tym razem ujrzałem jego śliczny uśmiech

-No nic... Lepiej się w takich je. Chce tą z sową- na mojej twarzy również zawitał uśmiech

Bokuto wyjął miskę i wsypał dosyć sporo płatków które chwile później zalał mlekiem
-Proszę- podsunął bliżej mnie

-J-ja tego nie zjem sam- wstałem od stołu i podszedłem do szuflady z której wyciągnąłem dwie łyżki

-Trzymaj. Masz jeść ze mną- podałem mu jedną
-Hej, hej, hej! Skoro nalegasz- kuchnie wypełnił jego melodyjny śmiech

Usiadłem obok chłopaka który zaczął jeść

Szczerze nie miałem apetytu

-Czemu nie jesz? Nie myśl że się wymigniesz- popatrzył na mnie
-Ja nie mogę. Nie jestem głodny. Źle się czuje naprawde przez to wszystko- mruknąłem spuszczając wzrok

-Aaa- usłyszałem po chwili
-Co?- ponownie spojrzałem na sowiastego który trzymał przede mną łyżkę z jedzeniem -no już... Otwieraj- pośpieszył mnie

To the last breath   BOKUAKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz