6

654 55 19
                                    

W progu ,sali konferencyjnej, stanęło starsze małżeństwo wraz z synem. Za nimi stali ich doradcy

-Witam. Naprawdę przykro nam że się tu znajdujemy- mruknęła kobieta z lekko zniesmaczoną miną
Tak. Nam też miło was widzieć- warkneła matka

Goście zaczeli zajmować swoje miejsca

-Co jest?- szepnąłem czując jak Kenma się wzdrygnął. Chłopak próbował zabić wzrokiem coś przed sobą. Spojrzałem tam... Naprzeciw niego usiadł czarnowłosy chłopak który uśmiechał się do niego dziwnie

To chyba on go tak wczoraj wkurwił. Muszę mu pogratulować... Wzbudził w Kozume jakieś emocje

Moje rozmyślania przerwał czyjś intensywny wzrok skierowany na mnie. Spojrzałem przed siebie. Na wprost mnie siedział ON

Od razu poczułem lekkie zirytowanie. Na chuj on się tak gapi?!
Spuściłem wzrok bawiąc sie nerwowo palcami. Mimo wszystko dalej czułem na sobie jego spojrzenie

*

Po kilku godzinach dyskusji przez które ten idiota się na mnie gapił rodzice wreszcie zaczeli sie dogadywać

-Jeden z naszych ludzi miał podsłuch. Został zaatakowany i zabity w ten sam sposób co inni. Każda kończyna przywiązana w inną stronę oraz nóż w klatce piersiowej. Mamy nagranie więc posłuchajcie- powiedziała matka Koutarou
-Tak... Proszę się nie krępować-

Nagranie głosowe się zaczęło

*
-Fukunaga lewa!- chwila ciszy
Dzwiek jakiegoś uderzenia i jęk bólu -Tak jest. Zając się nim tak jak zawsze kapitanie?- zaśmiał sie inny głos
-Mówiłem ci że wystarczy Daichi. Ale tak. Tak jak zawsze... Weź Asahiego do pomocy- odpowiedział ten pierwszy
-Jasne-  ponownie cisza
Dźwięki jakiegoś ciągnięcia ciała... I cisza która trwała około 6 minut
-Fukunaga zrób to- kolejny głos
-Oi Asahi musisz więcej zabijać. Czego ty sie boisz? To tylko troche krwi. Patrz- odpowiedział uradowany
-Za niedługo zarżniemy ich wszystkich i to my przejmiemy miasto- -ah-!- westchnienie które zakończyło żywot człowieka  -Hmm? A co to?- chwila ciszy -Szkurwa! Jesteśmy w dupie!- krzyknął
-Hm? Co jest?-
-Mieli podsłuch... Nieźle...- szepnął
*

Nagranie się skończyło a my siedzieliśmy w szoku

-Dodatkowo mamy zdjęcie zdjęte z kamer. Niestety nie jest za bardzo wyraźne. Jest to ten cały ,Asahi, i ,Fukunaga, wiemy jeszcze o ich chyba przywodcy ,Daichim,- kobieta rzuciła na stół zdjęcie ktore moi rodzice od razu przechwycili

Zerknąłem na nie
Jeden z facetów miał kucyka...
Przerażające...

-Jednak musimy coś robić... Nie będziemy siedziec i się ukrywać. Przykro mi to mówić ale każdy tutaj wstępując do mafii chyba liczył się z tym że może stracić życie- zaczął ojciec

Moje serce na chwile się zatrzymało a sam przestałem oddychać patrząc w szoku w stronę mężczyzny

Miał rację... Jednak to moi przyjaciele. Nie pozwole im zginąć.

-Tak. Również to przemyśleliśmy. Dlatego jesteśmy zmuszeni podjąć takie a nie inne działania... O których rozmawialiśmy wcześniej- odpowiedział ojciec Bokuto

-Tak. Jak najbardziej się na nie zgadzamy- potwierdził mój ojciec
-Co?!- podniosłem się zbyt gwałtownie przez co przed oczami pojawiły mi się mroczki

-Uspokój sie- szepnął Kenma ciągnąc mnie spowrotem na krzesło

-W takim razie... Co byś zmienił synu?- wzrok wszystkich spoczął na mnie

Cholera... Niezręcznie... Mogłem siedzieć cicho...

-Ja... Nic... Przepraszam poniosły mnie emocje- mruknąłem cicho

-Rozumiem. Jednak to jest najrozsądniejsze. Wyobraź sobie że jeden z bliźniaków zostaje śmiertelnie ranny wtedy jego wspolnik ktorym obecnie jest jego brat ma do wyboru uciekać żeby ratowac siebie albo zostać i próbować ratować brata przez co oboje umrą. Mamy coraz mniej ludzi. Nie będziemy ryzykowac naszych najlepszych kart...- wytłumaczył

-Zgadza się... Wiec jeśli będą współpracować z osobami których prawie nie znają wybór w takiej sytuacji będzie oczywisty- tym razem wtrąciła pani Bokuto

Przytaknąłem starając sie nie wpuścić do moich oczu łez

-Możesz być jak narazie spokojny. Doradcy pójdą jako broń ostateczna... Najsilniejsze osoby z mafii. Jeśli zawiodą... Przykro mi to mówić ale najbliźsi pomagający wam którzy są naprawdę silni...- spojrzał na Kenme i tego chłopa co się tak głupio uśmiechał -...oni będą musieli walczyć- skończył. Całe moje ciało się spieło

-Jeśli Kenma pójdzie to ja też- mruknąłem
-Przewidzieliśmy to. W takiej sytuacji musielibyśmy użyć srodkow ostatecznych czyli użyć na ciebie siły synu- powiedział ze stoickim spokojem
-Nie dam mu umrzeć!- ponownie się poderwałem

-Ogarnij się kurwa już ci mówiłem- ponownie usłyszałem szept Kozume oraz ciągnięcie mnie w dół

-Przykro mi... Jednak to bedzie nasza broń ostateczna. Jak narazie doradcy w parach będą wykonywali jakieś mniej ważne zadania żeby się za bardzo nie narażać- skończył

Czemu Kenma musiał dołączać do tej pierdolonej mafii?

-Wyczytam teraz pary. Najlepiej żebyście zamieszkali w jednym mieszkaniu. Nie zostawajcie sami ani przez chwilę... Oni widzą...- mrukneła matka

-Tak więc pary... Zapamietajcie swojego partnera...

Hinata shoyo       -        Kageyama tobio
Kuroo  tetsuro     -      Kenma Kozume
Nishinoya yū       -      Sugawara Koshi
Hajime Iwaizumi  -      Toru Oikawa
Wakatoshi Ushijima -     Tendou Satori
Kiyoomi sakusa   -        Miya Atsumu
Suna rintaro        -          Miya Osamu
Yaku morisuke       -           Lev Haiba

Skończyła czytać
-Kuroo Tetsuro oraz Kenma Kozume będą jak narazie ukrywać się z Koutaro i Keijim. Mam nadzieje że sie dogadacie. Zaczynamy od teraz. Dziękuje za spotkanie- zakończyła

Dorośli zaczeli sie rozchodzić a ja poczułem mocne uderzenie
-Ała- syknąłem łapiąc się za bolące miejsce
-Co ty odpierdalasz? Sugerujesz mi że jestem tak słaby że jeśli wyjde walczyć to od razu mnie zabiją?- warknął zdenerwowany Kenma

Westchnąłem nie wiedząc czy mogę odpowiedzieć. Spojrzałem po wszystkich. Niby mam słabą pamięć do ludzi ale niektórych pamiętałem
Ma przykład tego za bardzo energicznego albo tego rudego, albo tego co wygląda jakby miał wyjebane na wszystko... I tego który dalej jest w maseczce. Dezynfekował sobie ręce.

-Więc księżniczko... Chyba jesteśmy zmuszeni poznać się bliżej- usłyszałem jakiś głos obok siebie
Popatrzyłem na tego całego ,Kuroo, który nachylony był nad Kenmą

-Odsuń się ode mnie obrzydliwcu jebany- warknął niższy odsuwając sie

-Wyglądasz jak dziecko! Ile masz wzrostu?- usłyszałem jak zawsze radosny krzyk Leva
-Zamknij się!- popatrzyłem na rzeczywiście niskiego chłopaka. Pamiętam go. Obrocil się gwałtownie i kopnął Leva
-Możesz tu stanąć?!- krzyknął

-Mori uspokój sie- podszedł do niego rowniez niski chlopak ktory miał rozjasnione dwa pasemka włosów z przodu... To ten co wtedy jebnął salto

-Długo się tak jeszcze będziesz gapic?- warknąłem do sowiastego ktory dalej nie spuścił ze mnie wzroku

*
*
*
*
*
*
*
*

UUUU DZIEJE SIE DZIEJE

To the last breath   BOKUAKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz