Rozdział 2

3K 101 8
                                    

Droga nie zajęła zbyt wiele czasu, ale i tak Leona się spóźniła na lekcje. Kurcze, szkoła zaczęła się miesiąc temu, a ja już się spóźniam - pomyślała wchodząc schodami na pierwsze piętro i kierując się do sali chemicznej. Kiedy tylko otworzyła drzwi wszyscy spojrzeli w jej stronę. Większość osób patrzyła na nią kpiąco i nie obyło się bez paru obelg rzuconych w jej kierunku. Oczywiście dziewczyna tylko przeprosiła za spóźnienie i dosiadła się do Moniki - jednej z dwóch koleżanek. Adrianna, druga koleżanka, siedziała ławkę przed nimi.

Monika była wilkołakiem czystej krwi o randze omegi. Dziewczyna była podobnego wzrostu co Leona i była szczupła. Miała zielone oczy i blond włosy krótko ścięte. Poza tym miała tendencję do ubierania rzeczy, na których znajdowały się jakiekolwiek nadruki powiązane z kotami. Nie jedni uważali to za ciut ironiczne, bo w końcu raczej psowate z kotowatymi się nie lubiły.

Natomiast Adrianna była brunetką o dużych, brązowych oczach i dość ciemnej karnacji (prawdopodobnie przez południowe geny). Była wyższa od dziewczyn i chudsza od nich. Także miała rangę omegi. Jednak przez swój szczególny, inny od większości, wygląd miała wielu adoratorów, choć nigdy żadnemu nie powiedziała "tak". Nigdy z żadnym się nie umówiła. A jeśli nie było to prawdą to nigdy nie wspomniała o tym dziewczynom.

Leona wyciągnęła zeszyt i zaczęła notować wszystkie ważne informacje, a raczej to co uważała za ważne. Nie minęła nawet połowa lekcji, a już ktoś rzucił w nią jakimś zwiniętym papierkiem. Białowłosa podniosła głowę i rozejrzała się po klasie. W końcu zwróciła uwagę na dziewczynę siedzącą w ławce obok. Rose, bo tak miała na imię dziewczyna, była jedną z tych, które lubiły dokuczać słabszym i leciały na każdego faceta. Jej wygląd był raczej zwyczajny jak na wilka - wysoka, szczupła z dużymi atrybutami kobiety, które wiecznie gdzieś nie do końca zasłaniała.

Rose dziwnie się uśmiechała i wskazywała na karteczkę. No super. Nawet przez jedną lekcję nie mogą zostawić mnie w spokoju - westchnęła w myślach i rozwinęła pomiętą kartkę. Chwilę nie potrafiła się rozczytać, ale kiedy tylko zrozumiała co tam pisze jej humor zupełnie się popsuł. Na kartce było napisane "Po lekcjach, za szkołą. Czekamy" - nie była to wybitna wypowiedź, ale zdecydowanie jednoznaczna. Kiedy Leona znów spojrzała na dziewczynę obok ta się szeroko uśmiechnęła podobnie jak czterech chłopaków z sąsiednich ławek. Od całej piątki czuć było bety.

- Jakbyście byli łaskawi słuchać to byłabym wdzięczna - powiedziała pani profesor szeleszcząc kluczami, aby zwrócić na siebie uwagę.

Natychmiast wszyscy odwrócili się w stronę tablicy.

Reszta lekcji minęła spokojnie, ale Leona nie mogła przestać myśleć o tym co miało się wydarzyć potem. Była w pełni świadoma, że po zajęciach zostanie raczej dość mocno poturbowana obojętnie od tego co zrobi. Jeśli to komuś zgłosi to zostanie jeszcze większym pośmiewiskiem, jeśli jest w ogóle to możliwe. Ucieczka najpewniej się nie uda, bo chłopacy cały czas mają ją na oku. A wdanie się w bójkę, zamiast poddanie się, może skończyć się jeszcze gorzej.

Dzwonek wybudził dziewczynę z zamyślenia. Była to już przed ostatnia dzisiejsza lekcja. Jeszcze tylko matematyka ze starszym profesorem, a potem "spotkanie" za szkołą.

Leona szybko się spakowała i wyszła na korytarz. Oczywiście, jak na każdej przerwie, nie obyło się bez kilku wyzwisk rzuconych w jej stronę czy kilkukrotnego potrącenia jej "zupełnym przypadkiem". Ale i ona na kogoś wpadła lądując przez to na podłodze.

- Przepraszam - szybko powiedziała wstając i nawet nie patrząc na te osobę, po prostu ją minęła.

A przynajmniej usiłowała to zrobić. Osoba ta złapała ją za rękę i odwróciła w swoją stronę.

- No chyba teraz już nigdzie nie pójdziesz, mała - rozbrzmiał męski głos nad jej głową.

Dziewczyna nie chętnie podniosła wzrok na obcego. Okazał się nim być chłopak z czwartej klasy, o rok straszy od niej - wysoki i umięśniony, o krótkich, ciemnych włosach i złotych oczach.

- Z jakiej watahy jesteś? - spytał zaciągając się jej zapachem, jednak po chwili się skrzywił. Nic nie wyczuł. - Czemu maskujesz swój zapach?

Leona milczała. Było jej wstyd tym bardziej, że wszyscy na nich patrzyli. Ale poczuła także ulgę wiedząc, że bransoleta spełnia swoje zadanie.

- To banita - wykrzyczał ktoś z tłumu gapiów, po czym po korytarzu rozniósł się głośny śmiech zebranych osób.

Białowłosa poczuła jak powoli przestaje nad sobą panować. Zamknęła oczy starając się uspokoić. Chwilę później chłopak puścił jej rękę, a Leona spojrzała na niego niezrozumiale.

- Banita - prychnął pod nosem. - Nie jesteś warta żadnych nerwów - i poszedł dalej korytarzem, natomiast tłum znów się zaśmiał.

Leona szybko uciekła ze szkoły. Nie poszła na ostatnią lekcję, tylko przesiedziała ją pod jednym z drzew w parku znajdującym się przed liceum. Płakała. Zwykle nie zwracał uwagi na to co ludzie o niej uważają, ale dziś nie starczyło jej nerwów. Łzy spływały jej po policzkach bezustannie. Dziewczyna była załamana. Zaczęła się zastanawiać, jak zawsze kiedy zbyt jej dokuczano, jak to jest kiedy ma się stado i wsparcie jego członków. Na pewno wszyscy się szanują i chronią nawzajem - myślała patrząc co jakiś czas na zegarek. Zbliżała się godzina piętnasta, więc także koniec lekcji. Słysząc dźwięk dzwonka dziewczyna zerwała się na równe nogi i skierowała do bramy. Jednakże nie zdążyła tam dojść, bo zatrzymał ją jakiś blondyn. Był to jeden z chłopaków Rose.

- Gdzie się tak spieszysz - jego szyderczy ton sprawił, że przez ciało Leony przeszedł dreszcz strachu.

- Proszę - powiedziała błagalnie czując jak pod powiekami powoli zbierają jej się łzy, ale zaraz się opamiętała. - Zostaw mnie - warknęła patrząc w oczy chłopakowi i wyrwała rękę z jego uścisku.

Chłopak był zdziwiony. Zupełnie nie spodziewał się takiego oporu czy siły ze strony zwykłego banity, ale już po chwili na twarz wrócił mu kpiący uśmiech. Dokładnie wtedy kiedy przyszła reszta ich paczki razem z Rose. Dwóch chłopaków stanęło przed Leoną zagradzając jej drogę.

- Czemu jej nie pilnujesz? - spytała Rose patrząc na blondyna.

- Przecież nie uciekła - zaśmiał się nerwowo.

A Leona... w jej głowie kotłowało się milion myśli. Nie wiedziała co zrobić. Uciec? Nie ucieknie czterem facetom, nie ma szans! Bronić się? To nie ma sensu. Oni mają przewagę liczebną, a ona nie może się ujawnić. Musi pilnować swoich tajemnic. Zostać? Skończy się to najpewniej połamanymi kośćmi. Każda kolejna opcja była gorsza od poprzedniej. Dziewczyna nawet nie zauważyła kiedy wszyscy dziwnie się na nią spojrzeli.

- W-wybacz - zająknęła się Rose, po czym najzwyczajniej w świecie uciekła, a za nią reszta grupy.

Leona odwróciła się za nimi zdziwiona. Patrzyła jak biegną przez bramę i dalej znikają między drzewami, samej nie rozumiejąc co się stało. Dopiero po chwili się domyśliła i natychmiast pobiegła z powrotem do szkoły, starając się utrzymać swój wzrok w ziemi. Kiedy tylko dotarła do łazienki i upewniła się, że nikogo prócz niej nie ma, spojrzała w lustro. Jej oczy błyszczały na czerwono, a blada skóra była o pół tonu ciemniejsza. Leona szybko zmoczyła twarz zimną wodą i powoli zaczęła ponownie nad sobą panować. Oby nikomu o tym nie wspomnieli...- prosiła w duchu wychodząc z toalety.

Wracając do domu starała się unikać kogokolwiek. Szła rzadko uczęszczanymi drużkami pod lasem albo obok drogi głównej. Jej powrót zajął nie co więcej czasu niż zwykle, ale dzięki temu nie musiała prawie nikogo mijać i mogła spokojnie oddać się własnym rozmyślaniom. Ja chyba jednak powinnam zrezygnować z liceum - westchnęła zatrzymując się na chwilę w parku i siadając na najbliższej ławce. Banita, - spuściła wzrok na swoje buty - który nawet nie ma mate - oparła głowę na rękach i zamknęła oczy. Tak było zdecydowanie łatwiej myśleć. Pośród drzew i śpiewu ptaków czuła się znacznie lepiej niż zamknięta w jakimś pomieszczeniu. Takie życie nie jest fajne - stwierdziła przypominając sobie kilka ostatnich dni szkolnych. - Może powinnam... Nie, nie mogę - warknęła na samą siebie, po czym wstała i szybkim krokiem ruszyła drogą powrotną.

Po kilkunastu minutach była już pod domem, ale i tam czekało ją małe zaskoczenie.

Pierwsza Gwiazda ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz