Rozdział 37

960 50 10
                                    

Ciepło i... Mruczenie? Dziewczyna powoli otworzyła oczy przed sobą zauważając twarz Nataniela. Spał cichutko mrucząc. Leona uśmiechnęła się na tak uroczy widok, który teraz miała kilka centymetrów od siebie. Spokojny wyraz twarzy i te kilka pasemek delikatnie opadających na czoło. Słodziak - stwierdziła, a do głowy uderzyła jej myśl, która bez tej więzi raczej nigdy by jej się nie pojawiła. Nie mogąc się opanować powoli nachyliła się w jego kierunku i delikatnie pocałowała go w usta, a dłonie oparła na jego torsie. Chłopak głośniej zamruczał i zaczął oddawać pocałunek wtedy Leona się odsunęła, ale nie na długo. Kiedy tylko spróbowała się podnieść, Nataniel pociągnął ją za ręce tak, że ona wylądowała na nim.

- Będziesz mnie tak zawsze budzić? - wymamrotał otwierając oczy.

- Tylko jeśli nie będziesz mnie irytował, więc teraz już mnie puść - odparła chytrze się uśmiechając.

Miała dobry humor, mimo wczorajszej sytuacji, i wolała z niego korzystać.

Natychmiast została puszczona, więc szybko wstała. Bez słowa wzięła pierwsze lepsze rzeczy z szafy, w miarę sportowe, i poszła do łazienki, zamykając się w niej. Przed wejściem jeszcze tylko zerknęła na zegarek, który wskazywał siódmą rano. Chyba jeszcze wszyscy śpią - stwierdziła. Poranna rutyna nie zajęła jej wiele czasu i po paru minutach wyszła gotowa. Miała na sobie szare dresy i tego samego koloru koszulkę. Na to także narzuciła czarną bluzę. A włosy spięła w niski kucyk.

Kiedy wyszła Nataniel dalej leżał na łóżku. Wyglądał na zamyślonego, ale jego mina zmieniła się od razu kiedy zerknął na dziewczynę.

- Nie musisz aż tak chować ciała przede mną - stwierdził przyglądając się jej strojowi. - Tylko przed innymi.

Leona przewróciła oczami. Podeszła do niego, oparła ręce po obu stronach jego głowy i się nad nim pochyliła. Doszła do wniosku, że może na chwilę dać się ponieść wpływowi więzi i pobawić się nie co kosztem bruneta.

- Jeśli chodzi o mój ubiór to ty na pewno nie masz nic szczególnego do gadania. Możesz tylko czasem mi doradzać - powiedziała spokojnie. - A teraz idę pobiegać.

Dziewczyna skierowała się do drzwi, ale nie zdążyła wyjść. Nataniel złapał ją za rękę i odwrócił do siebie. Patrzył na nią z góry zadowolony. Zdecydowanie lubił górować nad innymi.

- Sama nigdzie nie idziesz - powiedział stanowczo.

- Przypominam, że bronić się umiem. A po drugie to już raz zostawiłeś mnie samą w lesie i jakoś się nie przejołeś - stwierdziła. - Zresztą nic mi już chyba tutaj nie grozi... Ta wilczyca raczej nie... wróci?

- Nie będzie miała odwagi zmierzyć się z tobą skoro zajęłaś się jej ojcem - delikatnie się uśmiechnął.

- A skoro o tym mowa to gdzie on teraz jest?

- W celi.

- Aha - mruknęła pod nosem. Nie była pewna czy to jest właśnie odpowiedź jaką chciała usłyszeć, ale wolała nie drążyć temu. Jakoś nie miała ochoty na poważną rozmowę. - To ja idę.

Chłopak chciał coś powiedzieć, ale już wiedział, że trochę zawalił. A także uświadomił sobie, że dziewczyna ma niezłą pamięć.

- Dobra - puścił ją. - Ale masz być w ciągu godziny.

- Gwarantuję - i wyszła.

Zbiegła po schodach, natychmiast wychodząc. Bez chwili zawahania potruchtała do lasu, aby po parunastu metrach się przemienić. Zdecydowanie lepiej czuła się w ciele zwierzaka niż człowieka. Nie raz zastanawiała się czy nie zostać wilkiem na zawsze, ale wtedy chodzenie do miasta byłoby problematyczne. W końcu nie wszyscy ludzie wiedzieli o zmiennych, a właściwie to prawie nikt. I tak miało zostać.

Pierwsza Gwiazda ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz