Rozdział 20

1.5K 57 3
                                    

Słodki zapach roznosił się po pomieszczeniu. Kiedy woń dotarła do wyczulonego węchu kotki ta natychmiast się obudziła, podnosząc głowę. Jednakże zapomniała, że spała pod stołem, więc kiedy tylko jej głową znalazła się kawałek nad ziemią zaliczyła dość bolesne spotkanie z małą półeczką od stołu. Warknęła na kawałek drewna kładąc uszy jakby stół miał jakoś na to zareagować. Chwilę później wystawiła głowę spod mebla i się rozejrzała. No pachnie prawie jak... w domu - stwierdziła, ale na wspomnienie spalonego miejsca coś zabolało ją w środku. Leona zmrużyła oczy opuszczając na chwilę głowę kiedy kolejne obrazy ognia przewijały jej się przez myśli.

- Tu jesteś - odezwał się ktoś wesoło nad nią.

Dziewczyna natychmiast podniosła głowę i zobaczyła szeroko uśmiechniętą Mię, która z jakiegoś powodu wystawiała do niej ręce. Leona spoglądała to na jej twarz to na ręce i nie rozumiała czego od niej chce ta dziewczyna. Jednak dość szybko się zorientowała. Serio... O to ci chodzi? - zdziwiła się Leona i zamiast wskoczyć na ręce tylko się o nie otarła i pokuśtykała na sofę. - Ja nie będę siedzieć na twoich rękach - powiedziała sobie.

- Czyli ty nie lubisz być przytulana - powiedziała niebieskowłosa patrząc na mijającą ją kotkę. - Warto zapamiętać. - Wstała i podeszła do stołu coś na nim robiąc, ale Leona nie zwróciła na to uwagi. Noga praktycznie już jej nie bolała, więc wzrokiem zaczęła szukać najłatwiejszego wyjścia.

Nawet nie zauważyła jak obok niej przysiadła blondwłosa wilczyca dopóki nie zaczęła jak głaskać. Leona szybko się odsunęła zaskoczona i odruchowo położyła uszy sycząc na dziewczynę.

- Spokojnie, spokojnie - zaśmiała się blondynka szybko zabierając dłoń. - Czujesz ode mnie wilka, że się tak boisz czy co? - pokręciła głową wciąż cicho się śmiejąc i wyszła z salonu.

Po paru minutach wróciła Mia wraz z wilczycą. Dopiero wtedy kotka zauważyła, że niebieskowłosej nie było od dłuższej chwili w salonie. Jakaś nieskupiona jestem...- westchnęła przysuwając się do rogu sofy i jednym okiem wszystko obserwując.

Dziewczyny usiadły na przeciwnej sofie. Mia postawiła śniadanie. Obie zaczęły jeść, a Leona starała się jedynie pozostać dobrym słuchaczem. Choć jej myśli powoli zajmował Nataniel. Nie brakowało jej go, raczej nie odczuwała tej odległości, która ich teraz dzieliła, ale gdzieś z tyłu głowy martwiła się. Wiedziała, że więź mocno na niego działa, więc jak on musiał się czuć teraz?

- Dobra, to ja się zbieram - wstała wilczyca i skierowała się do drzwi. - Sprawdzę stado w jakąś godzinę i zadzwonię. Jakby się nie znalazł to zajrzę jeszcze do lasu.

- A ja mam tak czekać? - zapytała Mia patrząc z niedowierzaniem na wilczycę. - To przecież mój mate.

- Ale mój brat - lekko się uśmiechnęła blondynka i ubrała buty. - Zresztą ja go przynajmniej wyczuję, może złapię jakiś trop. Ty zaczekaj, proszę.

- Okej. Ale jak się nie znajdzie w trzy godziny to też idę go szukać, dobra?

- Dobra - westchnęła zrezygnowana blondynka, po czym wyszła.

***

- Ty tak na poważnie? - spytała smutno Mia siadając na sofie.

Po czterech godzinach wilczyca wróciła, ale bez żadnych informacji o swoim bracie. Jedyne co ustaliła to to, że wszedł najpewniej na teren watahy Księżyca, a przynajmniej tak wynikało ze śladów na terenie niczyim.

- No to go nie znajdziemy...

- Ja naprawdę nie mogę wejść na cudze tereny - zaczęła blondynka. - Przecież tłumaczyłam ci to już.

Pierwsza Gwiazda ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz