Rozdział 33

1.1K 47 6
                                    

Leona odsunęła się i szybko wstała. Oparła się o parapet kiedy nie mogła się już bardziej cofnąć. A Nataniel... Wyglądał na zdziwionego, jakby nie rozumiał, że ona może nie mieć ochoty na bliższe spotkanie w tej chwili.

- Wybacz - wyszeptał. - Chyba nie umiem się opanować.

Białowłosa przewróciła oczami. Powoli zaczynała bardziej rozumieć jak więź działa na "czyste wilkołaki", które bez problemu się jej poddają, a także zaczynała się cieszyć, że sama nie jest jednym z nich. Przez większość czasu panowała nad sobą i więź nie zbyt na nią wpływała. Tylko czasem odnosiła wrażenie, że mogłaby pozwolić chłopakowi zrobić ze sobą wszystko, ale wtedy na szczęście do głosu dochodziły myśli nie zamknięte w odruchach więzi i nie pozwalały jej pójść za daleko.

- Najpierw się poznajmy - powiedziała patrząc na niego uważnie. - A potem się zobaczy. I... Mi też musisz wybaczyć takie zachowanie. Po prostu nie zawsze umiem się poddać tej więzi - ostatnie zdanie wyszeptała, jakby z obawą.

W końcu, może chłopak ma coś do mieszańców? Ale brunet tylko uśmiechnął się pod nosem.

- Poczekam, ale... - przerwał podchodząc do dziewczyny i delikatnie ją przytulił. - Na tyle to sobie pozwolę.

Na tyle to i ja pozwolę - pomyślała samej go przytulając. Niekontrolowany pomruk zadowolenia wydobył się z jej gardła, na co dostała taką samą natychmiastową odpowiedź. Po chwili odsunęła się od niego i szybko go minęła, a raczej w tempie na jakie pozwalało jej wciąż obolałe ciało, i przysiadła na skraju łóżka. Przez chwilę zastanawiała się czy się kłaść, ale nie była tego ani pewna ani jej się w sumie nie chciało.

- Jesteś zmęczona? - spytał chłopak stając koło Leony.

Ona pokiwała tylko głową zaprzeczając i sama wstała. Miał dość leżenia, choć jej ciało jeszcze nie było w formie. Gdzieś z tyłu głowy zaświtała jej dziwna propozycja, w szczególności zauważywszy na porę dnia, a właściwie to nocy. Był środek nocy.

- Chcesz iść na spacer?

- Teraz? - zdziwił się Nataniel, ale widząc trochę zażenowany wzrok swojej mate szybko domyślił się, że tak. - Skoro ty chcesz to i ja - uśmiechnął się. - Ale chyba powinnaś jeszcze trochę odpocząć.

- Jest dobrze - stwierdziła wstając.

Nataniel podał jej nowe ubrania, a po przebraniu się - oboje wyszli z pokoju.

W ciągu kilku minut byli już przed domem, gotowi na spacer. Dziewczyna zaczęła iść w stronę lasu wytężając wszystkie swoje zmysły. Wiedziała, że chłopak widzi w ciemnościach trochę lepiej niż ona i mógłby ją prowadzić, ale wolała na razie go o to nie prosić. Nie musiał wiedzieć, że nawet w tym ma braki. Mieszane geny robiły swoje - dawały jedne rzeczy, a zabierały inne.

- Wiesz gdzie idziemy? - odezwał się nagle Nataniel wybijając dziewczynę z zamyślenia.

Nie wiedziała gdzie są. Po prostu szła przed siebie będąc pogrążona we własnych rozmyślaniach. Jedynie czasem zwracała uwagę na to co ma pod nogami, bo wolała się nie wywalać.

- Nie zbyt - odparła. - Ale jeśli znasz jakieś ciekawe miejsce to prowadź - wskazała ręką przed siebie, aby ją wyprzedził.

Chłopak natychmiast to zrobił, ale mijając Leonę, złapał ją za rękę i zaczął spokojnie ciągnąć za sobą. Zwolnił kroku kiedy czuł coraz większe oparcie na dłoni - Leona nie nadążała. Po chwili skręcił na prawo, trochę przebił się przez krzaki i znaleźli się na pięknej, wielkiej polanie. Trochę pechowo się złożyło, bo była to polana, na której Leona walczyła z Orlandem, ale dziewczyna starała się nie zwracać uwagi na to. Bardziej była zainteresowana pytaniem "dlaczego tutaj".

Pierwsza Gwiazda ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz