Rozdział 5

2.6K 80 0
                                    

- Nie zostałam wyrzucona - krzyknęła Leona.

Blondynka zamilkła, a chłopacy spojrzeli na Leonę jeszcze bardziej zaskoczeni i zaciekawieni jednocześnie.

- J-jak to - spytała Rose.

Nawet ona wydawała się zdziwiona.

- Mam rangę po rodzicach - wytłumaczyła patrząc na każdą z osób po kolei. - Nigdy nie byłam w żadnej sforze. Urodziłam się banitą, tak jak moja siostra.

Chwilę wszyscy milczeli, jedynie patrząc na siebie nawzajem.

- Nie rozumiem - spojrzał w niebo szatyn, a później na przyjaciół. - Przecież nie da się urodzić banitą. Zawsze dostaje się stadną rangę.

- Racja - machnął głową trzeci chłopak, którego czarne włosy spięte były w, zdaniem Leony, uroczego kucyka. Miał on brązowe oczy.

- No to ja jestem żywym przykładem, że banitą można się urodzić - stwierdziła dziewczyna zakładając ręce na krzyż i ustawiając się w pewnej siebie pozie.

- Może po prostu nie pamiętasz, że miałaś watahę?

Dziewczyna spojrzała ironicznie na chłopaka o granatowych oczach.

- Urodziłam się trzy lata po wyrzuceniu ze sfory moich rodziców - powiedziała dość smutno, choć starała się to ukryć.

Było jej żal rodziców mimo, że nie wiedziała dlaczego zostali wyrzuceni. Nigdy o tym nie rozmawiali, a kiedy temat był poruszany natychmiast matka albo ojciec kazali zakończyć taką dyskusję.

- A z jakiej? - Pytanie blondynki nie było łatwe, w szczególności jeśli się wiedzy na ten temat nie miało.

- Nie wiem - spojrzała w niebo, jakby szukając odpowiedzi, ale prócz szarych chmur, które zwiastowały zbliżający się deszcz nie zobaczyła nic. Znów spojrzała na grupę. - Nie mówią o tym. Ten temat zupełnie nie jest poruszany.

Leona oparła się o ścianę bloku, spuszczając wzrok na wybrukowaną ścieżkę.

- No to może chcesz dołączyć do nas? - spytał szatyn podchodząc bliżej dziewczyny.

- Co...

- Cicho - powiedział szatyn uciszając Rose.

Białowłosa natychmiast na niego spojrzała.

- Nie lubię kiedy ktoś zadaje tak głupie pytania tylko po to, aby dobrze się bawić cudzym kosztem - powiedziała szorstko.

- Ale ja poważnie pytam - odpowiedział twardo i stanął obok Leony. - Myślę, że Alfa cię przyjmie skoro nie zostałaś wyrzucona ze stada i jesteś nawet nie zła w walce.

Na jego słowa dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem. To prawda - pomyślała przypominając sobie dzisiejszy trening.

- To nie zależy od nas - wtrąciła się blondynka.

- Ale dobra rekomendacja prawie zawsze działa - zaśmiał się granatowowłosy.

- Właściwie to zaraz będziemy mogli chyba sprawdzić co umie - odezwał się czwarty chłopak, po raz pierwszy odkąd zaczęła się rozmowa.

Był on najwyższy z ich piątki. Miał szare oczy, a jego ciemne blond włosy ścięte były na jeżyka.

- Dlaczego? - Spytała Rose podchodząc do chłopaka. - Chcesz się z nią bić?

- Ja nie, ale on chyba tak - powiedział obojetnym tonem wskazując na wyjście z uliczki.

Wszyscy obrócili się w tamtym kierunku. Za nimi stało trzech chłopaków, nie co starszych od nich o około dwa lata. Dopiero wtedy doszedł do Leony, jak i pozostałych, zapach nieznajomych, na który wcześniej nie zwrócili uwagi.

Pierwsza Gwiazda ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz