Rozdział 43

700 35 8
                                    

Nataniel od rana chodził zirytowany. Dwie grupy z nocnego patrolu wróciły nie mając żadnych dziwnych sytuacji przez noc, ale trzecia grupa...

W trzeciej grupie, która ruszyła na patrol granicy ze stadem Pazura, były cztery bety - dziewczyna i trzech mężczyzn. Każdy z nich należał do doświadczonych wojowników i to był największy powód zdenerwowania wszystkich tym co się stało.

Dochodząc do granicy znaleźli trop lwic i porwanych dziewczynek, a także woń wilków, które zostały wysłane do rozmów o poranku tego samego dnia. Wszystko wydawało się w porządku dopóki nie dotarli do granicy. Kiedy tylko wyszli z lasu, stając na skraju polany, która należała już do kotołaków, zobaczyli jak lwice właśnie walczą z trzema wilkami posłańcami. Potrolujący nawet nie zatrzymali się, aby przemyśleć sytuację. Po prostu skoczyli między walczących, by pomóc swoim. Jednakże cztery lwice były lepsze niż myśleli i już po krótkiej wymianie cisów wiedzieli, że są znacznie lepsze od nich. Szybko zaczęli się wycofywać, by nie odnieść większych strat, bo dwa posłane wilki już i tak nie mogły ustać o własnych siłach. Dwie bety przeciągnęły je między drzewa, a trzy pozostałe wilki starały się osłonić wycofujących się. Wyszło kiepsko, ale kiedy wszyscy wrócili na swoje terytorium - lwice zaprzestały walki, a dwie z nich odbiegły w las na swoim terenie. Wilki szybko zaczęły wracać niosąc rannych, a najlepszy beta szedł na końcu obserwując koty.

Ich powrót w takim stanie i z taką historią oznaczał dla bruneta tylko jedno - kotołaki nie chcą rozmawiać i dążą do wojny. Ale wciąż zastanawiał się dlaczego porwali dzieci. Nie było w tym sensu. Stado tylko teoretycznie było rozbite wewnątrz, ale takie porwanie równało się z większą ilością patroli, lepszą ochroną centralnej części ternu i stada, jak i z bardziej agresywnym nastawieniem jej członków. Innymi słowy - wataha stała się groźniejsza, więc co zyskały na tym kotołaki? Jeśli chodziło o doprowadzenie do wojny to było wiele lepszych sposobów. Także jako zakładników brać dzieci? Nie rozsądne, choć... Może chodziło o sprowokowanie jakoś rodziców tych porwanych dziewczynek? Natanielowi nie pasowało w tej sprawie nic. Zastanawiał się czy może po prostu nie ma za małego doświadczenie i jeszcze nie wszystko rozumiał.

Od drzwi gabinetu rozległo się pukanie. Nataniel podniósł wzrok i wymruczał ciche "proszę", a wtedy do środka weszła jego mate.

- Jak się czujesz? - spytała podchodząc do biurka.

A jak mogę się czuć - westchnął w myślach, a wzrokiem wrócił do sterty papierów przed sobą. Nie potrafił się skupić na nich, mając myśli wciąż zajęte przez sprawę porwania.

- Jest dobrze - powiedział bez emocji i wziął jedną z faktur, po czym zaczął ją czytać.

- Widzę, że nie jest - powiedziała przygnębiona i podeszła do chłopaka. Objęła go od tyłu, a głowę położyła na jego ramieniu. - Męczy cię sprawa dzieci i stan tych bet, prawda?

- Już wiesz... - stwierdził kierując wzrok na dziewczynę.

- Wiem prawie wszystko. Jednak... - Leona smutno się uśmiechnęła i mocniej go objęła. - Spróbuj się tym aż tak nie przejmować - powiedziała cicho. - Myślę, że wystarczająco masz już na głowie i nie dodawaj sobie kolejnych zmartwień.

- Ty odpuszczasz?

Dziewczyna zamknęła oczy i dopiero po chwili odpowiedziała:

- Nie. Po prostu pomartwię się za ciebie do czasu obiadu.

- A później? - zerknął na nią nie co zaciekawiony.

- Później to chciałabym porozmawiać. Postaraj się znaleźć czas od razu po kolacji, dobrze? I tak dziś na niczym się nie skupisz... - powiedziała.

Pierwsza Gwiazda ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz