Rozdział 29

1.1K 56 4
                                    

Leona skończyła mówić po pół godziny, choć wydawało jej się, że minął dzień. Cały czas mówiła jakby niepewnie - strach przeplatał się z ekscytacją i ulgą. W końcu mogła się komuś zwierzyć. Mimo wszystko zachowała parę rzeczy w sekrecie, ale to bardziej dlatego, że nie ujawniła by tylko siebie, a również młodego. Pominęła także szczegóły odnośnie Lydii i Mii (mówiąc, że to tylko przypadkowe osoby), nocną sytuację z nauką latania, jak również konkretny sposób w jaki dostawała się do więzień i, że z jednego z nich wypuściła kilka osób. Także jedynie powiedziała kogo szukała, ale nie dlaczego zasłaniając się tym, że nie wiedziała. Jak na razie Nataniel i Jessica znali właściwie tylko zarys tej historii i myśleli, że Leona potrafi zmieniać się w kota, wilka i ptaka, a ona nie chciała ich tak od razu wyprowadzać z błędu.

- To nie ciekawie miałaś - skwitowała Jessica machając głową, jakby na poparcie swoich słów.

Natomiast Nataniel milczał. Przez te pół godziny kiedy białowłosa opowiadała przez jego umysł przewijały się miliony uczuć, choć głównie gniew i współczucie. Gniew na dziewczynę, która tak długo biegała mu pod nosem i się nie ujawniła, ale i współczucie dla niej spowodowane tym co musiała przejść przez ostatnie dni. Strata rodziny długo potrafiła odbijać się na człowieku, ale Leona wydawała się już być po żałobie i sama także miała nadzieję, że teraz - po ujawnieniu i zaakceptowaniu przez przeznaczonego - jakoś się wszystko ułoży.

- Leona - zwrócił się do dziewczyny, która natychmiast skierowała na niego swój niepewny wzrok. - Chciałbym z tobą jeszcze porozmawiać. Na osobności - tu spojrzał znacząco na siostrę, która prawie od razu wstała i wyszła, a na odchodne jedynie rzuciła:

- Pospieszcie się, bo wataha wstaje za pół godziny - i zamknęła drzwi.

Pozostali sami. W ciszy, słysząc jedynie swoje ciche oddechy i czując napięcie między sobą. Żadne z nich nie potrafiło się odezwać, choć to Nataniel zaproponował rozmowę. Leona siedziała ze wzrokiem utkwionym w podłodze, a Nataniel patrzył gdzieś w bok. Ich myśli zajmowały podobne pytania, choć jeszcze o tym nie wiedzieli. A bez ruchu którejś ze stron i tak nie mogli się tego dowiedzieć.

Pierwszy przełamał się Nataniel czując, że skoro on chciał rozmawiać to on musi zacząć.

- Więc, chciałem zapytać o kilka rzeczy - zaczął.

Białowłosa zerknęła na niego. Delikatnie się uśmiechała, choć jej wzrok nie wyrażał radości. Raczej była przygnębiona i wystraszona. Liczyła na to, że zapyta o cokolwiek innego niż o rodzinę. Wydawało jej się, że już poradziła sobie z ich starą, ale wolała jeszcze nie rozdrapywać ran, które po tym zostały.

Nataniel głośniej przełknął ślinę rozbijając w ten sposób gulę strachu rosnącą w jego gardle. Miał wrażenie, że cokolwiek powie, o cokolwiek zapyta - wyjdzie źle. Dziewczyna ucieknie, odtrącić go albo wyśmieje. Chciał zacząć tę rozmowę, ale nie wiedział jak, więc oboje trwali w ciszy tylko raz na jakiś czas patrząc sobie w oczy. W te fioletowe tęczówki, które uparcie pokazywały sobie przeznaczenie i wierzyły w nie, w przeciwieństwie do ludzi - wahających się wiecznie i niepewnych.

- To może trochę opowiesz mi o sobie? - spytała cicho Leona spuszczając wzrok na podłogę, a jej policzki zrobiły się czerwone.

Wtedy więź na dobre zapanowała w umyśle i sercu chłopaka.

- Może masz rację... - wyszeptał. Przysunął się do niej i objął ramieniem.

Leona cała się spięła. Jej serce przyspieszyło nieznacznie kiedy chłopak pochylił się nad nią tak, że czuła jego oddech na karku. Nataniel zaczął bawić się jej włosami zawijając sobie wokół palca ich pojedyncze pasemka. Delikatnie przyciągnął ją do siebie, drugą ręką łapiąc ją w talii. Dziewczyna została obrócona twarzą do niego, a jej serce jeszcze bardziej przyspieszyło kiedy spojrzeli sobie w oczy. Jej wyrażały niepewność, ale i oddanie. Jego - pewność i pożądanie. Znów pochylił się nad nią i oparł głowę na jej ramieniu zaciągając się zapachem dziewczyny. Nie panował już nad sobą, a zwierzęcy instynkt na dobre przejął kontrolę, nie pozwalając dotrzeć do umysłu racjonalnemu myśleniu. Nataniel westchnął cicho składając kilka pocałunków na jej szyi i zszedł do obojczyka zostawiając tam mokre ślady. Chwilę lizał ją i pieścił jej skórę na szyi i koło ramienia, raz za razem słysząc jak Leona zaciąga szybciej powietrze kiedy trafiał w bardziej czułe miejsce. Złapał ją w talii i mocno objął nie przestając całować. Białowłosa nie protestowała. Jej umysł odbierał wszystkie bodźce jakby w zwolnionym tempie, długo po fakcie, jedynie czasem wstrzymywała oddech kiedy chłopak robił coś gwałtowniejszego. Po chwili sama go objęła, nie do końca myśląc co robi. To działo się jak w transie. Oboje nie za dużo myśleli. Po prostu poddali się więzi, choć ze strony dziewczyny nie było to takie pewne.

- Mogę? - spytał, między ocieraniem się o jej szyję a całowaniem, delikatnie zaciskając zęby na obojczyku.

Dopiero wtedy Leona zorientowała się co się dzieje. Chce mnie oznaczyć - jakby wybudzona z transu minimalnie się odsunęła od chłopaka, w efekcie słysząc jego ciche warknięcie. I choć dopiero teraz świadomość na powrót wróciła - nie chciała przestać. Chciała zostać oznaczona przez tego jedynego zaczynając czuć do niego coś więcej niż sympatię, mimo że ledwo go znała, i chciała należeć w końcu do stada. Chciała zakończyć jeden etap - zamknąć drzwi przeszłości przynajmniej na chwilę i oddać się temu co było teraz.

Delikatnie i powoli przysunęła się do Nataniela, trochę się podnosząc na nogach, aby znaleźć się na wysokości jego twarzy.

- Możesz - wyszeptała wprost do ucha swojego mate.

Chłopakowi nie potrzeba było dwa razy udzielać zgody. W odpowiedzi zamruczał, znów obejmując Leonę i przewrócił ją na bok. Zawisnął nad nią, a ręce przytrzymał nad głową dziewczyny. Spojrzał jej w oczy, jakby na chwilę jego ludzka strona wróciła do władzy, czekając na jakikolwiek znak, że ma przestać, ale ona była pewna. To nie więź tak na nią działała tylko on, więc chciała się mu poddać.

Nataniel przesunął jej rękę na bok, dając sobie więcej miejsca. Nachylił się, wysuwając kły i złożył ostatni pocałunek w miejscu gdzie chciał ją oznaczyć, po czym wbił się w jej delikatną skórę. Białowłosa jęknęła, głośno zaciągając powietrze i obróciła nie co głowę, aby chłopak miał lepszy dostęp. Ból przepełnił jej całą lewą stronę, a miejsce ugryzienia zaczęło piec, jakby została poparzona, ale cały ból zniknął po chwili zostawiając po sobie jedynie przyjemność.

Nataniel znów spojrzał jej w oczy. W różnokolorowych tęczówkach ujrzał jedynie szczęście, jednakże nie mógł się długo napatrzeć. Dziewczyna wyciągnęła głowę w jego stronę i pocałowała go. Ich usta się złączyły w spokojnym, choć pełnym uczuć pocałunku. Delikatnym, ale namiętnym.

Po chwili dziewczyna znów położyła głowę na miękkiej pościeli, przejeżdżając językiem po wargach i zlizując z nich własną krew. Oboje głośno oddychali, ale dziewczyna czuła się coraz słabiej co nie umknęło uwadze Natanielowi. Zmrużył oczy i znów ją pocałował. Szybko i szczerze. Zaraz po tym Leona zasnęła.

Oznaczenie częstą powodowało chwilowe utraty siły u samic, więc Nataniel się tym nie przejął. Wstał, pocałował ją raz jeszcze w czoło i wyszedł zamykając za sobą cicho drzwi. Oparła się o ścianę zaraz obok i cicho zamruczał mając w głowie jedynie obrazy niedawnego zajścia. To oznaczenie, to oddanie dziewczyny było idealne.

Jednakże chłopak nie był zbyt długo sam.

- Widzę żeś szalał, ale do niczego więcej nie doszło - uśmiechnęła się Jessica stając przed bratem, ale jej mina szybko spoważniała, a oskarżycielski wzrok utkwił w brunecie. - Mogłeś trochę poczekać. Nie jestem pewna czy tego naprawdę chciała...

- Chciała... Tak, chciała... - westchnął z uśmiechem zakładając ręce za głowę.

Dziewczyna pokręciła głową z rezygnacją, zamykając na chwilę oczy. Czuła rosnącą złość, ale nie było sensu robić teraz wylewnej przemowy odnośnie tego zachowania. Leona dopiero co otworzyła się dla nich, a ten już ją oznaczył.

- Tak czy owak mogłeś trochę poczekać i dać jej czas. Dopiero co opowiedziała ci o sowich problemach - powiedziała dziewczyna trochę krzywo spoglądając na czarnowłosego. - A teraz obliż się, bo wciąż masz jej krew na ustach - zaśmiała się cicho widząc jego zakłopotaną minę.

Ten, trochę niechętnie zrobił to co powiedziała dziewczyna, rozkoszując się metalicznym smakiem każdej kropli, po czym pociągnął siostrę do schodów i na parter.

- Widzę, że nie musiałam przychodzić - pokręciła głową będąc dalej ciągniętą przez chłopaka. - Sam wpadłeś na to, aby im powiedzieć.

- A żebyś wiedziała - odpowiedział zadowolony i zapukał do drzwi gabinetu kiedy tylko byli już na dole.

Po usłyszeniu cichego "proszę" oboje weszli do środka.

★★★★★
Komentarze i gwiazdki mile widziane 😉

Pierwsza Gwiazda ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz