Rozdział 32

1.2K 50 5
                                    

Białowłosa wciąż się nie obudziła. Przez prawie cały czas, od momentu jej zemdlenia, był przy niej przeznaczony. To Nataniel zaniósł ją do domu, pilnował kiedy pielęgniarka zakładała opatrunki, czuwał jak spała. Z pokoju wyszedł tylko dwa razy - na wezwanie Alfy i potem, aby przesłuchać Artura...

- Dlaczego to zrobiliście? - zapytał starając się zachować spokój.

Mężczyzna milczał i odwrócił wzrok.

- Pytam raz jeszcze - warknął. - Dlaczego pozwoliłeś swojej córce zabić ich?

Na te słowa Artur spojrzał na chłopaka, ale w jego oczach była jedynie wściekłość.

- Wciąż pytasz dlaczego... Już mówię - wyszczeżył zęby w bolesnym uśmiechu. - Pozwoliłem jej dla własnej satysfakcji. Chciałem jedynie, aby on zapłacił mi za te dziewięć lat kłamstwa. Szkoda, że Marta nie dożyła tego momentu... Też by mi za wszystko zapłaciła... Puszczalska suka - warknął.

Natomiast Nataniel nic z tego nie rozumiał. Nie wiedział co ma rodzina Leony, a właściwie to prawdopodobnie tylko jej ojciec do żony Artura.

- Możesz jaśniej?

- Nori nie jest moim synem... Tylko tego cholernego Adama, z którym Marta... - zamknął na chwilę oczy tłumiąc narastającą agresję, której nie miał na czym wyładować. Jednak cieszył się, że to mówi. Liczył na to, że teraz Nataniel inaczej spojrzy na swoją mate. - Nikt nie jest idealny, nie? Ale zdrada mate boli. A i tak udało jej się to zachować w tajemnicy, aż do śmierci. Gdyby nie ta walka sprzed trzech lat, Marta by żyła. I teraz zemścił bym się za wszystko. A tak, niestety, musiałem się zadowolić tylko nim...

- Wystarczy - przerwał mu Nataniel. - Z powrotem do celi - powiedział wstając i ruchem ręki każąc zabrać mężczyznę dwóm betom. - Nikomu nic nie mówicie - szepnęła jeszcze do blondwłosego bety wychodząc.

Za sobą słyszał chwilę śmiech Artura i brzęk łańcucha, a później już nic. Żadne dźwięki do niego nie docierały kiedy szedł do Alfy. Myśli miał zajęte tylko przez słowa, które przed chwilą usłyszał. Leona ma brata - stwierdził. - Ale... Nie. Nie powiem o tym nikomu, a jej na pewno - obiecał sobie stając przed drzwiami do biura, którymi jak na razie była szara zasłona. - Tak będzie lepiej dla wszystkich. Nie zniszczę dobrego imienia jej rodziców, ani nikogo innego...

Wszedł do środka i jak najszybciej złożył raport z przesłuchania zatajając to co uważał za słuszne. Ostateczna wersja była taka, że Artur zrobił to z zemsty, ale nie wyjawił konkretnego powodu. Alfa i Luna zbytnio nie naciskali na chłopaka wydając się widzieć, że jest mu po tym wszystkim co się działo ostatnio ciężko.

Po paru minutach Nataniel wyszedł i skierował się na piętro, zostawiając rodziców jak zwykle samych w biurze.

- Może jednak powinien dowiedzieć się prawdy o jej rodzicach? Teraz i tak nic to już nie zmieni - szepnęła kobieta, ale Alfa pokręcił głową.

- Lepiej nie, bo to może coś zmienić...

Nataniel szybko wrócił do swojego pokoju. Po rozmowie był cały w nerwach. Okłamał rodziców i miał zamiar okłamać własną mate, a raczej nie wyjawiać jej prawdy. Także widok jej wciąż nieprzytomnej również mu nie pomógł. Jednak w końcu się uspokoił. Czekając aż się obudzi siedział w swoim pokoju, obok łóżka, na którym leżała jego mate. Martwił się, ale między obawami i strachem przeplatała się też złość i poczucie winny. Te negatywne uczucia było skierowane do trzech osób - do Artura, który siedział w celi, do Diany, która uciekła i do samego siebie. Za uciekinierką posłano cztery wilki. Był to tropiciel i trzy bety, ale wrócili oni w ciągu parunastu minut gubiąc trop przy granicy z watahą Księżyca.

Pierwsza Gwiazda ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz