Rozdział 50

1.4K 32 12
                                    

Z samego rana, kiedy tylko słońce zawitało przez okno do pokoju, Leona zaczęła się pakować. Nie spała od dłuższej chwili i myślała tylko o tym co teraz zrobić. Nie była pewna siebie i wiedziała jedno - nie chce robić niczego z przymusu ani dodawać Natanielowi problemów.

Po przebraniu się wyciągnęła walizkę, która, o dziwo, była w szafie na dnie, i zaczęła pakować na najbliższe dwa bądź trzy dni. Na dłużej i tak nie będę go w stanie zostawić - stwierdziła zamykając do połowy pełną walizkę. Postawiła ją przy drzwiach, a sama przez chwilę chodziła po pokoju nie wiedząc co zrobić teraz. A największym pytaniem było - Gdzie mam wyjechać na te trzy dni? Przysiadła na łóżku, a twarz schowała w dłoniach trochę załamana. Dopiero teraz docierało do niej, że nic nie ma prócz tego stada, którego jest Luną. Nie mogę ich zostawić... - westchnęła spoglądając jednocześnie na zegarek. Była prawie ósma. - Wszyscy zaraz wstaną albo już wstali - opadła na łóżko. Patrzyła raz na sufit, raz na walizkę próbując podjąć bardziej właściwą decyzję. I w końcu się zdecydowała.

***

- Brawo geniuszu - warknęła na brata, który wciąż jedynie cicho wzdychał.

Jessi i Nataniel czekali na korytarzu, aż Leona skończy śniadanie.

Z samego rana, a raczej chwilę po wstaniu, brunet poszedł do Leony. Zdziwił się odkrywając, że drzwi są zamknięte na klucz, a jeszcze bardziej kiedy po ich otwarciu zobaczył przebraną już i z walizką w ręce białowłosą.

Jego pierwsza reakcja tylko do końca przekonała dziewczynę, że musi wyjechać na czas pełni. Z gardła chłopaka wydobyło się głośne warczenie, po czym przyszpilił ją do ściany. Znów nad sobą nie panował, jednak tym razem dziewczyna nie musiała pomagać sobie w uwolnieniu. Nataniel sam ją puścił kiedy tylko emocje trochę z niego zeszły. Zaraz po tym Leona wyszła z walizką na parter, ale wróciła na śniadanie. W między czasie porozmawiała z Jessicą, która ostatecznie powiedziała, że ją zawiezie w bezpieczne miejsce.

- Musiałeś się na nią rzucać? - pytała oskarżycielskim tonem. - Może by zmieniła zdanie, gdybyś tego nie zrobił.

Brunet tylko ponownie spuścił wzrok i westchnął.

- Jeszcze raz wypuść to powietrze wydając przy tym dźwięk to sama zaraz cię skrzywdzę - warknęła szturchając jednocześnie brata w ramię.

- Dobrze - wymamrotał ledwo słyszalnie podnosząc wzrok na drzwi jadalni.

Akurat wychodziła Leona. Kiedy tylko jej oczy spotkały się z błagalnym wyrazem oczu Nataniela, jedynie pokręciła głową na nie i szybko ich minęła.

- Nie rób nic głupiego jak już wróci - powiedziała szeptem. - Masz jakieś trzy dni by się opamiętać i zmienić.

Blondynka wyminęła brata pozostawiając go ponownie samego z wyrzutami. Zmienię się.

***

- Na pewno chcesz jechać? - zapytała po raz kolejny blondynka kiedy Leona w końcu, po włożeniu bagażu, wsiadła do auta.

Dziewczyna pokręciła delikatnie głową na nie.

- Nie chcę... Ale nie mogę też zostać. Nie jestem... Boje się i tyle - zamknęła drzwi i odwróciła wzrok od Jessici.

Pierwsza Gwiazda ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz