Rozdział 35

989 48 6
                                    

Mamy piątek to i wlatuje kolejny rozdział ;)

***

Leona stała w rogu pokoju, wciśnięta w kąt ze strachu, choć nie była pewna czego aż tak się bała. Miała obawy przed tym co mógł zrobić, a w głowie wciąż słyszała jego słowa - zimne i ostre, ale jednak do niczego strasznego raczej dojść nie mogło, nie? Jednak przez moment zaczęły się jej przypominać podobne sytuacje, kiedy jeszcze była prześladowana. Nieproszone wspomnienia przeleciały jej przed oczami wywołując dreszcz przerażenia. Nigdy się nie broniła, bo nie chciała się ujawnić, ale czy teraz też nie mogła? Przecież on już znał, przynajmniej część, jej tajemnicy. Zresztą czy obrona będzie konieczna? Jako mate nie mogą sobie nawzajem robić krzywdy, bo oboje to odczują... W głowie Leony kotłowało się milion najróżniejszych myśli, a wszystko wywołane było niepewnym strachem.

Brunet zamknął za sobą drzwi, tym samym przypominając dziewczynie o swojej obecności i zaczął się do niej zbliżać. Jego spokojny, choć szybki krok wywoływał u Leony jedynie szybsze bicie serca.

Słysząc jak zatrzymuje się przed nią - zamknęła oczy. Jej myśli zajmowało tylko jedno pytanie: dlaczego? Dlaczego się tu znalazła? Dlaczego go poznała? Dlaczego był w stanie jej to powiedzieć i co ma zamiar zrobić? Strach i przerażenie rządziły jej ciałem powodując niekontrolowane drżenie, trzęsła się.

Chłopak oparł jedną dłoń o ścianę, ponad ramieniem dziewczyny, a drugą złapał ją za brodę i pociągnął lekko do góry. Leona niechętnie, ale bez oporu skierowała na niego swój wzrok. Jego złote oczy błyszczały w słabym świetle, jakie dawała lampka biurowa na stole, a dziewczyna nie potrafiła się od nich oderwać. Do czasu, aż Nataniel się nie odezwał, niszcząc uspokajającą chwilę.

- Wiesz, że nie wolno ci się sprzeciwiać swojemu Alfie? - zapytał, a kącik jego ust delikatnie poszedł do góry tworząc krzywy, zirytowany uśmiech.

Białowłosa spuściła wzrok. Co miała mu odpowiedzieć? Nie znała jeszcze prawie żadnych praw stadnych, choć gdzieś z tyłu głowy miała świadomość kilku z nich. Ale czy jako mate Alfy nie powinna mieć wpływu na jego decyzje? Potrząsnęła głową na nie, nie wiedząc co zrobić, po czym powiedziała:

- Wybacz... - głos jej drżał.

- No dobrze - szepnął nachylając się do niej. - Ale to miał być ostatni raz kiedy podważyłaś moje zdanie - powiedział stanowczo i się cofnął.

A Leona? Stała dalej w rogu, wciąż trochę wystraszona i mając zupełny mętlik w głowie. Nie wiedziała czy się odezwać, ani jak zachować. Po prostu stała modląc się, aby wyszedł przynajmniej na chwilę i zostawił ją samą. Chciała to przemyśleć. Zrozumieć dlaczego tak nagle się zmienił. Dała mu się oznaczyć bez najmniejszych oporów, a później została zastraszona. Ale tym gammą nic nie zrobi - pocieszała się tą myślą bojąc się o najbliższe chwile.

Chłopak nagle westchnął. Białowłosa natychmiast na niego spojrzała wystraszona niespodziewanym dźwiękiem.

- Przepraszam - cicho się odezwał. - Zdążyłem zapomnieć, że nie jesteś tylko kolejną przypadkową laską, a moją mate i Luną - podrapał się po głowie i skierował swój, już spokojny, wzrok na dziewczynę.

Ale ona dopiero zaczynała rozumieć jego słowa. "Zdążyłem zapomnieć, że nie jesteś tylko kolejną przypadkową laską..." Chwila. Co!? - spojrzała na niego wściekła. Nie wiedziała nawet kiedy jej strach zmienił się w złość. Miała ochotę go uderzyć za te słowa. Jak można było zapomnieć, że ma się mate!? I jak można było ją, nawet przez chwilę, uznać za "kolejną przypadkową laskę"!? Już pomijając aspekt ile musiał mieć dziewczyn przed nią, zastanawiało ją tylko jedno - jak można zapomnieć o tak ważnej rzeczy jaką jest więź?

Pierwsza Gwiazda ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz