Rozdział 12

2K 69 6
                                    

Brunet wszedł do sterylne wyglądającego holu i podszedł do recepcji.

- Hej Nataniel - uśmiechnęła się miło dziewczyna stojącą za ladą.

Była to Hana. Zgrabna, wysoka o cudownej, ciemnej karnacji dziewczyna miała długie, spięte w luźnego koka ciemne, kręcone włosy. Jej oczy miały kolor głębokiego morza - granatowe z przebłyskami błękitu. Wyglądała pięknie i nie tylko Nataniel tak uważała, choć teraz już wiedział, że jego sposób oceniania urody u ludzi bardzo się zmieni. Najpewniej jedyną piękną osobą będzie jego mate, której nawet jeszcze nie widział. Musze sprawdzić co z nią - pomyślał podchodząc bliżej białej lady.

- Cześć - powiedział także się uśmiechając, choć jego myśli obracały się głównie wokół nieznanego stanu Leony. - Wiesz gdzie...

- Gdzie twoja mate, tak? - dokończyła za niego dziewczyna.

Chłopak posłał jej ostrzegawcze spojrzenie na co ona spuściła wzrok. Nie lubił kiedy mu przerywano o czym prawie wszyscy wiedzieli. Jednakże Hana miała tendencję do wchodzenia w słowo, tym bardziej jeśli wiedziała o co ktoś chce zapytać czy powiedzieć.

- Wybacz - nerwowo się uśmiechnęła i znów spojrzała na chłopaka. - Czasem tak mam.

Nataniel przewrócił oczami i oparł się o ladę nachylając do dziewczyny.

- To powiesz mi gdzie jest - spytał trochę zirytowany.

- Już - Hana wyciągnęła kilka kartek z najbliższej szafki i szybko je przejrzała. - Leży w sali ósmej - powiedziała.

Nataniel uśmiechnął się, ale nic nie powiedział. Od razu skierował się do odpowiedniej sali idąc najpierw długim, białym korytarzem, a potem skręcając w jedno z jego odbić gdzie były drzwi do pokoju ósmego. Powoli pociągnął za klamkę i wszedł do środka.

Na łóżku, podpięta do kroplówki, leżała Leona. Jej długie, białe włosy były w kilku miejscach dalej poplamione krwią, ale wszelkie małe zadrapania zniknęły. Spokojnie spała.

Chłopak podszedł do łóżka i usiadł na jego brzegu łapiąc białowłosą za rękę. Patrzył z zachwytem na jej twarz coraz bardziej stwierdzając, że na świecie nie ma piękniejsze osoby niż ona.

Chwilę później wszedł lekarz, a właściwie to ta sama medyczka, która poprzedniej nocy zajmowała się dziewczyną. Podeszła do Nataniela i położyła mu dłoń na ramieniu.

- Co z nią? - jego głos był smutny i przygnębiony.

Bardzo się obwiniał za to co spotkało Leonę, choć gdzieś z tyłu głowy wiedział, że nie miał na to żadnego wpływu.

- Będzie żyć - uśmiechnęła się blondynka, ale zaraz potem zaczęła opowiadać dlaczego aktualnie dziewczyna śpi zamiast być już w pełni sił. - Jej stan był dość poważny. Jej rany nie chciały się goić - tłumaczyła, przy okazji zmieniając kroplówkę. - Musieliśmy ją zszyć. Normalnie blizny by zniknęły, ale obawiam się, że w jej przypadku zostaną. Także przez to, że straciła dużo krwi nie jest pewne kiedy się wybudzi. Ona nie jest wilkołakiem czystej krwi, prawda?

- Nie wiem. To możliwe - westchnął Nataniel.

- Będziesz musiał o nią zadbać - powiedziała podchodząc do drzwi. - Coś mi się wydaje, że dużo przeszła w życiu skoro jest banitą.

Chłopak smutno się uśmiechnął patrząc na wychodzącą kobietę, a potem na swoją mate.

- Nie zostawię cię... Będę cię bronił, już zawsze - wyszeptał do ucha dziewczyny i złożył pocałunek na jej policzku.

Wzywające obowiązki przyszłego alfy zmusiły chłopaka do opuszczenia swojej białowłosej piękności nim się obudziła.

***

Ciemność. Ból i strach. Wizja sprzed lat powracająca zawsze przed pełnią znów się pojawiła - dom w ogniu, a w domu ciała ludzi... Leona gwałtownie się podniosła kiedy tylko wróciła jej świadomość. Wokół panował półmrok, a jedynym źródłem światła był blask księżyca w pełni za oknem. Dziewczyna szybko się rozejrzała początkowo zupełnie nie rozumiejąc czemu nie jest w swoim pokoju. Białe ściany, miękkie łóżko, kroplówka, mały stolik, a na nim wazon, i niskie krzesło stojące obok łóżka. To pokój szpitalny - domyśliła się widząc te rzeczy. Chciała wstać i natychmiast wyjść, ale czując ból w okolicach pleców i brzucha znów się położyła.

- Zemdlałam... - westchnęła obracając się na bok. - A teraz leżę w ich szpitalu i nie wiem co wiedzą, a czego nie wiedzą o mnie.

Powoli zsunęła kołdrę do pasa i podciągnęła koszulę. Siniaki, szwy, szwy i szwy - to był jedyny widok jaki zastała. Natychmiast jej się podniosło, żołądek znalazł się w nienaturalnym miejscu powodując odruch wymiotny. Akurat Leona miała dość słabe nerwy co do takich ran i raczej nie lubiła widoku szwów. Właściwie to nie wiedziała czemu. Na krew nie reagowała, na poważne rany także nie. Tylko na widoczne szwy...  Ale będą blizny - stwierdziła po chwili patrząc na długi, zaczerwieniony wokół szew, który ciągnął się od biodra z lewej strony do początku żeber po prawej. No po prostu przechodził przez cały jej brzuch. Poza tym miała jeszcze zszytą ranę na plecach, której choć nie widziała to bardzo czuła.

- Widzę, że się obudziłaś - na dźwięk głosu dobiegającego spod drzwi Leona aż podskoczyła. - Hej, spokojnie - podeszła do niej blondynka w średnim wieku i złapała jej rękę wyciągając z niej od razu wenflon. - Nataniel na pewno się ucieszy kiedy już się dowie, że nie śpisz.

- Nataniel to syn Alfy?

Na to pytanie kobieta zrobiła zdziwioną minę, ale chwilę później uświadomiła sobie, że chłopak mógł nie mieć kiedy się przedstawić. Pokiwała twierdząco głową i usiadła na małym krześle, które stało obok łóżka.

- Mam go zawołać? - spytała blondynka. - Znając jego to pewnie jeszcze nie śpi.

- Raczej nie...

Głos Leony był niepewny, trochę wystraszony. Dziewczyna nie wiedziała czy ma ochotę teraz z kimś rozmawiać, tym bardziej z nieznajomym. Miała świadomość, że Nataniel jest jej mate, ale nie czuła tego co powinna. Więź była słaba, więc jej uczucia także.

- Dlaczego? Zdążył ci już coś zrobić?

- N-nie. Czemu pani o to pyta? Mam się go bać czy co... - powiedziała Leona będąc zdziwiona pytaniem kobiety.

- No to po niego idę - uśmiechnęła się wstając i szybko wyszła nim pacjentka zdążyła zaprotestować.

Białowłosa westchnęła spoglądając na zamykające się drzwi. Siedziała nie co oszołomiona nie wiedząc co zrobić i co będzie mu musiała powiedzieć. Na pewno spyta dlaczego się oddzieliła, co się stało i czemu była aż tak poraniona. A może nawet pokusi się o kilka bardziej prywatnych pytań...

Jej rozmyślania przerwało skrzypienie otwieranych drzwi. Dziewczyna natychmiast skierowała wzrok w ich stronę. Do pomieszczenia wszedł postawny, umięśniony mężczyzna koło trzydziestki o gęstych, brązowych włosach i podobnego koloru oczach. Jego zapach był... dziwny. Słodki i taki odurzający, podobny do zapachu jej mate - Nataniela, ale na pewno nie był nim ten facet. Więc kto teraz stał przed Leoną i jakie miał zamiary?

Pierwsza Gwiazda ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz