Rozdział 34

1K 44 26
                                    

Słońce dopiero wschodziło. Leona spokojnie spała czując koło siebie przyjemne ciepło, które nagle zniknęło. Wilczyca przesunęła głowę w stronę gdzie powinien był być jej przeznaczony. Zastała pustkę. Szybko się obudziła i rozejrzała.

~ Nataniel?

Odpowiedziała jej cisza. Na polanie była tylko ona, więc gdzie podział się chłopak?

Wilczyca natychmiast podniosła się i zaczęła węszyć. Bez niego nie czuła się tu pewnie. Wciąż nie do końca wiedziała, a właściwie to nie wierzyła, że jest częścią stada. Ale czy mogła się uważać wciąż za banitę będąc mate przyszłego Alfy?

Po chwili wyczuła woń chłopaka - była bardzo wyraźna, czyli musiał odejść niedawno. Leona ruszyła truchtem za tropem już po paru krokach idąc lasem w stronę domu głównego.

Przez cały czas zastanawiała się dlaczego poszedł bez słowa. Przecież mógł ją obudzić i powiedzieć, że trzeba wracać. Nie protestowała by. Więc co się stało, że tego nie zrobił?

Wychodząc na polanę przed domem głównym, dziewczyna wróciła do swojej ludzkiej formy. Przed willą kręciło się mnóstwo osób - głównie delty i gammy oraz dzieci, ale było też kilka bet.

Leona weszła między tłum starając się dostać do drzwi, aż w końcu się jej to udało. Weszła do środka zastając podobny widok jak na zewnątrz - krzątające się wszędzie osoby. Nikt nawet nie zwrócił uwagi na dziewczynę. Przynajmniej na początku.

- Hej, ty! - krzyknął ktoś za nią, a Leona odruchowo się obróciła nawet nie wiedząc czy to było skierowane do niej.

Jak się okazało - tak, to było do niej. Osobą wołającą była średniego wzrostu kobieta, delta, która bardzo szybkim krokiem podeszła do dziewczyny i złapała ją za rękę zaczynając ciągnąć w nieznanym kierunku. Najpierw poszły schodami w górę, a potem korytarzem aż do kuchni. W pomieszczeniu było siedem gamm, dziewczyn, które biegały między blatami przygotowując różne rzeczy.

- Nam rąk do roboty brakuje, a ty się obijasz! - popchnęła ją do najbliższego stołu. - Zabieraj się do roboty - i poszła.

A Leona stała na środku nie wiedząc co zrobić. Co? - zerknęła na wszystkich po kolei nie wiedząc co robić. Jednakże skoro została "poproszona" do roboty to zdecydowała się z tym nie kłócić. Może tak miało być? Podwinęła rękawy, poprawiła fryzurę, aby włosy nie były później w każdym daniu i podeszła do najbliższej dziewczyny.

- To co mam zrobić? - zapytała trochę niepewnie.

Gamma nawet się nie odwróciła tylko machnęła ręką wskazując na coś i mamrocząc pod nosem ledwo słyszalne i zrozumiałe słowa "tam masz przepisy". Białowłosa podeszła do sąsiedniego blatu i zaczęła czytać. Ciasta, ciastka i słodkie dania - tylko to było na wszystkich stronach. Leona, nie myśląc zbyt wiele, tylko spytała się jeszcze, który konkretnie ma zrobić i zabrała się za odpowiedni. Szukanie składników i odpowiednich naczyń okazało się niezłym wyzwaniem, ale w końcu się udało. Stawiając wszystko na wolnym miejscu blatu zaczęła mieszać ze sobą składniki. Po paru minutach miała gotową masę i mogła ją wylać do formy. Szybko podeszła po jakąkolwiek dużą blachę, wyłożyła ją papierem do pieczenia i wylała zawartość najpierw jednej miski, a potem drugiej, tworząc dwuwarstwowe ciasto tak jak w przepisie. Chwilę później blacha znalazła się w piekarniku, a Leona zabrała się za kolejną rzecz. I tak spędziła ponad trzy godziny - gotując i pomagając innym, bo w cale nie była najgorszą kucharką. Czasem nawet dzieci były przysyłane do pomocy, ale zwykle kończyło się tym, że były odsyłane na dwór, aby niczego nie popsuły.

Dochodziła godzina jedenasta kiedy do kuchni wbiegły dwie zdyszane delty.

- Gotowe wszystko?

- Tak - odkrzyknęła któraś z gamm.

Pierwsza Gwiazda ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz