- Właściwie to prócz tego, że jest banitą - tak jak jej rodzice - i w naszym wieku oraz, że ma siostrę - powiedziała Rose patrząc na chłopaków, którzy siedzieli koło niej - my nie wiemy nic.
- A ja wiem jedynie jak ma na imię - westchnął Nataniel spuszczając wzrok.
Niby jego mate, a jednak wiedział o niej mniej niż członkowie jego stada.
- No to właściwie tylko jedno jeszcze musicie wiedzieć - stwierdził Alfa spoglądając na żonę.
Kobieta skinęła głową i zaczęła mówić.
- Leona jest córką Anastasi i Adama, którzy kiedyś należeli do naszej watahy - głos Luny był spokojny, skupiony. - Za naszą zgodą przeprowadzili się na tereny niczyje kilka lat przed narodzinami córek. Jednakże wtedy jedynie nie oficjalnie stali się banitami. Chodziło o to, że byli najlepszymi wojownika w naszym stadzie co sprawiało, że wiele wilków ze skłóconych z nami watah albo innych osób próbowało ich zabić. Oni chcieli tylko spokoju i zwykłego życia rodzinnego. Będąc na banicji przestali być tak zagrożeni, choć ich zapach czasem ich zdradzał. Po narodzinach drugiej córki zdecydowali się na prawdziwe opuszczenie stada, aby nie narażać dzieci. Stąd wziął się zapach banity u obu córek, choć żadna z nich nigdy tu nie była - zakończyła swą wypowiedź.
Wszyscy byli cicho. Każdy zastanawiał się po co właściwe są te informacje potrzebne.
- Najpewniej Leona nic o tym nie wie - odezwał się mężczyzna. - Macie o nią dbać, a ty w szczególności - spojrzał na Nataniela. - Ostatnio, jak pewnie sami zauważyliście, mamy problemy z sąsiadami i potrzebne będą nam dwa dobrze dowodzące wilkołaki...
- Chcecie wykorzystać fakt, że jest moją mate, aby wrócili jej rodzice - wszedł ojcu w słowo stwierdzając oczywistość.
- Tak - potwierdził Alfa.
- Przepraszam Alfo, - schyliła głowę Rose na znak szacunku - ale to nie jest miłe. Opuścili stado, aby być z dala od konfliktów, więc nie powinniśmy ich znowu w nie wciągać - ton dziewczyny był poważny, ale uległy.
- Rozumiem to, ale są nam potrzebni - stanowczy ton mężczyzny sprawił, że bety siedzące na sofie przymrużyły nie co oczy czując lekką obawę przed Alfą. - Możliwe, że bez nich nie uda nam się utrzymać pokoju.
- Jakiego pokoju!? - krzyknął wstając i waląc rękami o blat biurka Nataniel. Nikt się nie odezwał, a chłopak mówił dalej. Zupełnie nie zważał na wystraszone miny znajomych bet, ani na krzywy wzrok rodziców. - Pokoju nie ma od trzech lat. Cały czas gdzieś prowadzimy walki. Podbicie tych dwóch watah dla powiększenia terenu i stada było błędem. Większość wilków opuściła i tak swojej dawne watahy - stali się banitami i teraz nam naprawdę zagrażają. Dlaczego wtedy nie wybrałeś rozwiązania pokojowego, tym bardziej, że sami je zaproponowali? A zresztą... co było to było. Nie wiem jaki miałeś wtedy cel, ale ja powiem ci o swoim. Nie chce walczyć, ale muszę chronić watahę za wszelką cenę, jednakże bez wciągania w to osób, które tego nie chcą. Jeśli będzie trzeba to sam zawalczę przeciw wszystkim. Moim priorytetem stała się ochrona Leony i stada, więc zrobię co mogę, aby było dobrze. Twoich błędów nie naprawię, ojcze. Ale postaram się ich znów nie popełnić. Należy zaprowadzić pokój między naszymi sąsiadami. Najpierw za pomocą rozmowy, a dopiero w ostateczności siłą. Tamtego dnia zrobiłeś odwrotnie - siła wygrała z rozumem dlatego teraz mamy problemy. Ale nie pozwolę, aby komuś stała się znów krzywda, a rodziców mojej mate w to nie wciągnę jeśli sami tego nie zechcą. Mamy dużo silnych i wyszkolonych wilków, aby bronić terenów, które zdobyliśmy. Mimo wszystko mając trzy główne domy oddalone od siebie, każdy, o około siedemdziesiąt kilometrów możemy z każdego zrobić bazę, choć główną będzie nasza. Dalej. Rozmieszczenie sił powinno być na obrzeżach naszego terenu i nie musi być wcale duże. Wystarczy, że sprawi wrażenie wielkiego. W tym czasie ty jako nasz Alfa powinieneś spróbować się z każdym sąsiadem porozumieć i jakiekolwiek konflikty rozwiązać pokojowo. W szczególności ze Stadem Pazura, bo przypominam, że ostatnio zaatakowali. Dopiero jeśli to oni odmówią będzie można obmyślić plan działania. A trzeba też pamiętać, że ostatnio widziano dużą grupę banitów w północnej części lasu, najpewniej pochodzili z dawnej watahy Srebrnej Rzeki, która aktualnie jest w naszym posiadaniu, właśnie w północnej części. Najpierw trzeba się zająć nimi. Potem inne problemy, ale ten to chyba nasz największy na chwilę obecną... - przerwał.
Zabrakło mu tchu. Wszystko mówił szybko, ale bardzo wyraźnie i odważnie. Dopiero teraz zrozumiał co zrobił. Wszystko to powiedział głosem alfy przez co bety siedzące za nim miały spuszczony wzrok i były cicho, natomiast jego ojciec jak i matka byli pod wrażeniem. Nataniel powoli usiadł uspokajając się.
- Brawo! Synu - kobieta rzuciła się na szyję chłopakowi i mocno go objęła.
A on siedział zaskoczony tym jak zareagowali. Spodziewał się solidnego kazania na temat zachowania wobec Alfy, a nie tego.
- Gratuluję. Właśnie pokazałeś, że jesteś gotowy na bycie Alfą - uśmiechnął się ciepło ojciec i także wstał, aby przytulić Nataniela.
Po chwili oboje wrócili na miejsce, a Nataniel mógł znów złapać oddech.
- Myślałem, że będziesz wściekły - powiedział niepewnie i dość cicho chłopak. - Sprzeciwiłem ci się i używałem nie stosownego tonu do własnego przywódcy.
- I właśnie po tak dobrej dedukcji jak i tym, że potrafisz przyznać się do błędów wiem, że jesteś gotowy na zostanie nowym Alfą - uśmiech nie schodził z twarzy mężczyzny.
Luna także się uśmiechała, choć w oczach miała łzy, ale to były łzy podziwu i szczęścia. Często się wzruszała z byle powodu.
- Jutro to ogłosimy - stwierdziła wstając kobieta i raz jeszcze objęła syna. - Będziesz dobrym przywódcą - szepnęła mu na ucho, choć i tak zrobiła to na tyle głośno, że wszyscy usłyszeli.
- Dzięki, mamo - powiedział i także objął Lunę.
Chwilę później kobieta puściła go i usiadła na kolanach swojego partnera.
- A co do waszej piątki - skierował słowa Alfa do bet, które dopiero w tamtym momencie podniosły głowy. - Będziecie strażą przyboczną nowej pary.
Miny całej piątki były jednoznaczne. Szczęście i tylko szczęście pojawiło się na twarzach bet, a Rose aż wstrzymała na moment oddech.
- Widzę, że plan już wszedł w życie - uśmiechnęła się do męża Luna i pocałowała go w policzek, na co on zamruczał cicho. - Teraz tylko Leona musi się jeszcze dowiedzieć - zwróciła się do syna.
Nataniel zrobił trochę zakłopotaną minę. Jego mate dopiero co o mało nie została zgwałcona przez jednego z jego watahy, a już miała jej przewodzić. Trochę się obawiał jej reakcji, a także reakcji stada. W końcu prawie nikt jej tu jeszcze nie znał.
- Powiem jej rano - lekki uśmiech wstąpił na twarz chłopaka.
- Oczywiście - kiwnęła głową kobieta. - A teraz idźcie spać - machnęła na całą szóstkę rękami w geście odganiania ich.
Wszyscy, prócz Luny i Alfy, skierowali się do drzwi. Kiedy już wychodzili znów odezwała się kobieta.
- Wasza piątka będzie mieć dodatkowe treningi - powiedziała.
Wilki skłoniły się nisko i skierowały na piętro niżej, gdzie były ich pokoje. Natomiast Nataniel wszedł do drugich drzwi na przeciwko gabinetu, do swojego pokoju. Pomieszczenie było duże, trzy ściany były blado granatowe a jedna biała. Od wejścia, po lewej, stała pionowa szafa na książki. Dalej stało dwuosobowe łóżko, którego rama była wykonana z dość jasnego, szarego drewna, a obok stała szafka nocna o podobnym kolorze. Pościel była aksamitna w dotyku w kolorze czarnym. Pod oknem, na przeciwko drzwi, stało biurko zrobione z także jasnego, ale szarego drewna, a za nim było krzesło. Obok stała, a właściwie to leżała niebieska, miękka pufa. Dalej były dwie szafy - biała i szara. Pierwsza, szara, należała do chłopaka, a druga miała należeć do jego przyszłej mate, w tym przypadku do Leony. Dalej znajdowały się białe drzwi, mocno kontrastujące z granatową ścianą i prowadziły one do czarno białej łazienki, gdzie była umywalka, lustro, dwie szafki wiszące, toaleta i duża wanna, a na podłodze leżał mały, szary, mięciutki, okrągły dywanik.
Chłopak zamknął za sobą drzwi i podszedł do szafy. Wyciągnął z niej parę czarnych bokserek i udał się do łazienki, aby wziąć zimny, orzeźwiający prysznic. Potem ubrał jedynie bokserki i tak wrócił do pokoju i dosłownie padł na łóżko wtulając się w pościel. Chwilę zajęło mu zaśnięcie, gdyż początkowo nie potrafił się przestać zastanawiać nad tym co jutro musi powiedzieć Leonie. Prócz tego, że zostanie Luną i wie trochę o jej rodzicach nic nie przyszło mu do głowy. Powinien jeszcze tylko sam dowiedzieć się czegoś o dziewczynie, choć nie uważał tego za konieczne. I tak ją kochał. Z takimi myślami zasnął i spokojnie spał, aż do rana kiedy to jakieś pukanie obudziło go.
CZYTASZ
Pierwsza Gwiazda ✔️
WerewolfBędąc wilkołakiem mieszanej krwi, w tym przypadku człowieka i wilka, i do tego banitą raczej nie ma się łatwego życia... Tym bardziej jeśli musisz jeszcze pilnować swojej tajemnicy. *** Jest to moja pierwsza książka, więc proszę o wyrozumiałość, ale...