45

674 58 15
                                    

Wokół mnie była ciemność a powieki były zbyt ciężkie by je podnieś i tę ciemność rozproszyć. Słyszałam jak za mgłą odgłosy walki jak i czułam delikatne wstrząsy ziemi na której się znajdowałam. Muszę wstać i pomóc, muszę wstać...

Powoli, z wielkim wysiłkiem podniosiłam powieki by zobaczyć co wokół mnie się dzieje, choć obraz nie był za wyraźny mogłam rozpoznać stwora, który mnie powalił na ziemię jak i dwie męskie sylwetki, jedna z nich należała do Aizawy. Próbowałam się podnieś, jednak okropny ból w żebrach jak i prawym nadgarstku był zbyt silny bym mogła się jakkolwiek w tej chwili poruszać. Byłam bezsilna, choć nienawidziłam tego uczucia musiałam się z tym pogodzić, że w takim stanie nie uda mi się pomóc bohaterą bezpośrednio a tylko sprawie im więcej problemów, muszę wymyślić jak im pomóc z odległości by nie narobić większych kłopotów sobie jak i im. Gdyby udało by mi się dostać do motoru mogłabym wziąć swoją broń...
Rozejrzałam się by odnaleźć wcześniej wspomnianą maszynę. Leżała jakieś 50 metrów ode mnie, niby blisko, jednak dostać się tam czołgając po ziemi gdzie zaraz obok mnie odbywa się walka na śmierć i życie, przy której latają różnorodne rzeczy, od odłamków szkła do wyrwanych z zawiasów drzwi, dostanie się tam jest prawie awykonalne.

- Ha... Na.. Sły... Nie... - usłyszałam nagle szumy w uchu, w którym miałam słuchawek dzięki której porozumiewałam się z Lily

- Powtórz bo nie zrozumiałam - wychrypiałam cicho

- Haru.. Usi... Pod bil... lin... Zabi... - nadal niewyraźnie szumy, ustały na kilka sekund a następnie usłyszałam wyraźny głos Lily - Haruna trzeba ustawić tego stwora pod bilboardem na przeciw motoru a później go zawalić, możliwe że to zabije lub chociażby unieszkodliwi tego stwora

- Rozumiem, jednak nie dam rady tego zrobić, ledwo się ruszam - zdążyłam powiedzieć przed nagłą falą kaszlu, która sprawiła mi niewyobrażalny ból w klatce piersiowej, zakryłam usta dłonią, gdyż kurz z otoczenia tylko pogarszał całą sytuację

- Haruna wszystko dobrze? Dlaczego się ruszać nie możesz? Co się tam stało?

- Nic, postaram się coś wymyślić na razie bez odbioru - wychrypiałam między falami kaszlu

- Nie Haru.... - wyciągnęłam słuchawkę z ucha

Mam pewien pomysł, sprzęt który właśnie trzymałam miał funkcję puszczania nagrań, gdybym puściła głos All Mighta i rzuciła pod bilboard może udałoby mi się zwabić tam Nomu, jednak bohaterowie musieliby się domyślić co dalej zrobić bo nie wiem czy dam radę odpowiednio głośno krzyknąć by go zniszczyli. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Wyciągnęłam z kieszeni spodni mój telefon, miał zbity cały ekran jednak jakimś cudem dotyk jak i wyświetlacz działał. Synchronizowałam telefon z słuchaw... no w sumie teraz mikrofonem po to by nagranie, które zaraz puszczę słychać było z małego urządzenia.
Teraz najgorsza rzecz, czyli dorzucenie, małego, łatwo zwiewnego sprzętu, parędziesiąt metrów dalej. Zawsze miałam dobre rzuty, jednak nigdy nie robiłam tego ze złamanymi żebrami. Analizując każdy możliwy scenariusz mojego rzutu, wiedziałam, że mi się nie uda. Przez złamane a może i nawet zmiażdżone żebra nie uda mi się odpowiednio za machnąć a co dopiero wsiąść krótki rozbieg.
Usłyszałam dziwny jak do tej pory huk z mojej lewej strony, spojrzałam tam i zamarłam przerażona. Obaj bohaterowie leżeli bez ruchu na ziemi a nad nimi wisiał ten obrzydliwy stwór...

- Nie, nie, nie, nie - powtarzałam cały czas tę jedno słowo jak mantrę, oni żyli prawda? Aizawa żył, on musiał, przecież....

W moich oczach zebrały się łzy, które zaraz zaczęły spływać mi po brudnych policzkach. Ogrom napływających poczuciem winy myśli, tak mnie przytłoczyły, że ledwo co czerpałam kolejny oddech. Aizawa on....
Nie, nie jest martwy jak już jest mocno ranny i tak jak jego towarzysz potrzebuje natychmiastowej interwencji lekarzy.

- Muszę wstać - powiedziałam sama do siebie. Oparłam ręce stabilnie na ziemi by spróbować się podnieść, jednak zaraz znów upadłam na twardy grunt, przez fale bólu, która przeszła przez całe moje ciało - Musisz wstać Haruna, musisz - kolejna próba znów skończyła się niepowodzeniem. Znów popatrzyłam w stronę bohaterów, leżeli nadal w bezruchu zaś potwór szykował się najprawdopodobniej na zmiażdżenie ich swoim cielskiem
- Wstawaj no już! - krzyknęłam do siebie zrozpaczona, przy kolejnej próbie wstania, która tym razem się powiodła.
Nie wiem jakim cudem udało mi się dobiec do bilborda, który był naszym a teraz raczej moim, jedynym ratunkiem, nie wiem także kiedy zaczęłam krzyczeć w agoni i rozpaczy do potwora by zwrócił na mnie całą swoją uwagę. Jedyne co się teraz liczyło to ochrona bohaterów, obrona mojego bohatera, który dał mi promyczek nadziei w najgorszym momencie, który wiernie był u mojego boku i nie zostawił mimo moich wad i przekorności losu.
Bestia zaczęła szarżować na mnie, wiedziałam, że nie ma po co uciekać bo i tak za moment Nomu by mnie dopadł. Musiałam jakoś wykorzystać szybkość, masę i zapewne duży impet uderzenia po to by zawalić niestabilną konstrukcję, pod którą się znajdowałam. Z tego co widziałam wcześniej wystarczy mocne uderzenie w prawe odnóże stojącego wieszaka na reklamy. Moja reakcja musi być szybka by to nie ja zaliczyła bliskie spotkanie z twardą, metalową rurą.
Bestia była już tak blisko, że każdy rozsądny człowiek już by się odsunął z drogi lub wiał ile sił w nogach, jednak jeśli teraz się odsunę bestia będzie miała czas na reakcję i zmianę kierunku biegu, musi być...
- Bliżej, no dalej - powiedziałam szeptem do siebie, nie po by stwór nie słyszał tylko dlatego, że zdarłam sobie gardło krzycząc wcześniej
Potwór był już na tyle blisko, że mogłam poczuć jego aurę, widziałam każdy ruch jego mięśni, jak napinały się i rozluźniały w biegu, szarży. Wiedziałam, że jeśli nie odsunę się teraz to siła z jaką wbiegnie ma mnie Nomu z pewnością mnie zabije, więc na co czekam? Dlaczego się nie ruszam? Chcę tego? Chcę zginąć tutaj? Sama? Z myślą, że już nigdy nie zobaczę promieni słońca? Blasku księżyca? Nigdy się już nie zaśmieje z Lily? Nie po denerwuje się na Asahiego? Nie pocałuje mojego kochanego Pana przystojnego bohatera?

- To dobry czas by zakończyć tą drogę, tą historię - szepnęłam do siebie, rozłożyłam ramiona i zamknęłam oczy, czekałam na ostateczny cios od bestii, nieludzkiego stwora. Wiedziałam, że umrę jak nie zabije mnie samo uderzenie to upadająca konstrukcja zapewne dokończy to co zaczął Nomu, umrę ale...
- umrzemy razem - szepnęłam cichutko w twarz potwora będąca tuż przede mną..  Uśmiechałam się, w końcu wszystko się zakończy, tutaj, dzisiaj...
Kocham Cię Aizawa...




Obiecaj że będzie dobrze...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz