Aizawa pov.
- Dobrze na tym dzisiaj zakończymy - mruknąłem na koniec lekcji wychowawczej z moją klasą - możecie wrócić do swoich dormitoriów - dodałem jeszcze i wyszedłem z klasy.
Kierowałem się w stronę pokoju nauczycielskiego by zostawić papiery które miałem przy sobie by następnie móc w spokoju jechać do szpitala. Ten dzień dłużył mi się jakby jedna godzina trwała przynajmniej parę lat.
Zanim otworzyłem drzwi do pokoju, w którym znajdowało się teraz większość nauczycieli, przetarłem zmęczony oczy. Od pamiętnej bitwy w centrum naszego miasta w ogóle się nie wysypiam. Metalowe drzwi przede mną otworzyły się dzięki czemu mogłem wejść do środka, tak jak podejrzewałem w środku znajdowało się przynajmniej z pięciu innych nauczycieli w tym Mic i All Might. Po cichym przywitaniu się ze wszystkimi ruszyłem do swojego biurka by następnie rzucić na nie segregator z wcześniej wspominamymi papierami. Od wróciłem się na pięcie ruszając od razu w stronę wyjścia, jednak głos mica mnie zatrzymał.- Znów idziesz ją odwiedzić? - zapytał z wyraźnym zmartwieniem - wiem, że zapewne mnie nie posłuchasz ale powinieneś pojechać do domu i odpocząć, jeśli przez jeden dzień Cię przy niej nie będzie nic się poważnego nie stanie - dodał od razu nie czekając na moją odpowiedź bo doskonale ją znał
- Mic ma rację Aizawa-kun, nie wyglądasz najlepiej - przytaknął All Might
- Czuję się dobrze, więc nie potrzebnie się martwicie, widzimy się jutro - odpowiedziałem beznamiętnie wychodząc z pomieszczenia, słysząc tylko za sobą protesty Mica
Wiedziałem, że mają rację, jednak na myśl, że akurat wtedy kiedy by mnie przy niej nie było obudziła by się lub co gorsza... miałem ochotę zacząć biec ile sił by tylko być przy jej łóżku szpitalnym. Wiedziałem, że szanse, że kiedykolwiek się obudzi są niskie, jednak nie potrafiłem stracić nadzieji bo wiem, że ona by jej nie straciła...
Odpuściłem sobie podróż samochodem, jest środek tygodnia do tego godzina po południowa co znaczy, że większość ludzi wracała właśnie teraz z pracy co równa się wielkim korkom, wybrałem więc szybszą drogę, w końcu bohater poruszający się przez ulice czy dachy to codzienny widok. Po drodze jak zawsze rozmyślałem jak bardzo zmieniła się moją rutyna od TEGO dnia. Szkoła, ewentualny patrol, szpital i dom, w którym bywałem jedynie około dwóch godzin. Wiem, że nie da się cofnąć czasu, jednak bardzo bym chciał by tamten dzień nigdy nie istniał lub inaczej by się potoczył. Minęły dokładnie dwa miesiące i pięć dni odkąd liga zaatakowała i zabrała mi najbliższą osobę. Niby część z nich udało nam się schwytać, jednak to nic nie zmieni, jedynym pocieszeniem jest to, że osłabiliśmy ligę łapiąc jej jednych z najważniejszych ludzi.Stanąłem na chwile przed wielkim budynkiem z napisem "Szpital" wąchając się czy na pewno powinienem tam wejść, ostatni tydzień lekarze jak i inny personel wręcz wyganiał mnie z powrotem do mojego mieszkania by odpocząć, oczywiście ich próby były na marne. Z ciężkim westchnieniem ruszyłem w stronę wejścia do budynku. Oczywiście przywitał mnie gromiący wzrok pielęgniarki za biurkiem recepcji, jednak nie zawracałem sobie tym głowy, kiwnąłem jej głową na przywitanie i ruszyłem od razu w stronę windy, przycisnąłem odpowiedni przycisk by udać się na właściwe piętro. Po chwili byłem przed jej salą... salą, w której walczy o swoje życie. Ostrożnie, tak jakbym nie chciał obudzić osoby, która znajdowała się po drugiej stronie, otworzyłem drzwi. Lekki powiew wiosennego wiatru musnął moją twarz. Leżała tam, na łóżku, okryta białą pościelą. Przez bladość jej skóry, połączonym z promieniami słońca wyglądała jak porcelanowa lalka.
Zamknąłem za sobą drewniane drzwi i ruszyłem w jej stronę. Choć byłem już tu tyle razy to i tak serce zaczęło mi szybciej bić, jakbym spodziewał się, że zaraz otworzy swoje zielone niczym letnie liście, oczy i spojrzy na mnie z uśmiechem, mówiąc mi jak okropnie wyglądam, jednak tak nie było a obraz ten był jedynie w mojej głowie. Tak bardzo chciałem usłyszeć jej śmiech, jej narzekanie, że znów musi iść na posterunek bo jakiś pajac nie na swoich granic z alkoholem. Tak bardzo tęskniłem, a nie mogłem nic zrobić, byłem bezradny i to było najgorsze uczucie jakie w życiu doświadczyłem.
Przysunąłem sobie taboret bliżej łóżka, na którym leżała i jak co dzień, chwyciłem ją za rękę... była zimna, jedyna rzecz jaką mówiła mi, że moja Haruna żyje to pikająca maszynę po jej lewej stronie.
- Kiedy się w końcu obudzisz co? Już dawno powinnaś to zrobić, nie wiem co Cię wtedy podkusiło by być mięsem armatnim, jednak dziękuję Ci, dzięki Twojemu poświęceniu, ja jak i wielu innych ludzi żyjemy - mówiłem pochylony, opierając się łokciami o kraniec łóżka i trzymając oburącz jej dłoń przy swojej twarzy - wiem, że jesteś zmęczona i chcesz odpocząć, jednak proszę obudź się już, będziesz odpoczywać ale już w NASZYM mieszkaniu, będę koło Ciebie skakał jak tylko będziesz chciała, więc proszę otwórz oczy i powiedz, że już jest dobrze,
że mnie nie opuścisz i zostaniesz ze mną, proszę... - końcówkę już wyszeptałem, po chwili pierwsze łzy zaczęły kapać na nasze dłonie jak i pościel. Jak nędznie musiałem teraz wyglądać. Nie wiem ile czasu minęło, nie zwracałem na to uwagi, dałem upust całym targającym mnie emocją, które starałem się stłumić przez ostatnie dwa miesiące, cały żal i smutek jaki w sobie nosiłem, całą rozpacz i bezradność, cały gniew i upokorzenie w końcu miały szanse się uwolnić.Gdy chciałem już podnosić głowę i ruszyć po kawę do automatu, poczułem, poczułem dłoń w swoich włosach, nie zwykłą dłoń tylko TĄ dłoń. Gwałtownie podniosłem głowę spoglądając od razu na twarz Haruny. Pierwsze co zobaczyłem to jej oczy, jej piękne zielone oczy wpatrujące się we mnie z wielkim zmęczeniem ale także troską. Widziałem, że chciała coś powiedzieć, jednak żaden dźwięk nie wydobył się z jej strun głosowych, za to fala gorzkiego kaszlu wstrząsnęła ją, bez zastanowienia otworzyłem butelkę wody, która stała na szafce koło łóżka i przysunąłem jej dziubek do ust Haruny, która zaczęła łapczywie ją pić, nim się zorientowałem 2/3 pół litrowej butelki znikło. Zielonooka podziękowała mi skinieniem głowy. Znów starała się coś powiedzieć i tym razem jej próba się powiodła.
- Wyglądasz jak gówno - ledwo wychrypała
Nagła fala śmiechu wstrząsnęła moim ciałem, był to śmiech rozbawienia ale także niesamowitej ulgi, że moja ukochana się w końcu obudziła, że w końcu jest tu ze mną.
- To jest pierwsze co masz mi do powiedzenia po tak długim czasie? - zapytałem gdy zdołałem opanować śmiech
- Masz jeszcze gluta pod nosem - dodała pokaszlując
- Nie skomentuję tego, idę po lekarzy powinni Cię obejrzeć po twoim śnie zimowym - powiedziałem z troską, całując ją delikatnie w czoło
Nareszcie, od teraz powinno być wszystko dobrze...
CZYTASZ
Obiecaj że będzie dobrze...
FanfictionJestem Haruna Asami zwana także bezużyteczną dziewuchą. Mam 23 lata i pracuję w policji. Nie mam swojej indywidualności przez co byłam gnębiona odkąd pamiętam, jednak do krzywych i pełnych pogardy spojrzeć jak i kąśliwych uwag się przyzwyczaiłam. St...