życie z Aizawą cz. 2

281 22 6
                                    

Od zawsze nienawidziłam szpitali. Kojarzyły mi się one jedynie z bólem i stratą. Choć wiem, że i bywają tutaj szczęśliwe chwilę jak spotkanie nowego członka rodziny czy wyleczenie z jakiejś choroby to i tak zapach medykamentów i biały kolor ścian były przytłaczające, jakby wchodząc tutaj miało już się nie wyjść, może to tylko moje paranoje, jednak cieszę się, że nie muszę tutaj przebywać całe dnie.

- Haruna Asami?  - usłyszałam swoje imię i nazwisko wypowiadane przez lekarza

- Jestem - odpowiedziałam i zaczęłam się kierować w stronę wejścia do gabinetu młodego mężczyzny

- Pozwoli Pani, że pomogę - powiedział łapiąc uchwyty od wózka, na którym się znajdowałam

- Dziękuję - podziękowałam, kiedy kierowaliśmy się w stronę otwartych drzwi

Zostałam postawiona przed biurkiem, na którym panował niesamowity porządek, nie sądziłam, że ktoś potrafiłby nie mieć porozwalanych papierów czy kubków po herbacie. Usłyszałam zamykające się drzwi. Młody mężczyzna usiadł naprzeciwko mnie wyjmując z szuflady teczkę z moimi danymi oraz klikając na coś na monitorze komputera.

- Możemy już zacząć - powiedział nagle z uśmiechem na pół twarzy - mam już wyniki Pani badań oraz dane przebiegu rehabilitacji, muszę powiedzieć, że są znakomite - mówił patrząc w ekran monitora - jednak muszę zadań kilka pytań, odczuwa Pani jakikolwiek ból w dolnych częściach ciała? Uścisk, pieczenie, mrowienie? - spytał

- Nie, nic mnie nie boli, nie czuje też żadnego uścisku czy mrowienia - odpowiedziałam pewnie

- Jak z chodzeniem o kulach, mówiliśmy by chodzić co najmniej dwie godziny dziennie, był przy tym jakiś dyskomfort lub uczucie odrętwienia? - padło kolejne pytanie

- Oprócz bólu dłoni od podtrzymywania się na kulach to nic nie zauważyłam - po chwili zastanowienia odparłam

- Hmm dobrze wyniki są wyśmienite jak wspomniałem wcześniej, z Pani odpowiedzi wynika też, że nie ma przeciw skazań, żeby nie mogła Pani zacząć się poruszać o kulach na co dzień - powiedział patrząc się na mnie z uśmiechem

- Naprawdę? - spytałam chcąc się upewnić, że się nie przesłyszałam

- Ależ oczywiście, jednakże gdyby pojawiły by się jakieś bóle, dyskomfort lub cokolwiek co by było niepokojące, ma się Pani natychmiast zgłosić

- Dobrze, rozumiem - zaparło mi dech w piersi, w końcu odzyskam choć trochę normalnego życia, i Aizawa nie będzie musiał mi pomagać w tak wielu rzeczach

- W takim razie to tyle na dzisiaj i tak spędziła tu Pani parę godzin, nie będę przetrzymywać tutaj dłużej, niech uda się Pani do pielęgniarek na końcu korytarza, wypożyczą Pani odpowiednie kule inwalidzkie

- Dobrze, dziękuję Panu bardzo - pożegnałam się i ruszyłam w stronę drzwi

Gdy byłam już tam, gdzie pokierował mnie lekarz, zadzwoniłam do Aizawy, że jak już skończył zajęcia to może już po mnie przyjechać. Powiedział, że będzie za maks dwadzieścia minut.

Uznałam, że zrobię mu niespodziankę, poprosiłam pielęgniarkę, która mi aktualnie pomagała by wstać z wózka dopiero gdy mój Pan przystojny bohater tutaj będzie. Zgodziła się z wielkim uśmiechem na twarzy, mówiąc, że mój wybranek na pewno się ucieszy z tak miłego zaskoczenia, zgodziłam się z nią kiwnięciem głowy. W czasie czekania na kruczo włosego, siedziałam w poczekalni gdzie obserwowałam ludzi. Niektórzy płakali, inni się cieszyli a jeszcze inne osoby pilnowały dzieci by nie przeszkadzały innym.

- Czy Pani obetną nogi? - przede mną z nikąd pojawiła się mała dziewczynka

- Słucham? - spytałam zdziwiona tym pytaniem

- Mój tata też jeździł na takim rowerku, tylko pewnego dnia powiedział, że jedzie na kilka dni do pracy a później jak wrócił nie miał nóg, czy Pani też je obetną? Jeśli tak niech Pani nie jedzie do pracy, koledzy zrobią Pani kuku - powiedziała przejęta dziewczynka dotykając moich kolan

- Mia! Nie przeszkadzaj innym - podbiegła do nas chyba matka dziewczynki

- Mamo! Patrz Pani też jeździ na rowerku jak tatuś - krzyknęła dziewczynka z rozpromienioną twarzą widząc znajomą jej twarz

- Bardzo Panią przepraszam za moją córkę, odkąd mój mąż jeździ na wózku zaczepia każdą osobę, która...

- Nic się nie stało, naprawdę - przerwałam spanikowanej kobiecie

- Haruna - usłyszałam za sobą bardzo znajomy mi głos

- O Aizawa już jesteś - odwróciłam się w jego stronę witając go machnięciem ręki

- Chodź Mia idziemy - usłyszałam jeszcze za sobą nakazujący głos matki i sprzeciwy dziewczynki

- I co powiedzieli lekarze? - spytał bohater stojąc już przede mną

- Cóż mogę Ci pokazać - nie czekając na jego reakcje wzięłam kulę i powoli stanełam na nogach, popatrzyłam na zdezorientowaną jak i przejętą twarz bohatera, przez co się zaśmiałam

- Nie powinnaś wstawać, miałaś chodzić ale w domu a nie na zewnątrz - mówił szybko chcąc posadzić mnie z powrotem na wózku

- Haha spokojnie to jest właśnie to co powiedział mi dzisiaj lekarz, mogę już chodzić, co prawda z pomocą tych caceniek ale jednak - powiedziałam dumna - nie będziesz już musiał mi tak bardzo pomagać w codziennym użytkowaniu niektórych rzeczy czy pracach domowych

- Nigdy nie mówiłem, że mi to przeszkadza - bronił się, jednak mnie nie oszuka

- Niby nie ale widać było, że jest to dla ciebie męczące, kiedy po raz piąty w nocy musiałeś mi pomóc dostać się do łazienki przez to, że za dużo wypiłam przed snem - mruknełam patrząc na niego nie pewnie - nie cieszysz się?

- Ależ oczywiście, że się cieszę, wiem jak bardzo się irytowałaś, kiedy nie mogłaś się sama poruszać..

- Ale... - miałam wrażenie, że coś pominął

- Mam wrażenie, że teraz już nie będziesz mnie tak bardzo potrzebować - mówił tak cicho, że ledwo go słyszałam

- Czyżby mój Pan przystojny bohater twierdził, że go nie potrzebuje? - spytałam zdziwiona - słońce, nawet jeśli będę chodzić już jak ciekawa świata ośmiolatka, nadal będę potrzebować mojego gbura do powstrzymywania mnie przed ryzykiem - zaśmiałam się - no i może do do nocnych zabaw - puściłam mu oczko z zawadiackim uśmiechem

- Nie prowokuj Haruna - powiedział sam się śmiejąc

- No cóż jako, że robi się już ciemno to chodźmy do domu, i pobawmy się w zabawy dla dorosłych - ostanie słowa wyszeptałam mu do ucha

- Wiesz jak doprowadzić mnie do obłędu - zaśmiał się, chwytając się za skronie - chodźmy czego moja łamaga pragnie to muszę jej to dać - powiedział szarmancko

- No i to ja rozumiem - uśmiechnęłam się kiedy kierowaliśmy się w stronę wyjścia ze szpitala, w końcu wychodzę na własnych nogach to naprawdę świetne uczucie

Obiecaj że będzie dobrze...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz