życie z Aizawą cz. 1

364 25 5
                                    

Od momentu opuszczenia przeze mnie szpitala minęło dobrych parę miesięcy, w tym czasie zamieszkałam z Aizawą w apartamencie, w którym miałam zamieszkać z przyjaciółką, której już niestety nie ma z nami. Była to bolesna strata choć wiem, że chociaż jej nie widzę, czuwa nade mną. Co do mojego życia z panem przystojnym bohaterem, mamy swoje wzloty i upadki ale to jak w każdym w związku, nie obejdzie się bez kłótni, nie są one poważne raczej są one spowodowane przez drobiazgi takie jak, nie umyte naczynia lub o to, że znów gdzieś wyszłam bez niego. Stał się nadopiekuńczy od czasu kiedy lekarze powiedzieli, że muszę na siebie uważać oraz, że do momentu kiedy moje nogi się nie zregenerują będę musiała poruszać się na wózku inwalidzkim. Na początku było to naprawdę słodkie zachowanie, powiedzenie żebym poczekała przygotuje mi kąpiel, że to on dzisiaj coś ugotuje lub umyje naczynia czy posprząta w domu, jednak z czasem przeniósł to na wyższy level gdzie nie pozwalał mi nawet wyjść samej z domu, później nawet z łóżka nie mogłam wyjść bo "jest za zimno", " Powinnaś odpoczywać ", " Nie powinnaś się tak dużo poruszać bo jeszcze sobie coś innego uszkodzisz". To wtedy właśnie wybuchła nasza pierwsza poważna kłótnia, którą oczywiście wygrałam, jednak pan bohater strzelił tak zwanego focha na dobre cztery dni, zaczął do mnie rozmawiać tylko i wyłącznie przez to, że musiałam znaleźć się następnego dnia w szpitalu na badania kontrolne. Było to dość komiczne, kiedy z miną obrażonego pięciolatka podszedł i spytał się, o której jutro musimy wyjechać bo nie wie czy brać dzień wolny w szkole.
Naprawdę nie wiem jak taki gburowaty nauczyciel trafił na tak wspaniałą klasę jak 1A, choć znali mnie tylko i wyłącznie, przez moją pracę jako niańką dla kruczo włosego, to pewnego dnia pojawili się w sali szpitalnej, w której się znajdowałam z pięknym bukietem kwiatów i życzeniami. Od czasu do czasu nawet pojawiają się w naszym mieszkaniu, Aizawa wtedy wygląda na pełnego irytacji, choć wiem, że w środku cieszy się, że jego uczniowe są dobrymi duszami.

- Widziałaś gdzieś niebieską teczkę z moim imieniem? - wyrwał mnie męski głos z mojego zamyślenia i wspominania

- Nie ma jej czasem na komodzie u nas w sypialni? - spytałam, bo byłam pewna, że właśnie tam ją wcześniej widziałam

- Nie sprawdzałem - powiedział i szybko pobiegł na górę, gdzie po chwili wrócił z niebieską teczką w lewej dłoni

- No i się znalazła - zaśmiałam się, powracając do krojenia owoców - następnym razem odkładaj takie rzeczy w swoim biurze żebyś potem nie musiał latać bo domu i tego szukać - dodałam jeszcze

- Będę musiał zacząć tak robić latanie w tą i w tamtą nie jest dobrym pomysłem jeśli nie chce się spóźnić - przyznał mi rację podchodząc do mnie, całując mnie przy tym w czubek głowy - co właściwie robisz? - spytał się, zauważając, że kroję owoce

- Mam ochotę na sałatkę owocową, dużo witamin i zdrowy cukier - odpowiedziałam wrzucając pokrojonego banana do wielkiej fioletowej miski stojącej na blacie kuchennym, po mojej prawej stronie - spokojnie to dla nas dwóch, nie chce zjeść tego sama - tłumaczę, śmiejąc się przy tym z wielkich oczu Aizawy gdy zauważa dwu litrową miskę zapełnioną już do połowy owocami

- Nawet jeśli byś chciała zjeść to sama nic bym nie powiedział, doskonale o tym wiesz, nawet jestem za tym byś więcej jadła, strasznie schudłaś od momentu kiedy zaczęłaś brać leki, które przepisali Ci w szpitalu - odpowiedział szybko, opierając się biodrem o blat po mojej lewej stronie

- Lekarze ostrzegali, że skutkiem ubocznym tych leków może być chudnięcie, ciesz się, że tylko to a nie jak wspominali jeszcze o omdleniach, spadku energii czy halucynacji - skwitowałam wrzucając przekrojone na pół winogrona do miski

- Dobrze, dobrze już nic nie mówię, więc nie marsz brwi bo zmarszki będziesz miała - zaśmiał się pstrykając mnie palcami w czoło

- Z naszej dwójki to Tobie zmarszki najbardziej grożą mój kochany - powiedziałam kierując na niego nóż w mojej dłoni

- W sumie z tym racja, choć to nie ja siwieje w wieku dwudziestu czterech lat - odparł i szybko się ode mnie odsunął na bezpieczną odległość

Spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek - Grabisz sobie słońce oj grabisz

- Haha wiesz, że nie ważne jakbyś nie wygladała, nadal byłabyś dla mnie najatrakcyjniejszą kobietą jaką kiedykolwiek spotkałem - słowa były powiedziane z lekkim flirtem a sam Aizawa patrzył na mnie z niebezpiecznym błyskiem w oku

- Ah tak? Najpierw śmiejemy się, że mam już swoje pierwsze siwe włosy a teraz zaczynamy flirtować? Myślisz, że dam się nabrać? - mówiłam powoli podjeżdżąc do niego na wózku

- Oboje dobrze wiemy, że tak - odparł pewnie pochylając się w moją stronę, zatrzymał się kiedy jego usta były zaledwie kilka milimetrów od moich

- Masz szczęście, że mam do Ciebie słabość panie przystojny bohaterze - mruknełam i wpiłam się w jego usta, były miękkie i smakowały jak truskawki, choć może to przez to, że właśnie je kroiłam i trochę podjadłam przy tym?

Nasz pocałunek był chaotyczny, walczyliśmy o dominację. Czułam jak Aizawa powoli przegrywa, uśmiechnęłam się delikatnie przez pocałunek, musiał to wyczuć, bo już po chwili jego dłonie były na mojej tali, zaczęły zjeżdżać w dół na biodra później czułam je niebezpiecznie blisko mojego krocza, przez co zdezorientowana przegrałam naszą mini walkę. Wiedział jak skutecznie mnie rozproszyć aby wygrać.

- Mam Cię - szepnął przerywając pocałunek

- Nie sprawiedliwe, oszukiwałeś - również szeptałam by nasza intymna chwila nie została jakkolwiek zakłócona

- Kiedy ustaliliśmy jakieś zasady? - spytał choć nie oczekiwał odpowiedzi

Szybko skierował swoje dłonie na moje pośladki, pisnełam zaskoczona kiedy mnie podniósł i usadził na krawędzi wyspy kuchennej, popatrzył na mnie z pożądaniem, po czym zaczął opsypywać moja szyję drobnymi pocałunkami.

- Już nawet mój wózek nie jest dla mnie bezpieczny - zaśmiałam się i pociągnęła głowę bohatera do góry by znów złączyć nasze usta. Uwielbiam jego usta miękkie, delikatne i takie namiętne.

Czułam jak jego dłonie łapią za krańce mojej bluzki, by po chwili zaczął ciągnąć ją w górę, przerwaliśmy pocałunek by mógł zdjąć ze mnie skrawek materiału, który ewidentnie był teraz nie potrzebny.
Nie czekając długo złapał za zapięcie mojego stanika i również jego się pozbył, leżał teraz gdzieś obok mojej koszulki.
Aizawa patrzył na mnie z wielkim pożądniem, widziałam idealnie jak jego członek odznaczał się w spodniach, które miał na sobie.

- Nie jest to sprawiedliwe, że tylko ja jestem tutaj pół naga - mruknełam, oderwał wzrok od mojego biustu i popatrzył mi wprost w oczy

- To pomóż mi się rozebrać - powiedział z seksowną chrypką

- Z przyjemnością słońce - odparłam sięgając do jego czarnego t-shirtu, wiedziałam już, że kiedy skończymy będzie mój...

Obiecaj że będzie dobrze...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz