Rozdział piętnasty

311 30 352
                                    

Remus obudził się i przeciągnął na łóżku. Z niejaką melancholią rozejrzał się po swoim pokoju. Chociaż uwielbiał swoich przyjaciół, to dobrze było też czasami móc pobyć samemu w pokoju, bez budzenia dzikimi wrzaskami.

Chociaż był mały, to jednak przytulny. Po jego prawej stronie znajdowała się mała brązowa szafeczka nocna ze starą, metalową lampką. Nieraz stawiał na tej szafce swoje książki, albo ewentualnie coś do jedzenia.

Pośrodku pokoju o granatowych ścianach znajdował się już trochę szorstki, okrągły dywani o brązowo-beżowych barwach.

W pokoju posiadał też szafę z ubraniami, półkę na książki czy biurko z krzesłem. Najlepszym elementem były jednak porozwieszane zdjęcia jego, rodziny i przyjaciół.

To pomieszczenie może nie było szczególnie wielkie, ale i tak przecież przez większość roku przebywał w szkole. Tam miał nawet mniej miejsca, bo nawet koło jego łóżka leżały jakieś rzeczy, których nigdy nikt nie tykał od momentu porzucenia. Ciężko było wygospodarować sobie tam przestrzeń prywatną. 

Dobiegały go dźwięki z kuchni, świadczące o tym, że ktoś gotuje. Oprócz tego słyszał nucenie, świadczące o tym, że Hope sobie podśpiewuje, być może jakieś piosenki świąteczne. Lubiła to robić, szczególnie, gdy była w dobrym nastroju.

Remus lubił święta. Może i Lupinowie żyli skromnie, ale najważniejsze było to, że się wzajemnie kochali.

- Cześć mamo, jak tam poranek? - zapytał chłopak, gdy kilkanaście minut później wszedł do kuchni. Przebrał się w ciepły, czerwony sweter z białymi płatkami śniegu. Podszedł do mamy i pocałował ją w policzek. Już praktycznie ją przerastał, czemu zresztą trudno się dziwić - był w końcu naprawdę wysoki.

- Dobrze, właśnie robię zupę jarzynową - odparła Hope, wskazując na garnek, w którym coś mieszała. - Tata musiał być w pracy, ale postara się w końcu wziąć wolne. Mi na szczęście dali już teraz, więc mogłam zostać w domu. Zrobić ci śniadanie?

- Nie trzeba mamo, sam sobie zrobię - odparł nastolatek. Wiedział, że rodzice mocno się o niego martwią przez jego wilkołactwo i czasami chcą go w czymś wyręczać. Jednak on nie zamierzał ich wykorzystywać. Teraz czuł się dobrze i chciał sam zrobić sobie śniadanie.

W końcu zdecydował się na kanapki z konfiturą malinową i herbatę cynamonową. Usiadł przy stole w kuchni, przy którym zresztą zwykle jedli. Było ich tylko troje, nie potrzebowali dużo miejsca.

Hope po chwili usiadła koło niego z kubkiem kawy. Remus uwielbiał te wspólne chwile z mamą, gdy po prostu siedzieli sobie i rozmawiali. Zresztą z obojgiem rodziców miał naprawdę dobre relacje.

Porozmawiał z mamą o szkole i swoich przyjaciołach, a także spytał, co u niej słychać w pracy. W końcu jednak temat zszedł na mamę Hope.

- Babcia chciałaby przyjechać na święta - powiedziała Hope. - Chociaż martwię się, bo to jednak długa trasa...

- Moglibyśmy po nią pojechać - zasugerował Remus, a mama westchnęła.

- Chciałabym, ale wiesz jaka bywa uparta. Do tego ma jeszcze to spotkanie Fundacji, ale nie chciała powiedzieć kiedy... - odparła Hope.

Babcia Eugenie należała do członków lokalnej Fundacji "Bezinteresowna Pomoc". Fundacja ta zbierała fundusze, by pomóc biedniejszym mieszkańcom miasteczka. Teraz, w czasie świąt pracy było jeszcze więcej, a Eugenie wraz z jeszcze kilkoma innymi osobami przygotowywała pożywienie dla potrzebujących.

Remus miał nadzieję, że babci uda się przyjechać. Bardzo chciałby móc się z nią zobaczyć, oprócz rodziców była dla niego najbliższą rodziną. Z resztą krewnych Lupinowie nie mieli aż tak zażyłych kontaktów.

Niechciana Tęsknota | Remus Lupin ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz