Rozdział pięćdziesiąty ósmy

145 17 133
                                    

- Coś się stało?

Remus cicho westchnął, widząc zaniepokojoną twarz Glenn. Siedzieli razem w bibliotece i odrabiali lekcje. Chociaż aktualnie on udawał, że czyta coś z książki, podczas gdy nie mógł się powstrzymać przed patrzeniem w jej stronę.

Myślał o tym, że Dumbledore chce ją wziąć do Zakonu Feniksa, podobnie zresztą jak Lily, Ruby, Dorcas i Marlenę. Dziewczyny jeszcze o tym nie wiedziały, a on zastanawiał się, czemu właściwie dyrektor chce je mieć w Zakonie.

Dorcas i Marlena pochodziły ze znanych czystokrwistych rodzin, wśród których było wielu Aurorów czy innych wybitnych czarodziejów. Sama Meadowes chciała w końcu być Aurorem i się z tym nie kryła.

Rodzice Glenn i Ruby też pracowali w Ministerstwie, ale czy to naprawdę było wystarczająco, by je narażać?

A Lily? Była świetna z eliksirów. Z innymi przedmiotami też sobie radziła, ale jednak zdecydowanie eliksiry szły jej najlepiej. Jednak jako mugolaczka była najbardziej narażona.

Dziwne było też, że Dumbledore chce tam osoby, które ledwo skończyły siedemnaście lat. Czy jednak miał prawo to kwestionować?

Nie zamierzał jednak o tym mówić Glenn. Wiedział, że bez wahania dołączyłaby do Zakonu, chociaż jeszcze nawet nie skończyła szkoły.

- Wszystko w porządku - odparł Remus, uśmiechając się blado. - Chyba po prostu mam trochę dosyć tego, że te lekcje do odrabiania tylko się mnożą.

- Szczerze mówiąc, ja trochę też - przyznała Glenn i westchnęła. - Ostatnio nawet tą sprawę dziennika odłożyliśmy... Chociaż chciałabym to dokończyć.

- Ja też. Szczerze mnie to zaciekawiło - przyznał Lupin. - Wiesz co? Skoro jutro masz urodziny, to może darujmy sobie wszyscy naukę. Szczególnie, że to piątek.

- Dobry pomysł - zgodziła się Glenn. - Właśnie, urodziny... Szczerze mówiąc, przez ostatnie wydarzenia trochę o tym nie myślałam. Chociaż niby ja i Ruby kończymy siedemnaście lat, więc to ważna data. W końcu też będziemy pełnoletnie.

- Nie martw się, ja pamiętam - powiedział Remus, a jej zrobiło się jakoś tak cieplej na sercu. Co prawda trudno, by o tym zapomniał, skoro przyjaźnili się tyle lat, ale i tak było jej miło.

- W takim razie ciekawa jestem, co wymyślisz - odparła Cooper, po czym westchnęła. - Niestety muszę już iść, obiecałam Ley, że jej pomogę z lekcjami...

- Jasne, nie ma sprawy - odparł Remus, chociaż było mu trochę przykro, że już sobie idzie. Nie zamierzał jednak się na nią gniewać, przecież to normalne, że chce pomóc przyjaciółce. Sam też często pomagał swoim przyjaciołom. - Odprowadzić cię?

- W sumie, jak masz ochotę, to możesz mnie odprowadzić - zgodziła się dziewczyna.

Nie miała ochoty się z nim rozstawać. Niby wiedziała, że i tak się zobaczą chociażby na kolacji, ale po prostu tęskniła za nim, gdy go nie było.

Tak najwyraźniej działa miłość.

~

Gdy Glenn weszła do dormitorium, zobaczyła, że ewidentnie coś się stało.

Carey siedziała na brzegu łóżka, zasłaniając twarz rękoma. Zanosiła się szlochem, siedząca obok Marion starała się ją pocieszyć. Po drugiej stronie usiadła Greta, trzymająca w rękach coś, co wyglądało jak kawałek sera.

Harley opierała się o kolumnę łóżka, przy którym stała też jej miotła. Preston skrzyżowała ręce na piersiach i kręciła głową z dezaprobatą.

Niechciana Tęsknota | Remus Lupin ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz