Pełnia wypadała w piątek wieczorem. Remusa od rana nie było na lekcjach, a już od kilku dni czuł się coraz gorzej.
Glenn siedziała na lekcji transmutacji i kompletnie nie mogła się skupić. Cały czas myślała o tym, co stanie się za kilka godzin.
- Co się dzieje? - zapytała cicho Marion, która tym razem usiadła z nią, żeby ta nie siedziała sama. Hartley zajęła miejsce przed nimi. Za nimi natomiast siedzieli James i Syriusz, którzy gadali o czymś między sobą.
- Po prostu nie mogę się skupić i tyle - rzekła Glenn, nie chcąc za bardzo skupiać uwagi przyjaciółki na Remusie.
- Chodzi ci o to, że Lupin pojechał do chorej mamy? - zapytała Chapman, a Cooper przełknęła ciężko ślinę.
- Tak, dokładnie. Bardzo lubię jego mamę i mi jej szkoda - odparła szatynka.
To po części była prawda, lubiła rodziców Remusa. Teraz jednak znała prawdę, jaka działa się za tymi wymówkami.
- Panno Cooper i panno Chapman, proszę o zaprzestanie rozmawiania - rzekła profesor McGonagall, patrząc w ich stronę. - Panowie z tyłu też.
- Ale my tylko zachwycaliśmy się pani wykładem! - rzekł Syriusz z oburzeniem. - Musieliśmy na bieżąco omówić to, jak genialne rzeczy pani opowiada!
Część klasy zachichotała, jednak nauczycielce nie wydawało się być do śmiechu.
- W takim razie może powtórzycie, o czym mówiłam? - zapytała profesor McGonagall i rozległa się cisza. - Nie? A może któraś z pań?
- Przepraszam pani profesor, to już się więcej nie powtórzy - obiecała Glenn, na co nauczycielka zmierzyła ją wzrokiem.
- Mam nadzieję.
Gdy lekcja się skończyła, Glenn opuściła pracownię razem z Marion i Hartley. Za nimi jednak wyszli James, Syriusz i Peter.
- Glenn, zaczekaj!
Odwróciła się w stronę trójki Huncwotów, którzy ją wołali.
- Nie czekajcie na mnie, zaraz pójdę pod salę - powiedziała Krukonka do Marion i Hartley, a one pokiwały głowami na zgodę.
- Co tam chłopaki? - zapytała Glenn, podchodząc do nich.
- Chciałabyś pójść z nami po lekcjach po czekoladę dla Remusa? - zapytał Syriusz, a ona spojrzała na niego zaskoczona.
- W sensie... Do kuchni? - zapytała Glenn.
- Niezupełnie, ale pokażemy ci potem, jeśli się zgadzasz - odparł James.
Nie miała pojęcia o co im chodzi, ale chciała zrobić coś dla Remusa. Nie mogła znieść tej bezczynności. Pokiwała więc głową.
- Wchodzę w to.
- W takim razie spotkaj się z nami o czwartej na drugim piętrze i ciepło się ubierz - powiedział Syriusz. - I pamiętaj, że to tajemnica.
Mimo paskudnego nastroju, jaki miała tego dnia, była zaintrygowana tym, co Huncwoci chcieli jej pokazać. Domyśliła się już, że jakimś sposobem przedostają się tamtędy na zewnątrz. Była tego ciekawa.
Punktualnie o czwartej przybyła więc na miejsce, ubrana już w kurtkę, czapkę, rękawiczki oraz ciepły szalik od Remusa. Zobaczyła, że wszyscy trzej chłopcy też już są przebrani w ciepłe ciuchy, a Peter trzymał pergamin, najwyraźniej ich mapę.
- Dobrze, że już jesteś. Gotowa na złamanie kilku zasad? - zapytał James, obejmując ją ramieniem.
- Zrobienie tego z nami, to zaszczyt - rzekł Syriusz.
CZYTASZ
Niechciana Tęsknota | Remus Lupin ✅
FanfictionPrzez pierwsze lata po zostaniu wilkołakiem, Remus rzadko widywał kogokolwiek poza rodzicami. Żył w odizolowaniu i zastanawiał się, jak to wszystko ma wyglądać dalej. Przeżył, ale likantropia miała zostać z nim na zawsze. Ojciec opowiadał mu o Hogw...